Felieton Gwiazdowskiego. NSA jak Baron Münchhausen

Już myślałem, że temat opodatkowania sprzedaży nieruchomości wyczerpałem, ale jednak Naczelny Sąd Administracyjny znowu dostarczył powodu, żeby o tym napisać.

Uznał mianowicie, że "przeniesienie prawa własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu hipotecznego obciążającego tę nieruchomość nie jest odpłatnym zbyciem w rozumieniu art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych" (wyrok II FSK 1196/18).

I od razu ogarnęły mnie tak zwane mieszane uczucia. W pierwszym odruchu chciałem nawet Sąd pochwalić za to, że nie pozwolił organom podatkowym opodatkować podatkiem dochodowym podatnika, który nie uzyskał dochodu. Ale już uzasadnienie wyroku wywołało mój niepokój.

Reklama

Było tak: podatnik otrzymał w darowiźnie nieruchomość obciążoną hipotekami zabezpieczającymi kredyt zaciągnięty przez darczyńców, więc przeniósł na bank własność nieruchomości, a bank go zwolnił z długu. Urząd skarbowy chciał od podatnika 19 proc. wartości nieruchomości. I to nie wartości rynkowej - bo tę pomniejszała hipoteka  - tylko wartości nominalnej.

W sumie nie należy się urzędowi dziwić. Dotąd przecież sądy administracyjne "klepały" takie decyzje. O przykładzie nieletniej dziewczynki, którą opodatkowano, gdy za zgodą sądu rodzinnego jej mama sprzedała mieszkanie odziedziczone przez nie po zmarłym ojcu dziewczynki, już tu pisałem kilka tygodni temu.

Poczułem więc nadzieję, że do sędziów w końcu dotarło, że o żadnym dochodzie do opodatkowania podatkiem dochodowym być w takim przypadku w ogóle nie może. Niestety. Sędziowie tak po prostu nie mogą przyznać, że się przez dwanaście lat mylili i pozwalali organom podatkowym opodatkowywać coś, co żadnym dochodem nie było.

Ale jako że chcieli podatnikowi pomóc, to uznali, że przeniesienie prawa własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu hipotecznego obciążającego tę nieruchomość, dokonane w ramach czynności tak zwanego "świadczenia w miejsce wykonania" (mądrze po łacinie datio in solutum), nie stanowi odpłatnego zbycia nieruchomości w rozumieniu art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o podatku dochodowym - a zatem nie powoduje powstania przychodu podlegającego opodatkowaniu.

Wsparli się przy tym twierdzeniem, iż w takim przypadku "świadczeniu przenoszącego prawo własności nieruchomości (czyli podatnikowi) nie odpowiada jakiekolwiek świadczenie wzajemne podmiotu nabywającego własność nieruchomości, co oznacza, że czynność ta jest nieekwiwalentna, a zatem nieodpłatna".

Czyżby zatem podatek miał zależeć nie od tego, co zrobił podatnik i jaka jest jego sytuacja faktyczno-prawna, tylko od tego, kto jest drugą stroną transakcji i jaki charakter ma dla tej drugiej strony czynność prawna dokonana z podatnikiem?

Oznaczałoby to, że jak kolejna sierota będzie musiała sprzedać odziedziczoną nieruchomość, żeby spłacić kredyt hipoteczny na niej zabezpieczony, to będzie musiała poprosić bank, żeby to on tę nieruchomość przejął od niej za dług, a potem komuś sprzedał. Nie będzie mogła sama sprzedać bez podatku takiej nieruchomości komuś, kto gotów byłby zapłacić więcej od banku i spłacić bank - bo wtedy zapłaci podatek dochodowy. I to od wartości nieruchomości niepomniejszonej bynajmniej o dług, który przejmie bank jako wierzyciel hipoteczny.

Zamiast zająć się w końcu rozstrzygnięciem, czym jest przychód podatnika, NSA powołał się na wcześniejsze wyroki zapadłe na tle wypłaty wspólnikowi zysku spółki w formie niepieniężnej - w postaci przeniesienia na niego prawa własności nieruchomości spółki.

"Nie dochodzi w tym wypadku do odpłatnego zbycia nieruchomości, bowiem w rezultacie przeprowadzonej czynności po stronie podmiotu wyzbywającego się prawa własności nieruchomości nie wzrasta wartość aktywów, a jedynie ulega zmianie ich rodzaj". I tu pełna zgoda.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Zapala się iskierka nadziei, że może jednak dojdziemy do istoty problemu. Bo przecież dokładnie tak samo jest w każdym przypadku sprzedaży nieruchomości nabytej w drodze spadku lub darowizny. Po stronie podatnika, czyli "podmiotu wyzbywającego się prawa własności nieruchomości", też "nie wzrasta wartość aktywów, a jedynie ulega zmianie ich rodzaj" - z nieruchomości na gotówkę.

Dokładnie zresztą tak samo jak wówczas, gdy takie aktywo, jak na przykład nabyte w drodze spadku lub darowizny złoto, "ulega zmianie" na złotówki. Dlaczego spadkobierca może sprzedać odziedziczone złoto - czyli de facto wymienić je na złotówki - nie płacąc podatku dochodowego od wartości złota, a nieruchomości nie może bez zapłacenia podatku i to od jej nominalnej wartości, nawet bez uwzględnienia długów, które ją obciążają, albo które obciążają nabyty przez niego spadek, którego nieruchomość jest częścią?

Rozumiem, że sędziowie NSA chcieli pomóc podatnikowi. I słusznie. Ale przeniesienie prawa własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu hipotecznego obciążającego tę nieruchomość jest odpłatnym zbyciem nieruchomości. Tylko nie powstaje przy tym dochód do opodatkowania.

NSA, jak Baron Münchhausen, sam za włosy nie wyciągnie się z tego trzęsawiska. Może Trybunał Konstytucyjny pomoże? Leży tam sprawa P 1//19 o zbadanie zgodności art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o podatku dochodowym z Konstytucją. Napiszę o niej za tydzień, bo sama w sobie jest dość zabawna i świetnie pokazuje, jak wygląda stan sądownictwa administracyjnego i konstytucyjnego na jednym tylko przykładzie - opodatkowania sprzedaży nieruchomości.

Robert Gwiazdowski, prawnik, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha

Felietony Roberta Gwiazdowskiego

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gwiazdowski | NSA | podatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »