Turbulencje na rynku mieszkaniowym. Budowy świecą pustkami
Budownictwo mieszkaniowe straciło bardzo wielu pracowników. Inflacja pogłębia niepewność. Wielu wykonawców zawiesiło podpisywanie umów. W turbulencję wpadły ceny najmu mieszkań.
Od rozpoczęcia wojny do Ukrainy wróciło co najmniej 80 tys. Ukraińców. Szacuje się, że polskie budowy opuściło 10-15 proc. osób zatrudnionych (w 2020 r. na budowach pracowało łącznie około milion osób).
Jednocześnie ponad 2,4 miliona Ukraińców przyjechało do Polski od 24 lutego.
- Jeżeli w Polsce pozostanie 10 proc. Ukraińców, to podwoi się zapotrzebowanie na mieszkania, rynek mieszkaniowy zmieni się bardzo, co już widać, bo zniknęły oferty mieszkań na wynajem, jeżeli jeszcze są dostępne w większej ilości, to w zachodniej części kraju - mówi w rozmowie z MarketNews24 Kuba Karliński, założyciel firmy Magmillon. - Czynsze już skoczyły o kilkanaście lub kilkadziesiąt procent.
W konsekwencji wojny w Ukrainie, z powodu nałożenia embarga na import z Rosji i Białorusi, pogłębi się deficyt takich materiałów jak stal, cement czy drewno, a byliśmy bardzo uzależnieni od importu zza wschodniej granicy. Import drewna i towarów z drewna z Białorusi w 2021 r. wynosił 1620 mln zł (13 proc. potrzeb polskiego rynku), z Rosji 913 mln zł (7,5 proc.), z Ukrainy 1489 mln zł (12 proc.).
Ceny materiałów budowlanych znów wzrosną. Inflację mamy już bardzo wysoką.
W budownictwie wiele firm wykonawczych zawiesiło podpisywanie umów do czasu ustabilizowania się sytuacji na rynku. To spowoduje lukę podażową, którą ciężko będzie wypełnić przez miesiące.
- Wiele budów świeci pustkami, albo składy osobowe są na nich mocno przetrzebione - mówi Karliński. - Turbulencji trzeba się spodziewać także na rynku pierwotnym, przy drastycznym spadku podaży mieszkań wzrost ich cen będzie duży.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy