Petru za, a nawet przeciw czterodniowemu tygodniowi pracy: Łatwo się rozdaje nieswoje pieniądze

"To droga do bankructwa wielu firm" - mówił w RMF FM Ryszard Petru, odpowiadając na pytania o skrócony tydzień pracy. Poseł Polski 2050 uważa, że 4-dniowy tydzień pracy nie wymaga zmian ustawowych, a eksperymenty tego typu nie powinny być finansowane ze środków publicznych.

Resort pracy wkrótce ruszy z pilotażem skróconego czasu pracy. Przeznaczy 10 mln zł na wdrożenie tego rozwiązania w polskich firmach. Ryszard Petru w RMF FM mówił, że publiczne pieniądze nie powinny finansować takich eksperymentów, a skrócony czas pracy nie zawsze będzie oznaczał tę samą pensję. 

Skrócenie czasu pracy nie potrzebuje ustawy?

Pod koniec kwietnia Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło rozpoczęcie przygotowań do uruchomienia projektu pilotażu skrócenia czasu pracy. W planach jest skrócenie dnia pracy do 6 godzin lub dodatkowy dzień wolny w tygodniu i choć szczegóły tego pilotażu poznamy dopiero u progu wakacji, projekt ten już wzbudza wiele emocji. 

Reklama

Ryszard Petru proponuje autorom projektu o skróconym tygodniu pracy, aby zaczęli od siebie. Poseł Polski 2050 zaznacza, że nie zawsze krótsza praca będzie mogła oznaczać tę samą pensję

"Nie jest to oczywiste, bo łatwo jest komuś to powiedzieć, ale trzeba mieć też na to pieniądze" - mówił Ryszard Petru w RMF FM.

Podaje też przykład zakładów produkcyjnych, gdzie często nie da się w cztery dni wyprodukować tyle samo co w pięć dni. Zdaniem Petru to droga do bankructwa wielu firm, co stoi w sprzeczności ze stanowiskiem Lewicy, która przekonuje, że "wbrew obiegowym opiniom, skrócony czas pracy nie wpływa negatywnie na wyniki finansowe przedsiębiorstw", czytamy w serwisie gov.pl.

Jednocześnie Petru podkreśla, że nie jest całkowitym przeciwnikiem tego rozwiązania: "Jeżeli ktoś sam to chce, to nie widzę konieczności, żeby to było ustawowe", podkreślał w RMF FM. 

Petru: Łatwo się rozdaje nieswoje pieniądze

W rozmowie poseł Polski 2050 dodawał, że nie zna on kraju, który wprowadziłby tego typu rozwiązanie na masową skalę. Jego zdaniem to rozwiązanie sprawdza się głównie w miejscach pracy kreatywnej, jednak zawsze powinna to być indywidualna decyzja każdej firmy. 

"Łatwo się rozdaje nieswoje pieniądze. Nie widzę powodu, aby z pieniędzy publicznych płacić 10 mln zł za eksperyment. To jest pod publiczkę" - mówił Petru.

Przeczytaj także: Pełczyńska-Nałęcz stanowczo o czterodniowym tygodniu pracy. Pyta o emerytury

Zwrócił się też bezpośrednio do Lewicy, która forsuje w rządzie to rozwiązanie. Liczy, że to partia minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk będzie przykładem dla całego kraju i zachęca kolegów z rządu, aby to oni zaczęli pracować przez cztery dni i osiągać takie same wyniki.

"Co do zasady płaca powinna być proporcjonalna do produktywności. Jeżeli w cztery dni jesteśmy w stanie wyprodukować tyle samo, co w pięć, to proszę bardzo, a jeżeli nie, to trzeba zredukować wynagrodzenie" - tłumaczył Petru. 

Na realizację pilotażu w pierwszym roku przeznaczymy 10 mln zł z Funduszu Pracy. Pierwsze trzy miesiące pilotażu przeznaczone będą na przygotowanie, kolejne na testowanie rozwiązań w praktyce.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »