Rząd pozytywnie o projekcie zakazu sprzedaży w szkołach m.in. chipsów
Rząd pozytywnie zaopiniował we wtorek poselski projekt ustawy, która ma wyeliminować ze sprzedaży i podawania w szkołach "śmieciową żywność", m.in. słone przekąski oraz gazowane napoje. Ma to zapobiec nadwadze i otyłości dzieci i młodzieży.
Jak powiedział we wtorek po posiedzeniu rządu minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz, ministrowie jednogłośnie pozytywnie zaopiniowali projekt zgłoszony przez PSL. Zaznaczył, że teraz liczy na jak najszybsze przyjęcie projektu przez Sejm.
Wyjaśnił, że na mocy ustawy zakazana byłaby w placówkach edukacyjno-oświatowych sprzedaż m.in. chipsów oraz wysoko słodzonych napojów. - To, to wszystko, co wpływa później na zły stan zdrowia, bo oddziałuje na wszystkie czynności organizmu, a przede wszystkim prowadzi do otyłości, która zagraża nie tylko, gdy jesteśmy dziećmi, ale rzutuje na późniejsze etapy życia każdego człowieka - powiedział.
PSL chce, by zakazem objęte były szkoły, przedszkola oraz placówki opiekuńczo-wychowawcze. Szef klubu PSL Jan Bury wyjaśnił, że chodzi o 40 tys. placówek, w których uczy się ok. 4,5 mln dzieci i młodzieży.
W myśl projektu zakazana byłaby sprzedaż żywności o takiej zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych, soli i cukru, które spożywane w nadmiarze mogą być przyczyną wielu przewlekłych chorób dietozależnych. Chodzi m.in. o niektóre ciastka, produkty mleczne i zbożowe, dżemy i marmolady, a także napoje gazowane i niegazowane oraz energetyzujące, przekąski, produkty typu fast food i instant.
Produktów takich nie można byłoby też reklamować, prezentować i promować na terenie szkoły i w jej otoczeniu.
W przypadku naruszenia zakazu sprzedaży lub podawania ww. produktów, dyrektor placówki oświatowej ma mieć prawo do rozwiązania umowy z podmiotem handlowym - bez zachowania terminów wypowiedzenia i odszkodowania.
Projekt zobowiązuje też ministra zdrowia do przedstawiania Sejmowi raz na dwa lata szczegółowego sprawozdania z realizacji ustawy, a zwłaszcza informowania o liczbie naruszeń jej przepisów.
Według komunikatu CIR, przed uchwaleniem ustawy konieczne będzie dostosowanie projektu do obowiązującego prawa, a zwłaszcza prawodawstwa Unii Europejskiej.
"Rząd przede wszystkim zwraca uwagę, że poselski projekt nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia ustanawia dodatkowe wymagania dotyczące środków spożywczych, które nie wynikają z prawa Unii Europejskiej. Oznacza to, że proponowane regulacje (...) muszą uzyskać akceptację Komisji Europejskiej i innych państw członkowskich UE, przed ich uchwaleniem. Brak notyfikacji naraziłby Polskę na odpowiedzialność z powodu naruszenia prawa unijnego" - brzmi komunikat.
Napisano w nim także, że zdaniem rządu należy się zastanowić, czy cel wskazany przez posłów, tj. wzmocnienie ochrony zdrowia dzieci, można osiągnąć innymi środkami np. przez edukację i propagowanie zdrowego stylu życia oraz aktywności fizycznej.
CIR informuje ponadto, że zdaniem rządu zakazem należałoby objąć także inne instytucje m.in. młodzieżowe ośrodki wychowawcze, młodzieżowe ośrodki socjoterapii i specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze.
Rząd nie popiera z kolei propozycji, by zakazana była sprzedaż produktów mlecznych o podwyższonej zawartości cukru. "Zdaniem rządu, wszystkie produkty mleczne (mleko, napoje mleczne, jogurty, kefiry i maślanki), powinny być dostępne w takich placówkach, bo dzieci mają znaczne niedobry wapnia w diecie, a mleko i jego przetwory są cennym źródłem nie tylko tego pierwiastka, a także białka zwierzęcego i witamin z grupy B" - napisano w komunikacie.
Rząd uważa też, że w razie złamania zakazu dyrektor placówki oświatowej powinien mieć nie prawo, a obowiązek rozwiązania umowy z podmiotem handlowym.
"W opinii rządu, obowiązek sprawozdawczy nałożony na ministra zdrowia (...) będzie miał niewielkie znaczenie edukacyjno-informacyjne i nie spowoduje poprawy sytuacji w tej dziedzinie. Rząd uważa, że informacje o nieprzestrzeganiu ustawy lepiej byłoby przekazywać organom prowadzącym lub nadzorującym szkoły i inne instytucje oświatowe" - informuje CIR.
Jak nie wiesz, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Niewykluczony jest następujący scenariusz - rząd Tuska wprowadza ograniczenia w sprzedaży niezdrowego jedzenia w szkołach. Akcja zdobywa poklask społeczny i rząd uderza na całego. Nie zabrania dorosłym zakupów, lecz obciąża je dodatkowym podatkiem, czyli zdobywa forsę wydartą pożeraczom coli i chipsów i jeszcze wmawia im, że to dla ich dobra. W 2011 roku przykład jak garbować skórę konsumentów dali Węgrzy. Teraz rząd jest na etapie badania nastrojów społecznych.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL