W kwestii reparacji "większość niemieckich polityków jest przekonana, że to, co komunikuje nowy prezydent Polski (Karol Nawrocki), nie jest kierowane do Niemiec, lecz do samych Polaków" - ocenił Hofreiter.
Jego zdaniem "rozmowy o reparacjach same w sobie niewiele pomagają", choć w kontekście Polski "Niemcy powinny bardziej doniośle uznać to, co wydarzyło się podczas II wojny światowej".
"Naprawdę dobry" jest za to, zdaniem Hofreitera, pomysł pełnomocnika rządu Niemiec ds. współpracy z Polską, Knuta Abrahama, dotyczący gwarancji bezpieczeństwa.
Reparacje są daleko
Podczas swojej pierwszej wizyty w Berlinie we wrześniu Nawrocki ponowił żądanie, by Niemcy wypłaciły Polsce reparacje wojenne, zapowiedział też powołanie zespołu, który zajmie się tą kwestią. Polski prezydent zaznaczył konieczność zadośćuczynienia Polsce, dodając, że Niemcy mogłyby zacząć spłacać reparacje, budując siłę polskiego wojska i jednocześnie wschodnią flankę NATO. Niemiecki rząd podtrzymał swoje dotychczasowe stanowisko, że kwestia reparacji została prawnie uregulowana i jest zamknięta.
Przed wizytą Nawrockiego Abraham powiedział, że potrzebne jest "nowoczesne przełożenie" historycznej odpowiedzialności Niemiec wobec Polski i zasugerował, że mogłoby to przyjąć formę pogłębionej współpracy w kwestiach bezpieczeństwa.
Na pytanie PAP, dlaczego niemiecka prokuratura ściga osoby podejrzane o uszkodzenie gazociągu Nord Stream, Hofreiter odparł, że w "Niemczech wiele osób, w tym (...) prokuratura, uważa (to) za przestępstwo". Zastrzegł przy tym, że sam był "zawsze całkowicie przeciwny" temu gazociągowi. "Ten projekt to była wielka głupota niemieckiej polityki" - ocenił.
Deputowany Bundestagu ostrzegł, że w Niemczech wciąż są politycy, którzy "liczą na tani gaz ziemny z Rosji". Dotyczy to jego zdaniem m.in. prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AFD), choć "podobnie myślących da się znaleźć także w (chadeckiej) CDU i (socjaldemokratycznej) SPD".
Putin nie boi się Europy
Polityk Zielonych wyraził przekonanie, że do ostatnich rosyjskich prowokacji wobec krajów europejskich dochodzi, bo "Rosjanie mają sporo problemów na froncie w Ukrainie", a ich "letnia ofensywa w znacznej mierze się nie powiodła".
- Rosjanie uważają, że Europa nie jest wystarczająco silna. Widzą też, że (prezydent USA) Donald Trump jest słaby, a jego słowo nic nie znaczy. Myślę, że działają tak ze względu na chęć odwrócenia uwagi od porażki na froncie w Ukrainie oraz przez słabość Europy - skomentował Hofreiter.
Jego zdaniem Putin "w ogóle nie boi się Europy i ma ku temu dobre powody".
- Jesteśmy zbyt ostrożni, by przejąć zamrożone aktywa (państwa rosyjskiego - PAP). Mimo tego, co robi Putin, wciąż nie nałożyliśmy sankcji na produkty ropopochodne. Węgry i Słowacja nadal kupują od Rosji paliwa kopalne, tym samym finansując wojnę. Jeśli chodzi o energetykę jądrową, to nie mamy żadnych sankcji. (Rosyjski państwowy koncern nuklearny) Rosatom robi w Europie, co chce. Musimy być dużo bardziej zdecydowani i silniejsi - wezwał rozmówca PAP.
Hofreiter nie wykluczył, że ostatecznie w Ukrainie mogą zostać rozmieszczone siły europejskie, w tym niemieckie, ale najpierw "Ukraina musi otrzymać wystarczającą ilość broni, by Rosja zgodziła się na rozejm". Obecnie "Rosja nie ma powodu, by kończyć wojnę, dla Putina kontynuowanie jej jest akceptowalne, a nawet korzystne" - zauważył.
Poproszony o skomentowanie słów ministra obrony Niemiec Borisa Pistoriusa, że niewiele da się zrobić z rosyjskimi dronami latającymi na niemieckim niebie, Hofreiter ocenił, że taka wypowiedź to połączenie technicznych ograniczeń i politycznej kalkulacji.
- Pewnie rzeczywiście trudno coś zrobić, Pistorius nie jest w końcu ministrem od wczoraj, tylko od kilku lat. Myślę, że teraz musimy uczyć się od Ukraińców, jak niszczyć drony. W Ukrainie cykl innowacji w oprogramowaniu dronów wynosi od dwóch do czterech tygodni - powiedział.
W kontekście Ukrainy polityk Zielonych pozytywnie ocenił zmianę w sferze symbolicznej, odkąd szefem rządu został chadek Friedrich Merz.
- Bardzo się ucieszyłem, gdy krótko po objęciu urzędu Merz odwiedził Ukrainę. Ale na końcu ważniejsze od słów są czyny, a tu wciąż jest problem - podkreślił.
- (Poprzedni kanclerz Niemiec Olaf) Scholz zawsze mówił, że nigdy nie przekaże rakiet (manewrujących) Taurus. Merz, gdy był w opozycji, mówił, że je przekaże. A teraz (po objęciu władzy - PAP) tego nie robi - zauważył szef komisji niemieckiego parlamentu.
Dodał przy tym, że "Niemcy są przeciwne zajęciu zamrożonych rosyjskich aktywów". Przypomniał, że gdy Bundestag zniósł ograniczenia budżetowe, to na kredyty dla Ukrainy "ministerstwo obrony poprosiło o 15 mld euro, ale ministerstwo finansów przyznało 9 mld, przy milczeniu Merza".
- Robimy więcej, ponieważ zmieniliśmy konstytucję. To pod naciskiem Zielonych udostępniono nowe fundusze, nie tylko na amunicję i czołgi, ale także na wywiad, satelity, obronę cywilną i pomoc dla Ukrainy. Choć procedury w Niemczech wciąż są bardzo powolne - skwitował Hofreiter.