Dla kobiet nie będzie litości

Kobiety pracujące w hipermarketach mówią wprost: duże sieci handlowe nie będą chciały nas zatrudniać aż do 67. roku życia. Wybiorą młodsze - bardziej wydajne i bez chorób zawodowych. W handlu pracodawcy już dziś pozbywają się sześćdziesięciolatków.

Justyna Krawczyk pracuje w hipermarketach od 13 lat, obecnie w Praktikerze na Śląsku.

- Mam 51 lat, stale dokucza mi kręgosłup, mam zwyrodnienia kręgów szyjnych. Ale nawet młodsze ode mnie dziewczyny, po 37, 40 lat, też cierpią z powodu bólów kręgosłupa. A od dźwigania ciężarów bolą też nas ręce - opowiada. - Pracujemy bardzo ciężko przez 7 godzin i 45 minut dziennie, bo przysługuje nam 15 minut przerwy. Non-stop pod nadzorem kamer. Jeśli człowiek na dłużej by przysiadł, zostałoby to szybko wychwycone.

Jest pracownikiem punktu przyjęcia towarów. Odpowiada za właściwy rozładunek TIR-ów, które przyjeżdżają do magazynu. - Zdarzało się już, że kiedy koledzy zachorowali, musiałam pomagać przy rozładunku ciężkich towarów. My, kobiety, zwykle bierzemy te lżejsze. To męcząca praca, bez przerwy w ruchu. A jeszcze w starych sklepach nie ma klimatyzacji, w zimie tworzą się przeciągi, a w lecie doskwiera zaduch i wysokie temperatury. Dwa lata temu dostałam przez to zapalenia zatok i byłam operowana. Nie wyobrażam sobie pracy do 67. roku życia w tak trudnych warunkach.

Reklama

Pobierz darmowy: PIT 2011

We wtorek 24 kwietnia br. o godz. 14:00 zapraszamy na czat z doradcą podatkowym

Przerzucają tony towarów

Justyna Krawczyk podkreśla, że nie tylko kobiety zatrudnione przy rozładunku towarów są narażone na przeciążenia kręgosłupów.

- Kasjerki przez kasy przerzucają tony produktów. Zatrudnia się je na 3/4 etatu, argumentując to ciężką pracą. Tyle, że przez to mniej zarabiają, a i o wysokich emeryturach mogą sobie pomarzyć.

Dźwiganie ciężarów to niemal codzienność kobiet zatrudnionych w sieci Tesco. - Jest za mało pracowników w sklepach. Ja przyjmuję dostawy i wklepuję dane do komputera. Dźwigam kartony i paczki. Czasami pomagają w tym usłużni dostawcy. Cały czas jest zajęcie - relacjonuje Beata Michajluk z "S" w Tesco. - Braki kadrowe powodują, że bywa naprawdę ciężko. Gdy ktoś zachoruje, inni muszą go zastąpić. Dlatego zdarza się, że dziewczyna obsługuje np. trzy stoiska: wędlin, serów i ryb. Dosłownie biega od stoiska do stoiska, a i tak słyszy ciągłe połajanki: "Przejdź tu, szybciej, teraz przejdź tam, klienci czekają".

Beata Michajluk odpowiada za rozładunek towarów, który kierowcy przywożą z magazynu centralnego.

- Towar rozkładamy na wózki. Nawet pojedynczy karton bywa bardzo ciężki, niektóre ważą po 30 kg, np. z konserwami czy olejem. Większość tej pracy wykonują mężczyźni zatrudnieni jako kontrolerzy. Ale gdy któryś przebywa na chorobowym, trzeba go zastąpić. Zdarza się wtedy, że i kobiety uczestniczą w przekładaniu dużych kartonów. Zawozimy towar do chłodni. Stamtąd kobiety z działu nabiał czy mięso same muszą ściągać skrzynki z palet i wyłożyć np. mięso na lady. Skrzynki ważą po 20 kilo. Nic dziwnego, że te panie odczuwają ból rąk, stawów, kręgosłupa. Zdarzają się zwolnienia lekarskie z tego powodu. Firma nie zatrudnia tymczasowo nikogo na ich miejsce. Przez agencje pracy tymczasowej angażuje się osoby w okresach przedświątecznych.

Praca do 67. roku życia? Dołącz do dyskusji na FORUM INTERIA.PL

Kobiety nie wierzą premierowi

Zadaniem pracowników Tesco z innych działów jest także wspomaganie w razie potrzeby kasjerów.

- Na sygnał są wołani i siadają przy kasach, bo Tesco promuje szybką obsługę klientów, by nie było kolejek - wyjaśnia Michajluk. - Tyle, że w tym czasie dany pracownik nie może wykonywać swoich podstawowych obowiązków, czyli np. wykładać towaru na półki. Potem zaczyna się gonitwa, nadrabianie "straconego" czasu.

Kobiety z dużych sieci handlowych nie wierzą, że będą mogły pracować do 67 lat.

- Pracodawca już dziś nie chce zatrudniać osób po sześćdziesiątce, bo mogą pracować trochę wolniej, a jemu zależy na wydajności. Starszym pracownikom woli dać wyższe odprawy i w ten sposób się ich pozbyć - mówi Justyna Krawczyk. - To wina państwa, które pozwala na to, by korporacje tak traktowały polskich pracowników i płaciły im tak niewiele. W niemieckim Praktikerze zarabia się od 1400 euro wzwyż, a zatrudnieni korzystają z osłon socjalnych. Polscy pracownicy są traktowani jak niewolnicy.

Także Beata Michajluk uważa, że jej firmie nie będzie zależało na utrzymywaniu miejsc pracy dla sześćdziesięciolatków.

- Zatrudnianie kobiet w hipermarketach do 67 lat? Nie żartujmy. Zresztą nie wyobrażam sobie, że kobiety będą fizycznie w stanie tak długo pracować. Patrzę na zatrudnione u nas panie, które mają po pięćdziesiąt kilka lat. One są naprawdę zmęczone i zestresowane. Bo tu jest cały czas nerwówka i duży wysiłek. W niektórych zawodach, gdy zdrowie sprzyja, można pracować do 67 lat. Ale w handlu nie siedzi się przy biurku, tu trzeba się nadźwigać. Do tego dochodzi stres, praca pod presją czasu. Tego w ogóle nie bierze się pod uwagę. Już dziś, jeżeli ktoś zbyt często przebywa na zwolnieniu chorobowym, w krótkim czasie zostaje zwolniony. A przecież po sześćdziesiątce organizm częściej odmawia posłuszeństwa.

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Emerytury: Musimy dłużej pracować?"

Jak żyć za 400 zł emerytury

Dorota Magdziarz, pracownik magazynu sieci H&M, nie wierzy w możliwość zmiany zawodu pod koniec okresu zatrudnienia.

- Przedstawiciele rządu pięknie mówią o możliwości przekwalifikowania się, czyli w moim wypadku, zamiany pracy fizycznej na umysłową. Tylko kto przyjmie mnie do urzędu, bez żadnego doświadczenia, gdy będę miała 60 lat? - pyta retorycznie. - Wiem, że pracodawca, nim ukończę 63 lata, będzie mógł mnie zwolnić, bo nie wyrobię normy. W komputerze mam zapisane, w jakim czasie powinnam wykonać dane zlecenie. Jak zabraknie sił, to zwyczajnie mi podziękuje.

W zapewnienia Donalda Tuska, który w exposé obiecywał kobietom emerytury wyższe nawet o 80 proc. dzięki dłuższej o siedem lat pracy, nie wierzy.

- Teraz dowiedziałam się, że będę mogła przejść na połowę emerytury w wieku 62 lat. Ale muszę mieć 35 lat stażu pracy. Czyli przez 35 lat wypracowuję połowę emerytury, a następne pół zaledwie przez pięć lat?! Jak rząd to wylicza? Gdybym dziś przeszła na emeryturę, dostałabym nieco ponad 800 zł. To w wieku 62 lat mam żyć za 400 zł? Opłacę media i co dalej? Co się dzieje z gigantycznymi pieniędzmi odprowadzanymi z moich składek? Rozumiem, że w sejmie można pracować sobie spokojnie do 67. roku życia i dłużej, bo przecież posłem może być i osoba niepełnosprawna. Ale co z pracownikami fizycznymi, którym po sześćdziesiątce ciało nieraz odmawia posłuszeństwa? - pyta.

Justyna Krawczyk pracuje od 18. roku życia.

- Składki mam opłacone za 40 lat, bo przez dłuższy okres pracowałam na dwóch etatach. I to ma wpływ na wysokość emerytury, ale nie decyduje o dłuższym stażu pracy. Po 50 latach pracy będę miała 1700 zł emerytury, bo już to sobie policzyłam. Ile trzeba harować, by rząd łaskawie wypłacił te śmieszne świadczenia, i to przecież z naszych pieniędzy?

Beata Michajluk stwierdza wprost, że zarobki w Tesco wołają o pomstę do nieba.

- Gdyby mąż przyniósł taką wypłatę do domu jak dostaje się w Tesco, tobym ręce załamała. To są zarobki rzędu 1500-1700 zł na rękę. Dodatków żadnych nie ma. Jakie więc mogą być i emerytury? Głodowe - odpowiada. - Absolutnie nie wierzę premierowi, który obiecywał kobietom, że jak popracują o siedem lat dłużej, zyskają o 80 proc. wyższe świadczenia. To będzie pewnie parę złotych. Nie wiem, z czego wynikają rządowe wyliczenia. Ja mam przesyłane z ZUS-u składki emerytalne, widziałam jaką emeryturę będę miała w wieku 60 lat i jestem załamana. Na pewno dużo by nie urosła, gdybym dała radę popracować do 67 lat. Jeśli ktoś może pracować dłużej, niech pracuje. Ale ci, którzy po 35, 40 latach nie dają już rady, powinni mieć prawo skorzystania ze zgromadzonego na swoim koncie kapitału. Taka w końcu była idea reformy emerytalnej i niech Tusk przestanie nas oszukiwać.

Rysunek z serwisu zboku.pl

Więcej w serwisie ZBOKU.PL

- Pracodawcy nie będą się litować nad 60-letnimi kobietami - nie ma wątpliwości Alfred Bujara, szef Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń "S" Klienci hipermarketów często nie widzą, w jak trudnych warunkach pracują obsługujące ich osoby, szczególnie kobiety. Kasjerki przerzucają miesięcznie wiele ton towarów. Są narażone na hałas, niskie temperatury i przeciągi, bo kasy usytuowane są często niedaleko wejść do sklepów. Wiele kobiet pracujących w magazynach nie dociągnie do emerytury, zwłaszcza tak odsuniętej w czasie. Praca fizyczna w handlu wymaga żelaznej kondycji, dużej wytrzymałości, która przekłada się na wydajność. Tego oczekują pracodawcy. Oni nie będą się litować nad 60-letnią kobietą, która zacznie wolniej pracować. Autorzy "reformy" emerytalnej z rządu Tuska w ogóle nie biorą tego pod uwagę. - Wyższe o 80 proc. emerytury dla kobiet pracujących do 67 lat? To ewidentny fałsz - ocenia poseł Stanisław Szwed (PiS) Premier w exposé mówił, że dzięki dłuższej o siedem lat pracy kobiety zyskają o 80 proc. wyższe emerytury. Jak to możliwe, że kobieta w ciągu 30, 35 lat wypracowuje 20 proc. emerytury, a w ostatnich siedmiu latach aż 80 proc.? To ewidentny fałsz. Te wyliczenia są całkowicie nieracjonalne. My, jako PiS, uważamy, że do 67. roku życia mogą pracować te kobiety, które chcą i pozwala im na to stan zdrowia. Pozostałe powinny mieć prawo przejścia na pełną emeryturę w wieku 60 lat.

Krzysztof Świątek

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »