Mieszkanie dla Młodych - państwowe miliony dla nielicznych

Jaki wpływ na rynek będzie miało wejście w życie programu Mieszkanie dla Młodych (MdM), którego założenia rząd skierował do Sejmu? Czy doprowadzi on do ożywienia popytu na nowe mieszkania i spowoduje masowy odpływu klientów z rynku wtórnego? Według analizy portalu nieruchomości Domy.pl istnieje duże prawdopodobieństwo, że z nowego programu skorzysta garstka klientów, a jego wpływ na ceny mieszkań będzie niewielki.

Trudno dziś oszacować, jaki procent potencjalnych klientów odkłada zakup mieszkania, oczekując na wejście w życie programu pomocy państwa w nabyciu pierwszego M przez ludzi młodych - Mieszkanie dla Młodych. Perspektywa otrzymania przy zakupie własnego M solidnego zastrzyku finansowego z publicznych pieniędzy wydaje się być kusząca. Wstrzymanie się z przeprowadzeniem transakcji o kilka miesięcy to wyrzeczenie warte przewidywanych kwot. Ale...

...z założeń programu wynika, że jego potencjalnych beneficjentów będzie niewielu. Grono tych, którzy liczą na państwowe wsparcie ostro przetrzebią zawarte w ustawie ograniczenia i limity.

Po pierwsze, do programu kwalifikować się będą tylko single, którzy nie ukończyli 35. roku życia, albo małżeństwa, w których przynajmniej jeden z małżonków nie przekroczył tej granicy wiekowej.

Reklama

Po drugie, będące przedmiotem zakupu mieszkanie musi być pierwszym mieszkaniem rzeczonego singla lub pary. Ci więc, którzy mają lub mieli już szczęście mieszkać w małej, ciasnej, ale własnej - bo kupionej albo przepisanej np. po babci - kawalerce do programu się nie kwalifikują.

Po trzecie, mieszkanie, na zakup którego przysługiwać będzie dopłata, musi być nowe. W znacznej części kraju w tej chwili żadnych mieszkań się nie buduje. Nowych lokali nie ma i szybko nie będzie w wielu gminach, przez co ci, którzy spełnialiby wszystkie inne wymogi programu, ale chcieliby z jakichś powodów mieszkać właśnie w takich miejscach, dopłaty nie dostaną.

Po czwarte, dopłat nie dostaną także ci, którzy spełnią wszystkie kryteria programu, ale nie będą chcieli mieszkać na tzw. końcu świata. Można się bowiem spodziewać, że lokale, które będą się kwalifikować do programu z racji odpowiedniej ceny za m2, nie będą należeć do tych najbardziej atrakcyjnych. Najprawdopodobniej w tej puli znajdą się mieszkania na mniej lub bardziej peryferyjnych osiedlach. Czy znajdzie się wielu, których wizja dopłaty skłoni do zamieszkania w blokach, z których bliżej będzie do pól uprawnych niż do ratusza?

Po piąte, z programu wykluczeni zostali wszyscy ci, którzy myślą o zakupie większego mieszkania, o powierzchni ponad 75 m2. Zdaniem ustawodawcy już 76 czy 77 m2 to luksus, po jaki np. młoda rodzina z dwójką dzieci nie powinna sięgać.

Po szóste, o dopłatach mogą zapomnieć ci, którzy chcieliby zamieszkać choćby w małym, ale jednak domu. Małą furtkę w przepisach stanowi wprawdzie opcja zakupu u dewelopera mieszkania w "domu jednorodzinnym, w którym są dwa lokale", ale realnie amatorom domów ewentualne pieniądze od państwa przejdą koło nosa. Program skonstruowany jest stricte pod kątem rynku mieszkaniowego. Jest to o tyle dziwne, że za jego przygotowanie i uchwalenie współodpowiada koalicyjny PSL, którego elektorat - młodzi mieszkańcy wsi, których większość samodzielnie buduje albo kupuje dom - zostali wykluczeni z programu. No chyba, że zamierzeniem ludowców jest przyśpieszenie procesu wyludniania wsi.

I - co nie jest już zapisane w ustawie - nawet otrzymując dopłatę od państwa, aby dokonać zakupu wymarzonego M, trzeba mieć jeszcze pozostałą kwotę potrzebną do zakupu. Trzeba mieć albo duże oszczędności, albo wystarczająco wysokie dochody, pozwalające na zaciągnięcie kredytu w banku. Duże oszczędności posiada niewielu młodych Polaków. Z badań prowadzonych przez portal Domy.pl wynika natomiast, że wysokie zapożyczanie się na długie lata jest w dobie kryzysu i rosnącego bezrobocia mało popularne. Łatwiejszy i mniej ryzykowny w trudnych czasach jest najem, o rozwój którego rządzący zupełnie nie dbają.

Jeżeli zsumujemy wszystkie wymienione wyżej wymogi i limity, to okaże się, że potencjalnych beneficjentów programu Mieszkanie dla Młodych może być zaledwie garstka. Ta garstka raczej nie będzie w stanie wstrząsnąć rynkiem mieszkań i domów. Najprawdopodobniej dzięki państwowym dopłatom uda się upłynnić jedynie te lokale z rynku pierwotnego, które są najmniej chodliwe i obniżenie ich ceny i tak jest konieczne. Większość klientów - np. mających małe mieszkanie, ale z powodu powiększenia rodziny zamierzających zmienić je na większe, chcących zamieszkać bliżej centrum, myślących o kupnie lub budowie własnego domu oraz tych, którzy nie mieszczą się w ustawowych widełkach wiekowych - nie ma po co zaprzątać sobie głowy dopłatami. Państwowe miliony będą czekać na nielicznych.

Chcesz kupić/sprzedać mieszkanie? Przejrzyj oferty w serwisie Nieruchomości INTERIA.PL

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »