7-dniowy termin jest nie do przyjęcia, bo oznacza całkowitą dezorganizację pracy w firmie i uniemożliwia jakiekolwiek planowanie - mówi w rozmowie z Agnieszką Burzyńską Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.
Ustawa zamiast pomagać będzie szkodzić - zwłaszcza młodym kobietom. Nie pomoże także młodym mężczyznom, bo oni też automatycznie staną się podejrzani o to, że nagle znikną z firmy, po to aby wykorzystać urlop rodzicielski. Według pracodawców, cywilizowany termin to powiadomienie szefostwa na trzy miesiące przed szybszym powrotem do pracy albo wręcz przeciwnie - przed wydłużeniem urlopu. Minimum to dwa miesiące, krótsze terminy są nie do przyjęcia.
Przypomnijmy, że w pierwszej połowie listopada potwierdziły się informacje naszej reporterki - rząd przyjął przepisy, które pozwolą na wydłużenie urlopu rodzicielskiego do roku. Jego pierwsza połowa będzie płatna w 100, a druga w 60 procentach. - Możliwość wydłużenia urlopu wejdzie w życie 1 września 2013 roku - poinformował wówczas minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Agnieszka Burzyńska