W skrócie
- Działka pod CPK w Zabłotni, sprzedana w 2023 r. wiceprezesowi firmy Dawtona, wraca do Skarbu Państwa.
- Minister Krajewski wymienia trzy grupy winnych w aferze z działką - w jednej z grup miały już miejsce dymisje i degradacja, w innej skierowano zawiadomienia do prokuratury.
- Szef KOWR Henryk Smolarz otrzymuje na razie "żółtą kartkę" z zapowiedzią możliwej "kartki czerwonej", jeśli nie usprawni działania tej instytucji.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Na początku swojego wystąpienia Stefan Krajewski podkreślił, że strategiczna działka pod CPK w Zabłotni, o powierzchni 160 ha, trafia z powrotem do zasobu własności rolnych Skarbu Państwa. Sprzedana w 2023 roku za 22,8 mln zł ma zostać odkupiona za tę samą kwotę na mocy porozumienia z wiceprezesem firmy Dawtona Piotrem Wielgomasem o odkupie gruntu.
Afera z działką dla CPK. Minister: Kontrola wykazała przebieg nieprawidłowości
Niezależnie od rozwiązania tej sprawy, organy państwa badają, jak doszło do nieprawidłowości przy sprzedaży działki i jak zachowały się poszczególne osoby na decyzyjnych stanowiskach.
- Dla mnie nie ma świętych krów (...) ale też dla mnie nie ma polowań na czarownice - powiedział minister rolnictwa, wskazując, że jego celem było wyjaśnienie sprawy, a nie "szukanie haków".
- Tak, kontrola wykazała szereg nieprawidłowości - przyznał Stefan Krajewski. Według szefa resortu rolnictwa, w "aferze w Zabłotni" są trzy grupy winnych.
Trzy grupy winnych, w jednej zwolnienia i degradacje
Pierwsza grupa, w której - wedle słów ministra - "jak wskazują okoliczności, mogło dojść do złamania prawa", to ówczesny wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski, który "przekroczył uprawnienia bądź nie dopełnił obowiązków" oraz ingerował w działania urzędników i departamentów, a także ówczesne władze Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), które "w sposób świadomy i konsekwentny blokowały przekazanie działek dla CPK". - W tej grupie poszły wnioski do prokuratury - powiedział szef MR.
W drugiej grupie są "długoletni pracownicy KOWR, którzy świadomie przetrzymywali dokumenty, wydłużali terminy, utrudniali procedowanie niezwykle ważnych spraw". - W tej grupie są już zwolnienia lub degradacja z powierzonych stanowisk, na które te osoby awansowały za rządów PiS, ale to nie kończy sprawy - bo dziś musimy wyjaśnić, czyim interesem te osoby się kierowały.
Grupa trzecia to osoby działające już po zmianie rządu i nowe kierownictwo KOWR, "którzy szkodę już zastali". - I szkodę swoich poprzedników naprawili - podkreślił Stefan Krajewski. - Pozyskali działkę za cenę sprzedaży i bez straty, ale którzy, jak wykazała kontrola, mogli działać szybciej, sprawniej, bardziej skrupulatnie i sumiennie. Jednak ich niedbałość kontra konkretna szkoda, strata dla Skarbu Państwa i łamanie prawa przez przez poprzedników to dwie odrębne rzeczywistości.
- Zrównanie tych trzech grup w wyciąganiu konsekwencji, z czym nie mam problemu, byłoby jawną niesprawiedliwością - stwierdził minister.
Dla Henryka Smolarza dziś "żółta kartka", w razie konieczności będzie i czerwona
- Zatem, jeśli mnie zapytacie, czy zdymisjonuję dyrektora Smolarza, odpowiem: nie, dzisiaj nie. Dzisiaj jest męska rozmowa i żółta kartka dla dyrektora, w ogóle dla całego kierownictwa, bo nie będę tolerować opieszałości czy braku reakcji na pisma, które wpływają, na sprawy, które są niezwykle ważne, do których dochodziło - co potwierdziły wyniki kontroli.
Minister w nieco żartobliwym tonie dodał, że jeśli można odpowiedzieć na jakieś pismo w 14 dni, to on sam oczekuje, że KOWR odpowie na nie w ciągu 14 godzin, a jeśli trzeba poszukać rozwiązania jakiegoś problemu w trzy tygodnie, on oczekuje, że sensowne, merytoryczne i zgodne z prawem rozwiązanie będzie przedstawione w ciągu trzech dni.
- Wnioski z przeprowadzonej kontroli są dla mnie jednoznaczne. KOWR musi zmienić swoje procedury na działanie sumienne, staranne, by bez zbędnej zwłoki działać - i tego ma pilnować dyrektor Smolarz i kierownictwo KOWR.
Podkreślił, że trzeba też przyspieszyć współpracę z CPK, co on sam ze swej strony deklaruje - i ma nadzieję, że druga strona pozytywnie odpowie na to wezwanie.
Oczekiwania ministra są takie, aby podobne wypadki w przyszłości były wyeliminowane. - Też oczekuję zmiany stylu i pracy, i zarządzania. Nie chcę samego przyspieszenia procedur. (...) Oczekuję merytoryki, sumienności, uczciwości - jeśli w tym nie spotkam się czy z dyrektorem Smolarzem, czy z kimkolwiek innym, nie będę miał oczywiście problemu z kartką czerwoną.
Dopytywany przez dziennikarzy, podkreślił, że rozmowa z Henrykiem Smolarzem odbyła się. Podkreślono podczas niej, że sytuacje takie jak "afera w Zabłotni" mają się nie powtarzać, a KOWR ma działać sprawnie i transparentnie.
Formalna procedura związana z przekazywaniem działki w Zabłotni z powrotem do Skarbu Państwa trwa (jej przebieg warunkuje działanie instytucji państwa) i Stefan Krajewski wyraził nadzieję, że zostanie ona zakończona "jak najszybciej".
"Afera w Zabłotni" wybuchła po tym, jak Wirtualna Polska ujawniła, że w 2023 r., niedługo przed oddaniem władzy przez PiS, ministerstwo rolnictwa wydało zgodę na sprzedaż wiceprezesowi Dawtony działki o powierzchni 160 ha w tej miejscowości. Na gruncie tym miała przebiegać linia kolei dużej prędkości z Warszawy do lotniska CPK. Działka należała wówczas do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.












