Felieton Gwiazdowskiego. Pomysłowość podatników w walce z pazernością poborców jest niewyczerpana
Po pięciu miesiącach pisania o absurdach podatku dochodowego ze szczególnym uwzględnieniem progresji podatkowej już miałem coś napisać o podatku VAT, który w Polsce wcale nie jest podatkiem VAT, ale Ministerstwo Finansów ciągle coś nowego wymyśla z opodatkowaniem dochodów. Teraz chce opodatkować podatkiem od osób prawnych spółki komandytowe, które osobowości prawnej nie mają.
Nie jest to zresztą pomysł nowy. W 2013 roku planował to już zrobić minister Rostowski. Skończyło się wówczas na opodatkowaniu spółek komandytowo-akcyjnych. Ich podwójna struktura jeszcze jakoś pozwalała uzasadnić objęcie ich podatkiem od osób prawnych. Klasycznym spółkom komandytowym się upiekło. Ale rząd wicepremiera Kaczyńskiego postanowił być skuteczniejszy w dręczeniu podatników od rządu Premiera Tuska.
Historia jest - jak wiadomo - najlepszą nauczycielką życia, bo najlepiej nas uczy, że jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła. Ale mimo to, zacznijmy od niej. Historia spółek komandytowych sięga XI wieku. We Włoszech zawierano wówczas umowy accomanditaria. Posiadacze zasobów pieniężnych powierzali je kupcom morskim, którzy w trakcie swoich podróży handlowych obracali otrzymanym kapitałem, a po powrocie rozliczali się z osobami, od których go otrzymali. Z czasem umowa ta zaczęła być wykorzystywana również w handlu lądowym. Istota umowy accomanditaria nie odbiegała od dzisiejszych spółek komandytowych. Jeden wspólnik wnosił bowiem swój majątek, lecz pozostawał bierny, drugi natomiast wnosił przede wszystkim swoją aktywność oraz umiejętności.
Statut Boloński z 1583 roku przewidywał, konieczność rejestracji takiej umowy oraz osobistą i solidarną odpowiedzialność komplementariuszy (czyli kupców wykonujących działalność gospodarczą) za zobowiązania takiej spółki. Ci którzy im majątek powierzyli (komandytariusze) ryzykowali tylko powierzony spółce majątek. Bardziej szczegółowe przepisy dotyczące spółek komandytowych pojawiły się we francuskim Kodeksie Handlowym z 1807 roku a później w Powszechnym Niemieckim Kodeksie Handlowym z 1862 roku. W II Rzeczpospolitej ich działalność uregulował Kodeks Handlowy z 1934 roku.
Popularność spółek komandytowych we współczesnej Polsce wynika z tego, że mniejsze przedsiębiorstwa funkcjonują jako jednoosobowa działalność gospodarcza lub w formie spółek osobowych, co wynika z mniejszego formalizmu związanego z ich prowadzeniem. Wśród spółek osobowych spółka komandytowa jest jedyną, która umożliwia ograniczenie odpowiedzialności niektórych wspólników - tych, którzy (jak w średniowiecznych Włoszech) są gotowi powierzyć innym wspólnikom część swojego majątku i tylko tą częścią są skłonni zaryzykować, nie chcąc przy tym angażować się osobiście w działalność operacyjną.
Tyle historii i ekonomii. Teraz czas na podatek. Dochodowy. Gdyby nie on, nie byłoby problemu i coś, co dobrze funkcjonowało przez prawie tysiąc lat mogłoby funkcjonować nadal. Ale mamy podatek dochodowy.
Kilka tygodni temu urzędnicy z Ministerstwa Finansów ogłosili, że spółki komandytowe służą do unikania opodatkowania - czyli do "okradania państwa" przez podatników, powtarzając mantrę z 2013 roku, którą sączyli do ucha ówczesnym decydentom. Potem zakomunikowali, że zmiany są wprowadzane dla dobra podatników i będą dla nich korzystne. A w tym tygodniu Minister Kościński, sam we własnej osobie, oświadczył, że wejdą one w życie jednak nie od 1 stycznia tylko "od maja" 2021 roku. Skoro to są zmiany tak korzystne dla państwa i podatników to po cóż zwlekać?
Zacznijmy od tego słynnego "unikania opodatkowania". Okazało się, że póki co podejrzewanych jest 6 spółek komandytowych! (Sześć)! Co do argumentu drugiego, to nie wiem, jakie korzyści mieliby odnieść podatnicy z podwójnego ich opodatkowania? Korzyść - co oczywiste - ma odnieść Skarb Państwa. Ale nie wiadomo czy odniesie.
Co do wprowadzania nowego podatku dochodowego w trakcie roku podatkowego to z radością przeczytam wyrok Pani Przyłębskiej zmieniający jednolitą, dwudziestoletnią linię orzeczniczą Trybunału Konstytucyjnego, że tak nie ustawodawca robić nie może. Będzie musiał być śmieszny.
A zyski Skarbu Państwa? Faktyczne zwiększenie obciążenia podatkowego spowoduje, że część przedsiębiorców zrezygnuje z prowadzenia działalności w formie spółki komandytowej. Oczywiście nie wszyscy, bo ci, którzy wnieśli do tego interesu nieruchomość, jej tak łatwo nie zabiorą. Ale inni, którzy planowali dopiero w ten sposób swoją nieruchomość wykorzystać już tego nie zrobią. Jak to było ze spółkami komandytowo-akcyjnymi po zmianach w ich opodatkowaniu. Albo.... Jak w XI wieku zaczną być zawierane różne umowy cywilne. Jak accomanditaria. Bez formalnego zawiązywania spółek. Pomysłowość podatników w walce z pazernością poborców podatkowych jest niewyczerpana. Pewnie w ramach walki z unikaniem opodatkowania trzeba będzie znowelizować kodeks cywilny i wyłączyć możliwość zawierania różnych umów nienazwanych, których historia jest nawet o ponad kolejne tysiąc lat starsza. Łatwiej byłoby zlikwidować podatek dochodowy. Nie byłoby czego "unikać".
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze