Felieton Gwiazdowskiego. Z ludowym pozdrowieniem
Na przywitanie z Użytkownikami Interii mam dwie wiadomości: w wyborach możecie głosować, albo i nie. Zresztą samo głosowanie może się odbyć, albo i nie. Ale za to podatki płacić musicie. Państwo potrzebuje pieniędzy na wydrukowanie pakietów wyborczych. I na ich utylizację też. Waszych pieniędzy.
Już Benjamin Franklin, zauważył, że "dwie rzeczy są pewne w życiu: śmierć i podatki". Współcześnie Terry Pratchett dodał z jeszcze większym przekąsem, że "podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku". Nie wiedział, że VAT rozliczamy w Polsce dwanaście razy w roku.
Czasami dzięki podatkom możemy jednak śmierć troszeczkę przechytrzyć. Wykazał to Wojciech Kopczuk w artykule "Dying to Save Taxes".
Analizując dane z deklaracji podatkowych, zauważył, że w dniach bezpośrednio poprzedzających zmiany w podatku od nieruchomości ludzie umierali częściej lub rzadziej niż zazwyczaj w zależności od tego, czy były one korzystne, czy niekorzystne.
Można oczywiście dowodzić, że korzystne zmiany podatkowe życia wcale nie wydłużają. Dane dotyczą bowiem czasów, gdy ludzie umierali w domach i fakt ich śmierci można było zgłosić dzień później. Ale myśl o tym, że siłą woli można powstrzymać, przynajmniej na chwilę, nawet kostuchę, powinna być dla podatników miła. Niestety, nie mogą powstrzymać poborcy podatkowego.
Oczywiście, bez podatków nie byłoby państwa. Jeśli uznajemy, że do czegoś się ono przydaje, musimy płacić podatki. Ale... Po pierwsze, państwo nie musi wydawać aż tak dużo, jak wydaje, więc podatki mogłyby być niższe.
Po drugie, jak pisał Jean Baptiste Say, "nie ma dobrych podatków, są tylko złe, a wśród tych złych jedne są gorsze od drugich". Chodzi więc o to, żeby państwo nie wydawało głupio i niepotrzebnie naszych pieniędzy i żeby pobierało je w sposób jak najmniej dla nas uciążliwy - a to zależy od tego, co się opodatkowuje, w jakim momencie i jak bardzo.
Jak pisał Monteskiusz, "nic nie wymaga większej mądrości i ostrożności niż ustalenie tego, co należy brać od poddanych, a co im pozostawić" bo "złe podatki były przyczyną tej osobliwej łatwości, z jaką mahometanie dokonali swoich zdobyczy. W miejsce nieustannych udręczeń, jakie wymyśliła chciwość cesarzy, ludy spotykały się z daniną prostą, łatwą do płacenia i do ściągania: wolej im było podlegać barbarzyńcom, niż skażonemu rządowi".
Dziś "cesarze" mają dobrze, bo o "barbarzyńców" trudniej, więc szanse na wyzwolenie podatników spod cesarskiego jarzma są mniejsze. A i cesarze są sprytniejsi: nakładają na ludzi podatki, tak, żeby oni tego nie widzieli.
Na przykład z wynagrodzenia brutto pracownika pobierany jest podatek nazywany eufemistycznie "składką na ubezpieczenie emerytalne" w wysokości 9,76 proc. A w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych jest napisane, że wynosi on(a) 19,52 proc. Drugie 9,76 proc. państwo kazało pracodawcy, dla zmylenia pracownika, nie odejmować od jego wynagrodzenia tylko dodawać. Więc pracownik tego nie widzi. Nie tylko zresztą tego. Ponad 20 proc. Polaków uważa, że nie płacą żadnych podatków. Żadnych! Tak uważają! Naprawdę!
Niestety, do podatków stosuje się Prawo Kopernika-Grishama dotyczące pieniędzy: gorszy wypiera lepszy. Podatki też mamy coraz gorsze.
Najgłupszy podatek, jaki ludzkość wymyśliła, to progresywny podatek dochodowy. Nie dlatego nawet, że jest progresywny, ale dlatego, że jest dochodowy - czyli od różnicy między przychodem a kosztem. I jeśli taki podatek jest w dodatku progresywny, to nie może być pobierany jedynie "u źródła" - na przykład w miejscu pracy podatnika. Musi on sam się skrupulatnie rozliczyć z państwem, a to pozwala państwu na skrupulatną inwigilację wszystkich podatników. Bo przecież kilku może chcieć oszukać. A może nawet kilkuset.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
Dlatego - zgodnie z ustawą o kontroli skarbowej - "funkcjonariusze państwowi wykonujący czynności operacyjno-rozpoznawcze mają prawo do obserwowania i rejestrowania przy użyciu środków technicznych obrazu zdarzeń w miejscach publicznych oraz dźwięku towarzyszącego tym zdarzeniom". Bo przecież nie wiadomo, o czym wy tam rozmawiacie, jak idziecie na spacer albo do kawiarni. Może o optymalizacji podatkowej? A jak nie planujecie żadnego podatkowego oszustwa, tylko jakieś małżeńskie, to funkcjonariusze się o tym dowiedzą. Co mogą z taką wiedzą zrobić? Możecie pofolgować wyobraźni. I tak nie wyobrazicie sobie wszystkiego, co mogą.
Dzieje się to w "państwie prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej" - jak stanowi Konstytucja. Takie państwo nie może się troszczyć o prawa jakichś tam konkretnych ludzi (choćby o ich prawo do prywatności), skoro się troszczyć musi o prawa "ludu". Ten niekonkretny "lud" ma jednak swoich konkretnych przedstawicieli. Przebranych w mundury. A czasem nawet i w togi. Ja będę się tu wcielał w rolę adwokata ludzi. Bo - jak pisał Tomasz z Akwinu - "jeżeli panujący wymuszają coś przy użyciu przemocy w sposób niewłaściwy, to jest to rabunek taki sam, jak rozbój na drodze".
Robert Gwiazdowski
Prawnik, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha