Młodzi coraz częściej stawiają na wieś?
Przeprowadzki na wieś, czy pod miasto nie są już domeną starszych osób. Coraz więcej młodych rodzin zaczyna dostrzegać walory życia pod miastem. Jak wypadają takie decyzje w konfrontacji z rzeczywistością?
Elżbieta zdecydowała się na przeprowadzkę pod miasto jeszcze przed ślubem i urodzeniem dzieci. Wychowała się w małym 40-tysięcznym miasteczku, następnie przeniosła się do Wrocławia, a pod sam koniec do Warszawy. Zawsze jednak miała szczególną słabość do natury. Ciągnęło ją do pięknych krajobrazów, jednak nigdy nie wyobrażała sobie życia na wsi, aż do niedawna.
- Chciałam mieć więcej przestrzeni dla siebie. Życie na wsi daje mi możliwość odpoczynku wśród zieleni na co dzień. Nie muszę co weekend stać w gigantycznych korkach, żeby wyjechać w spokojne miejsce. Mam je przy domu, we własnym ogrodzie - twierdzi Elżbieta.
Przesiedleńcze pomysły ma coraz więcej młodych mieszkańców miast. Wielu osobom wieś kojarzy się ze spokojem i stabilizacją, która nabiera znaczenia wraz z poważniejszymi decyzjami takimi jak ślub, czy narodziny dziecka. Są to kluczowe kwestie decydujące o przeprowadzce. Młodzi ludzie, którzy urodzili i wychowali w mieście, mając w pamięci wakacje spędzone na wsi, bardzo często chcą wrócić do tych chwil i zapewnić swoim dzieciom bliższy kontakt z naturą i zdrowszym powietrzem.
To zjawisko nie dotyczy tylko mieszkańców największych miast. Lena od zawsze mieszkała w małym mieście i jakoś nigdy nie ciągnęło jej do wielkich metropolii. Zdecydowała się zamieszkać w domu na obrzeżach Legionowa. Jednak postawiła pewne warunki.
Wychowałam się w małym mieście, a blok w którym mieszkałam stoi na obrzeżach Legionowa, dalej są już tylko domy jednorodzinne i las. Z drugiej jednak strony miałam dostęp do wszystkich zalet życia w mieście, takich jak komunikacja miejska, bliskość szkoły, sklepów itp. Zawsze marzyłam o tym, aby mieć swój domek, zatem nie była to kwestia decyzji na jakimś etapie życia, a raczej możliwości finansowych - chcę mieszkać w domku pod miastem, ale nie na totalnym odludziu, gdzie nie ma dobrego dojazdu ani żadnej "cywilizacji", a to wymagało większego wkładu finansowego - zaznacza Lena.
Głównym argumentem przemawiającym przeciw przeprowadzce poza miasto jest odosobnienie i odległość. Można pod to podciągnąć zarówno dojazdy do pracy, dowożenie dzieci do szkoły, ale też dostęp do logistyki okołodomowej, czyli bliskość do hydraulika czy stomatologa. W tym wypadku kwestia leży w przemyślanym wyborze odpowiedniej lokalizacji. Na przykładzie stolicy można śmiało stwierdzić, że odległość od 30 do 50 kilometrów od miasta, w którym pracujemy jest akceptowalną granicą do zamieszkania, oczywiście w połączeniu z dobrą infrastrukturą drogową, która pozwoli płynnie dotrzeć do centrum miasta.
- Jeżeli przyjmiemy, że maksymalny czas dojazdu do pracy, jaki jesteśmy w stanie zaakceptować to 1 godzina, możemy skoncentrować się na lokalizacjach takich jak powiaty grodziski i żyrardowski w sąsiedztwie węzłów autostradowych, czy gminy Nadarzyn lub Żabia Wola wzdłuż trasy katowickiej, ewentualnie gminy między północnymi granicami Warszawy, a zalewem Zegrzyńskim - mówi Kuba Karliński z DziałkaDlaCiebie.pl.
Jeżeli chodzi o dostęp do najpotrzebniejszych usług takich jak dentysta czy hydraulik, można je znaleźć w każdym mniejszym mieście oddalonym o kilka kilometrów od naszego domostwa. Jedyną różnicą może okazać się poziom cen, przekonał się o tym Tomasz - rodowity warszawiak, który zaraz po ślubie postanowił przeprowadzić się w okolice Grodziska Mazowieckiego.
- Szukaliśmy spokoju, dużego ogrodu, możliwości obcowania z przyrodą nie tylko w weekend. Mieszkaliśmy wtedy w ścisłym centrum miasta - smog, kurz, brak możliwości na wyjścia z dziećmi na spacer.
Dokuczała nam też budowa biurowca przed oknem, sąsiedzi, którzy niekoniecznie dbali o ciszę nocną. Mieliśmy dosyć miasta. Gdy przypadkiem znaleźliśmy miejsce (duża działka pod lasem, ze starodrzewem i końmi ze stadniny przy płocie) to przestaliśmy mieć jakiekolwiek obiekcje. Odnośnie dostępu do usług, to podstawowe z nich są w Grodzisku. Od pralni, poprzez supermarket po bardzo porządny szpital, duża oferta lekarzy, dentystę na miejscu. Usługi są dużo (nawet do 40%) tańsze niż w Warszawie. To akurat ciekawe, bo licząc różnicę w koszcie za dwoje dzieci w przedszkolu pomiędzy Warszawą a Grodziskiem (mówimy o prywatnym przedszkolu), to tylko ta rzecz pokrywa nam miesięczne koszty dojazdu dwoma samochodami do Warszawy - twierdzi Tomasz.
Ceny usług w porównaniu z dużymi miejskimi aglomeracjami idą w parze również z cenami nieruchomości. W odległości 30-50 km od Warszawy można już kupić działkę i wybudować dom 120-, a nawet 150-metrowy za cenę średniej wielkości lokalu w Warszawie i to nawet nie w centrum, ale w takich dzielnicach jak Bemowo, czy Włochy.
Chciałoby się powiedzieć, że dla każdego. Nie wszystkim jest jednak pisane podmiejskie życie. Nie można przecież zmusić kogoś, by nagle zapałał bezgraniczną miłością do natury. Są przecież osoby, które kochają przyrodę, ale raz, góra dwa razy do roku, gdy dane im jest wyskoczyć gdzieś na urlop poza miasto. Są to z reguły osoby z bardzo napiętym grafikiem zawodowym, żyjące w szybkim tempie i rzadko mogące sobie pozwolić na chwilę wytchnienia.
Życie z dala od miasta pisane jest raczej osobom, które pragną odpocząć, zwolnić i nacieszyć się tym, co oferuje im matka natura. Wbrew pozorom coraz więcej młodych ludzi mieszkających w dużych miastach odczuwa zmęczenie życiem pośród bloków i kamienic.
Po latach mieszkania w mieście, chcą zrobić w końcu coś dla siebie i rodziny, aby po pracy móc zrelaksować się w swoim domu z tarasem wychodzącym na wielki ogród. Młode małżeństwa będące na etapie planowania rodziny, nie wyobrażają sobie, by ich dzieci miały kontakt z przyrodą tylko w szkole. Chcą dać im coś więcej niż beton i szkło, które oplatają duże miasta.
Agata Szlęzak, Magmillon