Ma być mniej administracji i niższy CIT

Nawet niższa niż 15-proc. stawka CIT w miejsce obowiązującej 19-proc. Liczba etatów w administracji ma zostać obniżona o 10 proc. Deficyt finansów trwale poniżej 3 proc., co otworzy drogę do euro.

Dziś podpisaną już przez premiera Donalda Tuska nominację na wiceministra finansów odbierze prof. Stanisław Gomułka, ekonomista London School of Economics. Ten ekonomista był doradcą Platformy Obywatelskiej w trakcie ostatniej kampanii wyborczej, a wcześniej doradzał kilku ministrom finansów, w tym także Leszkowi Balcerowiczowi.

W rozmowie z Gazetą Prawną przedstawia pięć podstawowych celów swojej działalności w resorcie finansów. Niektóre z jego propozycji są naprawdę rewolucyjne. Jeśli przyjmie je w całości rząd, to będą to dobre wieści dla przedsiębiorców.

Stanisław Gomułka:

Planuję zmiany podatkowe. Rząd powinien utrzymać przyjęte przez poprzedników wprowadzenie od 2009 roku dwóch stawek podatkowych, czyli 18 i 32 proc. Będę też proponował znaczące obniżenie stawki CIT z obecnych 19 proc. do minimum 15 proc. ale chciałbym jeszcze głębszej redukcji. Jednak, czy to będzie możliwe, zależy od szczegółowych wyliczeń i danych, które są w Ministerstwie Finansów.

Od 2004 roku stawka podatku od osób prawnych (CIT) w Polsce została obniżona do 19 proc. z 27 proc. wcześniej. Jednak wpływy do budżetu z tego podatku rosły w ostatnich latach. W 2004 roku były nieznacznie wyższe niż w 2003 roku, w 2006 roku okazały się wyższe prawie o 23 proc. niż rok wcześniej. W 2008 roku budżet ma otrzymać 27,1 mld zł, o 15,5 proc. więcej niż w 2007. Jednocześnie wpływy z CIT stanowią niecałe 12 proc. dochodów podatkowych ogółem. Dochody z podatku VAT to 49 proc., z akcyzy 23 proc., a z PIT 16 proc. dochodów podatkowych.

Zdaniem eksperta PKPP Lewiatan Jeremiego Mordasewicza, obniżka CIT byłaby korzystna i przyniosła przyspieszenie inwestycji firm.

- Pytanie, czy będzie polityczna wola do obniżenia wydatków, aby móc obniżyć CIT. Przecież Irlandia ma 12,5-proc. stawkę CIT. W dłuższym okresie można oczekiwać, że mimo obniżki stawki podatku od osób prawnych wzrosną wpływy z tego podatku - mówi ekspert PKPP Lewiatan.

- Podatek od firm nie ma dla budżetu wielkiego znaczenia, a ogranicza możliwości inwestycyjne. Po trzech latach od ostatniej obniżki poprawił się poziom inwestycji, bo firmy mają więcej środków. A małe i średnie firmy finansują inwestycje głównie z własnych zysków - podkreśla Jeremi Mordasewicz.

Stanisław Gomułka:

Drugim celem jest doprowadzenie do zmniejszenia zatrudnienia w sektorze samorządowym i rządowym w ciągu czterech lat o 10 proc.

Oznacza to, że w ciągu najbliższych czterech lat pracę w urzędach może stracić prawie 30 tys. urzędników. W administracji rządowej, do której należą ministerstwa, urzędy centralne, wojewódzkie, skarbowe, a także inspekcje, pracuje nieco ponad 120 tys. osób. W tegorocznej ustawie budżetowej na administrację rządową zaplanowano 10,4 mld zł. Natomiast w administracji samorządowej zatrudnionych jest 178 tys. pracowników. Ile kosztuje ich zatrudnienie, nie wiadomo.

Witold Gintowt-Dziewałtowski, poseł LiD, takie plany redukcji pracowników uważa za absurdalne.

- Nikt nie udowodnił, że urzędników jest za dużo. Można negować jakość ich pracy, ale nie liczbę - tłumaczy. Ale prof. Józefina Hrynkiewicz, dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, uważa, że zmniejszanie zatrudnienia rocznie o 2,5 proc. to ostrożna i przemyślana propozycja.

- Można ją zrealizować poprzez przeniesienie części zadań do sektora pozaadministracyjnego czy uproszczenie procedur, np. wprowadzenie elektronicznego systemu rozliczania podatków - podkreśla.

Stanisław Gomułka:

Moim zadaniem jest doprowadzenie w ciągu czterech lat do zmniejszenia poziomu tzw. sztywnych wydatków w budżecie z obecnych około 70 do 50 proc. To będzie znaczne uelastycznienie wydatków, ważne szczególnie w okresie gorszej koniunktury.

Budżet 2008 roku przewiduje wydatki na poziomie bliskim 310 mld zł. Według Haliny Wasilewskiej-Trenkner, byłej minister finansów, zrealizowanie tych planów może być bardzo trudne i wymagać zmian instytucjonalno-prawnych.

- Najważniejszy element wydatków stałych to kwestia długu publicznego i obsługi tego długu, na co rocznie idzie około 27-28 mld zł, a druga wielka pozycja to dotacje do systemu ubezpieczeń społecznych, do FUS i KRUS, czyli 50 mld zł. To już więcej niż jedna czwarta zaplanowanych na 2008 rok wydatków - mówi Halina Wasilewska-Trenkner.

- Poza tym wśród sztywnej części budżetu są subwencje dla JST i subwencja oświatowa, czyli około 26-27 mld zł. Kolejna pozycja to świadczenia z pomocy społecznej (ok. 30 mld zł) i wydatki na wojsko na mocy porozumienia z NATO (12 mld zł). Razem to prawie 150 mld zł, a są też jeszcze inne poukrywane w różnych miejscach kwoty - dodaje.

Stanisław Gomułka:

Chcemy poprawić program konwergencji. Nowy program, który w marcu zostanie przedstawiony KE, będzie sugerował znaczne zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych w 2009 i 2010 roku, bo poziom w 2008 roku jest już w pewnym stopniu zdeterminowany. Jednak deficyt 2008 roku powinien być poniżej poziomu 3 proc. PKB, który przewidywał poprzedni rząd. Sytuacja gospodarcza w 2007 roku okazała się zdecydowanie lepsza od planów i dlatego także w 2008 roku deficyt będzie niższy niż 3 proc., podobnie jak w 2009 roku. Mam też nadzieję, że już wkrótce KE zdejmie z Polski tzw. procedurę nadmiernego deficytu.

Aktualizacja programu konwergencji, którą do Brukseli wysłał rząd Jarosława Kaczyńskiego, zakładała spadek deficytu sektora finansów do 3 proc. PKB w 2007 i 2008 roku oraz 2,5 proc. PKB w 2010 roku. Ekonomiści mają wątpliwości, czy uda się wypełnić jeszcze bardziej optymistyczne prognozy.

- Powodzenie tego planu zależy nie tylko od ograniczenia wydatków publicznych, ale także od utrzymania się w kolejnych latach wysokiego tempa wzrostu gospodarczego. Dynamika PKB może nie zależeć tylko od działań polskiego rządu, bo wpływ na tempo rozwoju może mieć ewentualne spowolnienie gospodarki światowej. Dlatego ważne, aby dynamika PKB w Polsce utrzymała się powyżej 4 proc. - mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.

- Poza tym rząd powinien rozwijać partnerstwo publiczno-prywatne, aby to w ramach PPP finansować znaczną część inwestycji przed Euro 2012. Gdyby tak się nie stało, to środki na te inwestycje musiałby znaleźć minister finansów, a to ograniczyłoby możliwość zmniejszenia deficytu - dodaje.

Stanisław Gomułka:

Chciałbym doprowadzić do wzrostu aktywności ludzi w wieku ponad 50 lat - średnio o 1 mln osób w ciągu czterech lat.

Wprawdzie bezrobocie przestało być głównym problemem naszego rynku pracy, ale pozostaje nim niski wskaźnik zatrudnienia. W Polsce pracuje niespełna 60 proc. osób do tego zdolnych, a problem ten dotyczy głównie osób starszych.

- Jeśli porównamy dane dotyczące pracujących osób starszych z krajami UE, to dzieli nas przepaść. Tam pracuje ponad 43 proc. osób w wieku 55-64 lata, u nas 28 proc. - mówi Jan Rutkowski z Banku Światowego.

Te wskaźniki, zdaniem ekspertów, wynikają z nieprzemyślanej polityki dezaktywizacji - przyznawania m.in. wcześniejszych emerytur, rent, zasiłków i świadczeń przedemerytalnych.

- Trzeba z tym skończyć, wprowadzając równocześnie program aktywizacji starszych osób - podkreśla Jan Rutkowski.

Eksperci zwracają więc uwagę, że konieczne jest w dłuższej perspektywie podniesien ie ustawowego wieku emerytalnego, a w pierwszej kolejności trzeba wygaszać i likwidować obowiązujące przywileje emerytalne, które prowadzą do szybkiego opuszczania rynku pracy przez stosunkowo młode osoby. To właśnie za ich sprawą tzw. efektywny wiek emerytalny w Polsce (wiek faktycznego przechodzenia na świadczenia) należy do najniższych w UE. Kobiety korzystają z emerytur w ZUS mając średnio 56 lat, a mężczyźni 57,9 lat. W UE wiek ten wynosi odpowiednio 60,4 i 61,4 lat.

ZUS, wypłacając więc świadczenia dla prawie 8 mln osób, musi więc być zasilany z budżetu gigantycznymi dopłatami. Z ostatniej prognozy jego wydatków i wpływów wynika, że w latach 2008-2012 Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (administruje nim ZUS) zanotuje niedobór wynoszący od 93,8 mld zł do 183,5 mld zł.

SZERSZA PERSPEKTYWA - RYNEK

Poprzedniemu rządowi premiera Jarosława Kaczyńskiego nie udało się przeforsować planu reformy finansów publicznych autorstwa Zyty Gilowskiej. Zakładał on zmiany w organizacji sektora finansów publicznych, likwidację zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych oraz samorządowych funduszy celowych. Według byłej wicepremier miało to przynieść około 8 mld zł oszczędności w ciągu dwóch-trzech lat. Dokonany miał zostać przegląd państwowych funduszy celowych, agencji i państwowych osób prawnych oraz funduszy w Banku Gospodarstwa Krajowego.

PaweŁ Czuryło

Współpraca Bartosz Marczuk i Jolanta Góra

Reklama
Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: ekonomista | PKB | Gomułka | CIT | świadczenia | ZUS | deficyt | stawka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »