To prawie pewne: w 2018 r. koniec liniowego podatku dla przedsiębiorców
Zapowiada się, że rok 2017 będzie ostatnim, w którym przedsiębiorcy będą mogli rozliczać się z fiskusem wg liniowej, 19-proc. stawki PIT. Wprawdzie nowy podatek, który chce wprowadzić rząd, nadal pozostaje tajemnicą, ale z wypowiedzi przedstawicieli administracji wynika, że "liniowcy" - którzy stanowią 23-24 proc. wszystkich prowadzących działalność - muszą liczyć się z dużym wzrostem obciążeń podatkowych.
Stawka liniowa dla przedsiębiorców w PIT obowiązuje w Polsce od 2004 r. Pozwala przedsiębiorcom płacić podatki w wysokości 19, ale w zamian za rezygnację ze wspólnego rozliczania się z małżonkiem, z możliwości korzystania z ulg podatkowych oraz z kwoty wolnej.
Te obostrzenia powodują, że jest ona najbardziej korzystna dla tych, których dochód przekracza 100 tys. zł.
Ale mimo to w roku 2014 (ostatnie dostępne dane) korzystało z niej 473 tys. przedsiębiorców. W stosunku do 2004 r. liczba "liniowców" więcej niż się podwoiła.
Takie wyniki oznaczają, że liczba "liniowców" jest bardzo duża. W 2014 r. było nieco ponad 2 mln aktywnych mikrofirm. Czyli z jednej stawki korzystała co czwarta osoba prowadząca działalność gospodarczą. I co czwarty przedsiębiorca musi się liczyć z wyraźnym wzrostem podatków.
Na to, że dni podatku liniowego wskazuje m.in. wypowiedź Henryka Kowalczyka, ministra w KPRM, dla "Pulsu Biznesu". W wywiadzie dla tej gazety Kowalczyk powiedział m.in., że "znika liniowość". Jako że nowy podatek ma być progresywny, opłacający stawkę liniową muszą liczyć się z wyraźnym wzrostem poziomu opodatkowania. Przy założeniu, że rząd po prostu likwiduje stawkę liniową, nie dokonując żadnych innych zmian, opodatkowanie przedsiębiorców rozliczających się w ten sposób w niektórych przypadkach wzrosłoby o jedną trzecią.
Tyle że plany rządu są szersze. W wywiadzie dla "Pulsu Biznesu" minister Henryk Kowalczyk wspominał o takich zmianach w rozliczeniach dotyczących m.in. przedsiębiorców, że łączne opodatkowanie ich dochodów mogłoby sięgnąć nawet 40 proc.
Proste przeliczenie pokazuje, że w przypadku przedsiębiorców o dochodach 187 tys. rocznie (taki był średni dochód "liniowców" w 2914 r.) oznaczałoby to wzrost w stosunku do obecnej sytuacji o 65 proc., zaś w przypadku uzyskujących dochód na poziomie 250 tys. zł rocznie - aż o 75 proc.
A jak zmieniłaby się sytuacja osób o dochodzie z działalności na poziomie 100 tys. zł? Niestety, nie wiadomo. We wspominanym wywiadzie minister mówi, że nowy podatek ma zostać tak ustawiony, że progresja kończy się w okolicach 150 tys. zł. To sugerowałoby, że wtedy właśnie poziom opodatkowania dochodu sięgnie 40 proc. Na dodatek nie jest pewne, czy i jak będzie funkcjonować kwota wolna od podatku.
Obecna, na poziomie 3 tys. zł rocznie, ma zostać podniesiona - do 8 tys. zł, ale Kowalczyk w "Pulsie Biznesu" stwierdził, że będzie ona korzystna dla najmniej zarabiających. To może oznaczać, że kwota wolna będzie maleć wraz z wysokością dochodu.
Jest jeszcze jeden czynnik, utrudniający szacowanie skutków zmian - i to nie tylko dla osób rozliczających się liniowo, ale dla wszystkich przedsiębiorców.
Mianowicie obecnie każdy z elementów składających się na opodatkowanie przedsiębiorców ma inną podstawę. I tak składka na ubezpieczenie społeczne obecnie liczona jest od kwoty 2433 zł (60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego) i jest płacona bez względu na to, czy przedsiębiorca ma przychód.
Składka zdrowotna jest liczona od 3210,6 zł (75% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w czwartym kwartale 2015 r.) i również należy ją opłacać bez względu na to, czy przedsiębiorca uzyskuje w ogóle przychód, choć wtedy można ją odzyskać na koniec roku (wlicza się ją bowiem do podatku). A sam podatek liczy się od dochodu, a więc różnicy między przychodem a kosztami.
Przy jednolitym podatku należałoby się spodziewać unifikacji podstaw. To rozwiązanie jednak byłoby bardzo niekorzystne dla przedsiębiorców, bo jeszcze mocniej zwiększyłoby obciążenie ich zysków. Jednak Henryk Kowalczyk w PB stwierdził, że ubezpieczenie emerytalne pozostaje (i że jego stawka, nieco ponad 19,5%, ma być minimalną stopą podatku). Jednocześnie dodał, że planowana jest redukcja składek ubezpieczeniowych z "1200 zł do 500 zł". Tutaj także ma zostać wprowadzona progresja - czyli wzrost składek - ale nie wiadomo, jak będą one liczone i jaka w takim razie będzie górna wartość składki.
Jak widać - jest jeszcze sporo niewiadomych, dotyczących jednolitego podatku. Nie wiadomo, ani jak będzie liczony, ani jakie będą stosowane odliczenia (składki na ZUS odlicza się od przychodu, co obniża podstawę - nie wiadomo, czy ta zasada się ostanie). Pewne jest jednak już to, że podatek linowy w roku 2018 zniknie z polskich przepisów. I ci, którzy z tego rozwiązania korzystają, muszą się liczyć z wyraźnym wzrostem poziomu opodatkowania.
Nie wiadomo, czy ten wzrost obejmie także przedsiębiorców rozliczających się według skali. Ale ci, którzy mają spory dochód, również muszą się z tym liczyć. Zasada, dotycząca zmian w podatkach, mówi bowiem, że jeszcze nikt nigdzie nie decydował się na reformę całego systemu opodatkowania tylko po to, aby podatnicy łącznie zapłacili mniej. Do tego wystarczy zwykła obniżka. Reformy robi się po to, aby zebrać łącznie więcej pieniędzy, nawet jeśli jakaś grupa na rozwiązaniu skorzysta.
Marek Siudaj, Tax Care