Firmy w pandemii. Czy planują obniżki pensji lub zwolnienia?

Przez najbliższe pół roku aż 70 proc. pracodawców ma zamiar pozostawić zatrudnienie na obecnym poziomie, a 76 proc. nie zmieni wysokości wynagrodzeń. Te plany wynikają głównie z zapowiedzi rządu, że będzie finansowo pomagał firmom podczas drugiej fali pandemii.

Nastroje pracodawców zbadały wspólnie Instytut Randstad i Gfk Polonia. Obie firmy podkreślają, że większość prognoz dotyczących wzrostu gospodarczego i wynagrodzeń utrzymała się na niskim poziomie w porównaniu ze stanem sprzed pandemii, ale w ostatnich miesiącach nie pogłębiły się zjawiska negatywne. 

Bezrobocie ciągle umiarkowane

 Z wynikami badań koresponduje najnowszy komunikat Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii o utrzymywaniu się stopy bezrobocia szósty miesiąc z rzędu na poziomie 6,1 proc. Ekonomiści rynkowi prognozowali, że pod koniec listopada wzrośnie ona do 6,3 proc.

Konfederacja Lewiatan zwraca jednak uwagę na fakt, że Randstad Gfk Polonia zbierały dane w październiku i na początku listopada. Wprowadzane od tego czasu ograniczenia dotyczące działalności gospodarczej w związku ze zwiększoną liczbą zachorowań przyczyniły się do pogorszenia nastrojów, szczególnie w gastronomii, turystyce, hotelarstwie, branży fitness oraz w firmach prowadzących sprzedaż w galeriach handlowych. 

O nowych problemach informują także przedsiębiorstwa, które zatrudniają mniej niż 10 pracowników i osoby samozatrudnione. Te firmy często nie mają wystarczających zasobów finansowych, aby przetrwać jesienne ograniczenia działalności, a dla wielu z nich zmiana sposobu działania (np. przeniesienie sprzedaży do internetu) jest wyzwaniem, któremu nie potrafią sprostać. 

Reklama

Wielkich zwolnień nie będzie

 W raporcie Instytutu Badawczego Randstad i Gfk Polonia czytamy, że zdecydowana większość pracodawców w skali całego kraju, bo aż 70 proc., chce pozostawić zatrudnienie na obecnym poziomie w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Tylko 8 proc. przewiduje zwolnienia, a 17 proc. gotowa jest przyjmować nowych pracowników. Od ostatniego badania sprzed pół roku nieznacznie wzrósł zarówno odsetek firm, które nie będą zmieniać liczby zatrudnionych jak i tych, które będą tworzyć nowe miejsca pracy.

- Zmiany w poziomie zatrudnienia to swoisty papierek lakmusowy sytuacji firm i oceny szans na dalszy rozwój czy przetrwanie. W podejmowaniu decyzji o utrzymaniu liczby etatów niewątpliwie pomagają zapowiedzi płynące ze strony rządu i administracji publicznej o szykowanym wsparciu finansowym dla pracodawców - podkreśla Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
 
Przedsiębiorcy z pomocą państwa wiążą wielkie nadzieje, bo sami raczej w czarnych barwach widzą ekonomiczną przyszłość kraju. Blisko 60 proc. firm ankietowanych przez Randstad spodziewa się recesji, a jedynie 1 proc. wzrostu gospodarczego. Aż 36 proc. przedsiębiorstw ma zamiar ograniczyć wydatki inwestycyjne. 

Tylko nieliczni obniżą płace

Zdecydowana większość (76 proc.) właścicieli firm przez najbliższe pół roku zamierza utrzymać wynagrodzenia na dzisiejszym poziomie. Zaledwie 3 proc. rozważa ich obniżkę, a 16 proc. planuje podnieść pensje.

W porównaniu z wynikami z połowy roku widać dwukrotny wzrost liczby pracodawców, którzy chcą wprowadzić podwyżki, ale i tak daleko tym zapowiedziom do planów z końca 2019 roku, gdy niemal co druga firma planowała wzrost wynagrodzeń. Znacząco zmniejszył się natomiast odsetek pracodawców, którzy będą ciąć pensje i zbliża się do poziomu, który znamy z poprzednich lat (1-2 proc.).

- Utrzymanie wynagrodzeń na dotychczasowym poziomie pozwala wierzyć, że już zatrudnieni pracownicy, często cenni i z trudem zrekrutowani w czasach dobrej koniunktury, nie będą chcieli zmienić miejsca pracy - wyjaśnia Monika Fedorczuk. 

Ciężar płacy minimalnej

Noworoczne wzrosty wynagrodzeń mogą być jednak po części efektem wyższej płacy minimalnej. Potwierdza to badanie Randstad, w którym blisko 60 proc. pracodawców zadeklarowało zatrudnianie pracowników w oparciu o płacę minimalną (2800 zł brutto). Jest to wzrost o 11 punktów procentowych w porównaniu z listopadem 2019 roku.

- Wyniki badania wyraźnie pokazują, że dynamiczny wzrost płacy minimalnej wpływa na wynagrodzenie osób, które zarabiają najmniej, ale nie zawsze przekłada się na wyższe pensje pracowników z grup o większych kwalifikacjach. Powoduje to wypłaszczenie zarobków w firmach. Ta sytuacja może wpływać na mniejszą motywację pracowników, a dla pracodawców oznaczać trudności związane z podnoszeniem kompetencji członków zespołu - podkreśla Monika Hryniszyn, dyrektor personalna i członek zarządu Randstad Polska. 

Nieunikniony wzrost cen

Wszystko wskazuje na to, że za podniesienie najmniejszych pensji o 200 zł zapłacą konsumenci w sklepach i w zakładach usługowych. Aż 47 proc. przedsiębiorców zapowiada bowiem podwyżki cen oferowanych produktów i usług z powodu wzrostu płacy minimalnej w styczniu 2021 roku. Bardzo podobny odsetek (46 proc.) z tej samej przyczyny nie podniesie wynagrodzeń pracownikom o wyższych płacach.

- Zwiększanie kwoty ustawowo określanego najniższego wynagrodzenia ma pozytywny wpływ na standard życia osób najmniej zarabiających i ich rodzin. Ale jest też druga strona medalu. Pracodawcy muszą zwiększać budżety wynagrodzeń. Wydaje się, że o ile dla dużych podmiotów nie jest to kluczowy problem, o tyle w przypadku małych firm może być czynnikiem, który decyduje o ograniczaniu zatrudnienia - komentuje Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan.

Jacek Brzeski

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Polsat News
Dowiedz się więcej na temat: zarobki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »