PO chce podwyższenia kwoty wolnej do 8 tys. złotych

Podwyższenie kwoty wolnej w PIT do 8 tys. zł z mechanizmem jej waloryzacji i rekompensatami dla samorządów przewiduje projekt PO, nad którym debatował w czwartek Sejm. PiS chce odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu, argumentując to troską o finanse państwa. Podwyższenie kwoty wolnej było wyborczym hasłem PiS w ostatniej kampanii.

Poseł Jan Grabiec przedstawiając propozycję PO projektu nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT) oraz ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego podkreślił, że zmiany są potrzebne w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z jesieni ubiegłego roku.

TK orzekł wtedy, że niezgodny z konstytucją jest przepis ustawy o PIT ustalający stawki podatku w zakresie, w jakim nie przewiduje mechanizmu korygowania kwoty zmniejszającej podatek, czyli kwoty wolnej od podatku, do wysokości zapewniającej co najmniej minimum egzystencji. Przepis ten przestanie obowiązywać 30 listopada 2016 r.

Reklama

Grabiec przypomniał, że w listopadzie ub. roku prezydent Andrzej Duda przedstawił Sejmowi projekt noweli ustawy o PIT. Zdaniem posła nie realizuje on orzeczenia TK, bowiem nie przewiduje mechanizmu korekt a także rekompensat dla samorządów z powodu utraconych dochodów. Zwrócił uwagę, że wpływy z PIT stanowią zarówno dochody budżetu państwa oraz samorządu terytorialnego.

- Podwyższenie kwoty wolnej bez rekompensaty dla samorządów oznaczałoby radykalne zubożenie większości jednostek samorządu, a dla setek z nich byłoby to równoznaczne z praktycznym bankructwem - wyjaśnił Grabiec. Wyliczył, że np. Warszawa straciłaby ok. 900 mln zł rocznie, Poznań - 190 mln zł, Wrocław - ponad 210 mln zł, Gdańsk - ponad 140 mln zł.

Zgodnie z projektem PO, kwota wolna od podatku miałaby wynieść 8 tys. zł w pierwszym roku obowiązywania regulacji, wprowadzono by też mechanizm jej korekty na podstawie wskaźnika inflacji oraz mechanizm rekompensat dla samorządów.

Według Grabca najprostszym rozwiązaniem jest powiązanie zmiany w PIT ze zmianą w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, która podwyższyłaby udziały samorządów we wpływach z podatku. Zaproponowano, by w przypadku gmin wyniósł on docelowo 48,82 proc., w przypadki powiatów - 12,82 proc., a województw - 1,97 proc.

Maria Zuba (PiS) zauważyła, że TK - składający się w większości z sędziów nominowanych przez PO - dopiero cztery dni po ostatnich wyborach parlamentarnych "raczył się pochylić nad losem najuboższych Polaków" i wydał wyrok w sprawie kwoty wolnej od podatku.

- Należy podkreślić, że TK słusznie zauważył problem, ale rodzi się pytanie, dlaczego tego problemu nie zauważył przez osiem lat rządów PO-PSL lub wtedy, kiedy w kampanii prezydenckiej kandydat Andrzej Duda wskazywał na konieczność podniesienia kwoty wolej od podatku - podkreśliła Zuba. Zaznaczyła, że prezydent dotrzymał słowa i przygotował swoje propozycje.

- Procedowany dziś projekt zawiera dobre rozwiązania z punktu widzenia społecznego i praworządności, ale nie uwzględnia możliwości finansowania przyjętych rozwiązań z budżetu państwa One kosztowałyby państwo 20 mld zł rocznie - dodała Zuba. Jej zdaniem, składając taki projekt PO chce przez 100 dni rządów PiS nadrobić swoje ośmioletnie zaległości. Zuba zapowiedziała, że PiS nie zagłosuje za tym projektem i złożyła wniosek o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu.

Jacek Protas (PO) odpowiedział, że projekt autorstwa Platformy to reakcja na bubel prawny przygotowany przez prezydenta.

Genowefa Tokarska (PSL) zwróciła uwagę na propozycję korekty kwoty wolnej o inflację oraz mechanizm, który pozwoli samorządom zachować obecny poziom dochodów. - Analizowany projekt uzupełnia projekt prezydencki, dobrze wpisuje się w orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, rekompensuje ubytek środków jednostkom samorządu terytorialnego i wychodzi naprzeciw zapowiedziom partii rządzącej i prezydenta - podkreśliła posłanka. Zapowiedziała, że jej klub opowie się za dalszymi pracami nad projektem.

Rząd nie przedstawił swojego stanowiska wobec projektu, ale wiceminister finansów Konrad Raczkowski poinformował, że stanowisko MF pozytywne być nie może.

- Projekt w przedłożonej wersji zabezpiecza niejako dochody jednostek samorządu terytorialnego, natomiast całkowicie pomija budżet państwa - powiedział Raczkowski. - Mamy gotowe rozwiązania, które by ten mechanizm korygujący zabezpieczały w sposób pełny, zarówno z punktu widzenia budżetu jednostek samorządu terytorialnego, jak i z punktu widzenia dochodów budżetu państwa - poinformował wiceminister. Jak zaznaczył, rekompensata powinna też dotyczyć niższych dochodów NFZ.

- - - - - -

Co obiecywał Andrzej Duda-kandydat, a co zrobił Duda-prezydent RP? Obniżenie wieku emerytalnego, pomoc frankowiczom, podniesienie kwoty wolnej od podatku, 500 zł na dziecko - przyjrzyjmy się sztandarowym hasłom z kampanii wyborczej i ich losom po objęciu przez kandydata PiS funkcji głowy państwa.

Obniżenie wieku emerytalnego

Kandydat na prezydenta Andrzej Duda mówił: "Chcę jasno zapowiedzieć i zawrzeć umowę ze wszystkimi Polakami: jeżeli zostanę prezydentem, jeśli Polacy mnie wybiorą, jednym z pierwszych projektów, jaki wniosę do Sejmu będzie ustawa przywracająca poprzedni wiek emerytalny" (wypowiedź z 7 lutego 2015).

W drugiej połowie września Andrzej Duda - prezydent RP złożył taki projekt. Parlament ówczesnej kadencji nie zdążył zająć się tą sprawą. 30 listopada - już za rządów koalicji Zjednoczonej Prawicy - prezydent złożył projekt ponownie.

"Zasadniczą propozycją zawartą w projekcie 'ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw' jest przywrócenie wieku emerytalnego obowiązującego w Polsce do końca 2012 r. Wiek przechodzenia na emeryturę będzie więc zróżnicowany ze względu na płeć i będzie wynosił 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Zmiany te obejmą osoby objęte powszechnym systemem emerytalnym (ZUS) oraz rolników (KRUS)" - podkreślono na stronie internetowej prezydenta.

Szałamacha studzi zapał

10 grudnia w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu, a miesiąc później - wysłuchanie publiczne. Choć premier Beata Szydło podczas konferencji prasowej zapewniała, że projekt prezydencki jest zgodny z założeniami programowymi rządu PiS, minister finansów Paweł Szałamacha postawił sprawę jasno: Nie w tym roku. "Tego nie ma w projekcie budżetu" - powiedział dziennikarzom (wypowiedź z 12 stycznia br.).

Na początku lutego minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zapowiedziała, że przyjęcie w tym roku ustawy obniżającej wiek emerytalny jest realne, a możliwy termin wejścia jej w życie to 1 stycznia 2017 r.

W prezydenckim projekcie ustawy napisano, że wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2016 roku.

Podniesienie kwoty wolnej od podatku... i znów Szałamacha

Pod koniec listopada razem z projektem zakładającym obniżenie wieku emerytalnego prezydent złożył projekt dotyczący zwiększenia kwoty wolnej od podatku. Prezydencka nowela zakłada podniesienie kwoty wolnej od opodatkowania z 3091 zł do 8000 zł.

Prawo i Sprawiedliwości przed wyborami parlamentarnymi również postulowało podniesienie kwoty wolnej od podatku. Premier Beata Szydło powtórzyła tę deklarację w expose.

