Niepełnosprawny i jego matka eksmitowani na bruk. Sąd poparł miasto
"Gazeta Wyborcza" opisuje eksmisję, do której doszło pod koniec października w bloku przy ul. Kołobrzeskiej w Katowicach. Eksmitowanej rodzinie nie przydzielono lokalu zastępczego, chociaż jedna z osób jest niepełnosprawna. Sąd poparł w tej sprawie miasto.
Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", pan Damian i jego matka mieszkali w budynku przy ul. Kołobrzeskiej w Katowicach. Blok należy do Komunalnego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Mężczyzna jest niepełnosprawny i posiada rentę, jego matka jest emerytką. Wcześniej mieszkał z nimi jeszcze brat pana Damiana, ale trafił do więzienia.
W ostatnim dniu października rodzina została eksmitowana "na bruk", bez prawa do lokalu zastępczego. Pan Damian twierdzi, że wyrzucono ich siłą, a policja zastosowała przemoc wobec jego brata. "Oczywiście, nie chciałem opuścić z mamą lokalu, bo komornik czekał na ostatni dzień przed sezonem ochronnym. Kazał policjantom, żeby nas siłą wyciągać z domu. Zacząłem krzyczeć, wpadłem w szał - tak się zdenerwowałem. Chciałem wziąć lek na uspokojenie, który przepisał mi psychiatra, ale policjanci mi nie pozwolili. Na miejsce przybiegł mój drugi brat z żoną, chcieli nas obronić, ale policjanci też ich przytrzymali. Mój brat wszystko chciał nagrać, rzucono go na ziemię i skuto w kajdanki" - mówił "GW".
Potem zagroził, że popełni samobójstwo, więc na miejsce wezwano karetkę. Policja przyznała, że brat i bratowa pana Damiana zostali skuci, ale doszło do tego, ponieważ byli agresywni. Podkreślają także, że cała interwencja została nagrana. "Została przeprowadzona prawidłowo, wszystko mamy nagrane. Nasi funkcjonariusze mieli kamery na mundurach" - przekazała komisarz Agnieszka Żyłka, rzeczniczka prasowa KMP Katowice. Z kolei Piotr Sikorski, rzecznik prasowy Rady Izby Komorniczej w Katowicach dodał, że mieszkanie było zarobaczone i osoby biorące udział w eksmisji musiały być w kombinezonach.
Rodzina została eksmitowana wyrokiem sądu z powodu licznych skarg mieszkańców i interwencji policji. W wyroku wskazano, że decyzja zapadła z uwagi na rażące wykraczanie przeciwko porządkowi domowemu oraz z "powodu niewłaściwego zachowania, czyniącego uciążliwym korzystanie z budynku". Sąd pierwszej instancji, a potem kolejnej poparły wniosek miasta o eksmisję i orzekł, że z racji swojego zachowanie rodzinie nie przysługuje prawo do lokalu zastępczego.
Lokatorzy mieli zamienić życie mieszkańców bloku w koszmar. Organizowali całonocne imprezy, śmiecili, przyprowadzali osoby bezdomne, ich znajomi spali na klatce schodowej, w ich mieszkaniu zalęgły się pluskwy i karaluchy, awanturowali się z sąsiadami. 80-letnią panią, która mieszkała obok i składała na nich skargi, tak zastraszyli, że się wyprowadziła. Chociaż wyrok sądu został oparty na licznych dowodach i zeznaniach policjantów, to rodzina twierdzi, że to nie oni są winni. "Była jedna sąsiadka, która mieszkała tuż obok nas i od początku chciała się nas pozbyć. Wzywała policję i napuszczała na nas innych sąsiadów" - powiedzieli "GW". Pan Damian i jego matka dostali miejsce w noclegowni, ale obecnie pomieszkują u rodziny.
Hanna Sidorska