1 grudnia projekt prezydenta skierowano do I czytania na posiedzeniu Sejmu. To odbyło się dzień później. Potem projekt noweli trafił do Komisji Finansów Publicznych. Trwają konsultacje społeczne.

I w tym przypadku zapał prezydenta - w projekcie napisano, że wejdzie w życie 1 stycznia 2016 roku - studzi Paweł Szałamacha.

Minister finansów na początku stycznia zapowiedział, że podwyższanie kwoty zaczęłoby się w 2017 roku i trwało kilka lat.

Pomoc frankowiczom

15 stycznia Kancelaria Prezydenta zaprezentowała projekt ustawy wspierającej frankowiczów.

Jak wyjaśniono w projekcie, istotą pomocy ma być zastosowanie tzw. kursu sprawiedliwego, po którym doszłoby do przewalutowania zobowiązania. Do wyliczenia "kursu sprawiedliwego" ma służyć specjalny i dość skomplikowany algorytm.

"Kurs sprawiedliwy" zaś ma odnosić się do zobowiązań, jakie mieliby kredytobiorcy, spłacając nie kredyt denominowany w walutach obcych, a w złotówkach. (Zobacz TUTAJ).

Prezydencki projekt został wysłany Komisji Nadzoru Finansowego, która policzy skutki regulacji dla stabilności systemu finansowego.

500 zł na dziecko

To jeden z głównych postulatów Andrzeja Dudy, mocno akcentowany podczas kampanii wyborczej. "Program 500 złotych na każde dziecko poczynając od drugiego (dla rodzin o najniższych dochodach na każde dziecko)" - to punkt tzw. umowy programowej Dudy.

Prace nad projektem trwają. Wpłynął do Sejmu 1 lutego, jednak nie jako inicjatywa prezydencka, a projekt rządowy.

Podsumowując - inicjatywa była, ale żaden z przygotowanych przez Andrzeja Dudę projektów nie wszedł w życie - mimo że koalicja rządząca to ta sama opcja polityczna, z której wywodzi się Andrzej Duda, a postulaty obecnego prezydenta pokrywały się w dużej mierze z przedstawianymi przed wyborami założeniami PiS.

- - - - - -

Dlaczego propozycje prezydenta utknęły w Sejmie, mimo że obecny parlament - co pokazał kilkakrotnie - potrafi przyjmować projekty szybko? Kto jest autorem sukcesu Andrzeja Dudy i jakie są relacje prezydenta z prezesem Prawa i Sprawiedliwości? Rozmawiamy o tym z politologiem dr hab. Maciejem Drzonkiem, prof. Uniwersytetu Szczecińskiego.

Justyna Tomaszewska, Interia: Prezydentowi Dudzie wypomina się jego wypowiedź z kampanii wyborczej, w której stwierdził, że prezydent nie może być maszynką do podpisywania ustaw. Dziś właśnie taki zarzut pada pod adresem obecnej głowy państwa.

Dr hab. Maciej Drzonek, prof. US: - Można się z tym zgodzić, chcąc być krytycznym wobec prezydenta. Trzeba jednak zwrócić uwagę na pewien kontekst. Specyficzny, jeśli spojrzymy na cały okres po roku 1990, czyli pierwszych bezpośrednich wyborach prezydenta. Oprócz 2005 roku, nie było takiej sytuacji, żeby prezydent i parlament był wybierany w tym samym roku. Co więcej, prezydent jest utożsamiany z opcją, która wygrała wybory parlamentarne. Opcja ta ma samodzielną większość w parlamencie.

- Pojawiały się zarzuty, że prezydent jest elementem szerszej gry, a za sznurki pociąga ktoś inny. Można tak patrzeć na prezydentury, ale biorąc pod uwagę fakt, że prezydent i parlament są z tej samej opcji politycznej, dziwnym byłoby, gdyby te dwa ośrodki władzy nie współpracowały. Ta współpraca może wówczas przybrać taką formułę, w której prezydent podpisuje to, co większość parlamentarna sobie zażyczy. Krytycy będą wówczas mówili, że głowa państwa jest maszynką do podpisywania. Jeśli PiS i wywodzący się z tej opcji prezydent chcą wprowadzić zapowiadane z kampanii zmiany, dziwne byłoby, że prezydent próbuje coś blokować.

O ile prezydent nie blokuje tego, co ustali Sejm i Senat, i stosunkowo szybko podpisuje ustawy, to w drugą stronę to do końca tak nie działa. Mam na myśli m.in. kwestie dot. obniżenia wieku emerytalnego czy podniesienia kwoty wolnej od podatku. W złożonych przez Andrzeja Dudę projektach podano datę wejścia w życie: 1 stycznia 2016. Mamy luty, a minister Szałamacha mówi jasno: "nie teraz".

- Polityka zapowiadana w kampaniach wyborczych zawsze różni się od polityki realnej. Wtedy, kiedy ta polityka zderzy się z możliwościami, o których mówi właśnie Paweł Szałamacha. Minister finansów jest od tego, żeby politykę urealniać.

- Oczywiście, to wizerunkowo uderza w PiS, który nie realizuje np. kwestii podniesienia kwoty wolnej od podatku, która była bardzo mocno - może nawet przesadnie - eksponowana podczas kampanii wyborczej. Tłumaczenie, że wszystkiego nie możemy zrobić w pierwszym roku, jest w pewnym stopniu do przyjęcia. Wybory odbyły się jesienią, budżet był już w dużej mierze przygotowany.

Ciśnie się na usta pytanie: dlaczego wcześniej nie przewidziano, że miejsca w budżecie nie będzie w 2016 roku?

- Są dwie odpowiedzi na to pytanie: albo wiedziano i mimo to w kampanii wyborczej szermowano tymi hasłami. Albo po wygranych wyborach, po zajrzeniu do kasy państwa, zobaczono, jak jest naprawdę. Nie wiemy, jak jest naprawdę.

Jak pan określi dzisiejsze relacje Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim?

- Są bardzo specyficzne, dlatego że rola Jarosława Kaczyńskiego jest na polskiej scenie politycznej bardzo specyficzna. Można kolokwialnie powiedzieć, że Polska ma teraz "system rządów prezesa". Przecież autorem sukcesu PiS jest właśnie Jarosław Kaczyński. On wskazał Andrzeja Dudę na kandydata na prezydenta. Wówczas mało kto wróżył Dudzie sukces. Kaczyński na twarz kampanii wyborczej i premiera wskazał Beatę Szydło.

- Z pewnością możemy mówić o dobrych relacjach i pewnej specyfice sprawowania władzy. Trudno się dziwić temu, że prezydent Duda - oczywiście, jeśli to się dzieje w granicach przewidzianych przez konstytucję - konsultuje decyzje z prezesem Kaczyńskim. Czy tak się naprawdę dzieje - nie wiem.

- W mojej opinii, prezydent powinien odpowiadać na głos społeczeństwa, wychodzić z inicjatywą i modyfikować rozwiązania, które są przyjmowane w Sejmie i Senacie. Chociażby kwestia 500+, która była podnoszona przez prezydenta i PiS w kampaniach ma wiele wątków do dopracowania - np. kwestia rodziców, którzy mają więcej niż jedno dziecko, ale tylko jedno z nich ma mniej niż 18 lat - starsze już studiuje, a młodsze chodzi do podstawówki.

W politycznym światku spekuluje się - pisze Andrzej Stankiewicz na łamach "Rzeczpospolitej" (3.02.2016) - że wojna Kaczyńskiego z Trybunałem miała służyć głównie pokazaniu Dudzie miejsca w szyku. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

- Nie sądzę, żeby celem całej gry z TK było osaczenie prezydenta. Gdyby PiS chciało to zrobić, nie musieliby zaczynać gry z Trybunałem, tylko zrobić to w mniej widoczny sposób.

Jaki był skutek tych działań?

- W polityce jest czasem tak, że jak się przestawi jeden klocek, to nie wiadomo, ile ich jeszcze się przesunie. Dopuszczam też taką tezę, że nikt nie przewidywał, że sprawa TK dojdzie do takiego punktu.

Rozmawiała Justyna Tomaszewska

Pobierz darmowy: PIT 2015

PAP
Dowiedz się więcej na temat: chciał | kwota wolna od podatku
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »