Polska nie jest gotowa na skrócenie tygodnia pracy. "To byłby strzał w oba kolana"

Resort pracy prowadzi analizy, które sondują jakie efekty przyniosłoby skrócenie czasu pracy w Polsce - do czterech dni lub 35 godzin tygodniowo. Takie rozwiązanie zdaniem ekonomistów mogłoby zagrozić polskiej gospodarce pod względem jej konkurencyjności. "To przepis na stagnację. To byłby strzał w oba kolana" - twierdzi główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

  • Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki społecznej prowadzi analizy na temat skrócenia czasu pracy w Polsce 
  • Taki ruch wynika z faktu, że zatrudnieni w naszym kraju są jednymi z najdłużej pracujących w całej UE 
  • Zdaniem ekonomistów polska gospodarka nie jest gotowa na tak radykalne zmiany 
  • Polski rynek pracy cierpi z uwagi na brak pracowników, natomiast sami przedsiębiorcy musieli w ostatnich latach zmierzyć się z drastycznymi podwyżkami kosztów produkcji 

- Prowadzimy analizy dotyczące czasu pracy i długości urlopów. Zdajemy sobie sprawę, że Polki i Polacy są jednymi z najdłużej pracujących w Europie, wcale niekoniecznie przekłada się to na efektywność pracy. Firmy wprowadzają pilotaże; taki kierunek w mojej ocenie jest słuszny [...]. Cztery dni czy 35 godzin pracy w tygodniu, to podlega dyskusji - tłumaczyła na antenie Polsat News ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Reklama

W dalszej części wystąpienia polityczka wskazała, że to jest jej opinia, a nie stanowisko rządu. Jednak z efektów analiz zarządzanego przez nią resortu wynika, że skrócenie tygodnia pracy do czterech dni "byłoby organizacyjnie łatwiejsze" od pomysłu obniżenia wymiaru czasu pracy z 40 do 35 godzin. Jednocześnie nim doszłoby do zmian, ministerstwo ma przeprowadzić rozmowy ze stroną społeczną.

Pracownicy w Polsce są "przepracowani". Nie są w tym osamotnieni

Tym samym ministra nawiązała do tezy, która cyklicznie pojawia się w polskim dyskursie publicznym, a która wskazuje, że Polacy są przepracowani. Świadczą o tym badania, porównujące, ile czasu w danym kraju poświęca się w biurach czy fabrykach. Polska regularnie zajmuje czołowe pozycje w takich rankingach.

Jednym z nich jest raport przygotowany przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która zrzesza 38 wysokorozwiniętych państw, w tym Polskę. Z ostatniej jego edycji wynika, że w 2022 r. pracownicy na naszym rynku byli w ścisłej czołówce najdłużej pracujących wśród krajów Unii Europejskiej. Polska zajęła bowiem 4. miejsce ze średnią 1815 godzin rocznie przypadającą na jednego zatrudnionego. Wyżej od naszego państwa znalazły się tylko: Grecja (1886h), Malta (1882h) i Cypr (1837h). 

W jeszcze gorszej sytuacji z perspektywy statystyki Polska znalazła się w badaniu przygotowanym przez Eurostat. Wynika z niego, że w 2022 r. pracownicy na naszym rynku poświęcali średnio 40,4h tygodniowo na pracę. Był to drugi wynik UE, a nasz kraj ponownie wyprzedziła Grecja (41h). Tuż za nami znalazły się Bułgaria oraz Rumunia (po 40,2h), które dopełniły grupę państw z wynikami ponad 40h. Średnia dla Wspólnoty natomiast wyniosła 37,5 godziny. 

Kraje Zachodu pracują krócej. Bo pracuje ich więcej

Na drugim biegunie w obu raportach znalazły się kraje skandynawskie oraz Niemcy. W badaniu OECD zatrudnieni w tych państwach pracowali średnio o ponad 450h w skali roku mniej niż w Polsce, natomiast przejmując metodologię Eurostatu, tygodniowy wymiar pracy był bliski 35h. Widać więc przepaść.

Jednak należy pamiętać o sposobie zbierania danych oraz specyfice danego rynku pracy. Na ostateczne wyniki ma wpływ również struktura zatrudnienia - ile osób w danym kraju pracuje względem całej populacji - oraz jak popularne są krótsze formy zatrudnienia. Ten aspekt został wskazany także przez ekonomistów z mBanku, którzy na swoim koncie na platformie X porównali wyniki Eurostatu z odsetkiem pracowników zatrudnionych na niepełny etat. Widać na załączonym wykresie, że w Polsce częściej pracuje się na po ok. 160h miesięcznie niż Danii czy Holandii. 

Do tego dochodzą regulacja prawne, proponowane także przez resort pracy. We Francji ustawowo pracownicy poświęcają 35h tygodniowo na swoje obowiązki, natomiast w Danii 37h. To oczywiście wpływa na "mniejsze przepracowanie", jednak kluczowym czynnikiem, o którym warto pamiętać przy analizie danych statystycznych jest wskaźnik zatrudnienia BAEL, który podsumowuje, ile osób żyjących w danym kraju jest aktywnych zawodowo.

Podobne dane w tym zakresie zbiera OECD. Z ostatniego badania za III kw. 2023 r. wynika, że odsetek osób w Polsce w wieku od 15 do 64 lat, które są aktywne zawodowo to 72,2 proc. Dla przykładu wspomniane Dania i Niemcy mają wyniki zbliżone do 77 proc. We Francji natomiast BAEL jest niższy niż w Polsce i wynosi 68,4 proc. To też przekłada się na wyższy odczyt w badaniu Eurostatu, bo pomimo krótkiego tygodnia pracy średnio Francuzi spędzali w 2022 r. 36,2 godzin w biurach. 

Skrócenie czasu pracy uderzy w gospodarkę. "To absurd"

Z tezą, że polscy pracownicy są przepracowani zgadza się główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Jednak jak podkreślił on w rozmowie z Interią Biznes, "problemem nie jest sam czas poświęcony na pracę, a niska produktywność"

- Porównanie różnych miar PKB pokazuje, ze w ciągu ostatnich dekad Polska skutecznie goni rozwinięte kraje, np. pod względem PKB na głowę. W dużym stopniu wynika to jednak z ogromnych nakładów pracy Polaków. Produktywność na godzinę w Polsce jest wciąż niska i niewiele się poprawia, więc gonimy Zachód pracując więcej i za niższe pieniądze. W efekcie polscy pracownicy są przepracowani. Niska produktywność nie wynika ze "słabości" pracowników, a modelu biznesowego wielu firm, które opierają swoją działalność o tanią pracę i małą wartość dodaną płynącą z niej. Często pomysł na biznes to konkurowanie z innymi tanią siłą roboczą, w zbyt małym stopniu innowacyjnością - tłumaczy ekspert. 

Nieco odmiennego zdania jest natomiast główny ekonomista organizacji Grant Thornton, Marcin Mrowiec. W jego opinii fakt, że w Polsce pracuje się długo, nie musi oznaczać czegoś złego i wymuszać na ustawodawcy zmian w prawie. 

- Patrząc na statystykę, to można zauważyć, że Polacy pracują dużo. Tylko musimy odpowiedzieć sobie na pytania czy jest to coś złego i czy należy "coś z tym zrobić? - pyta ekonomista. Wskazuje on, że trudno znaleźć uniwersalną odpowiedź dla wszystkich zatrudnionych. "Część osób może chce pracować więcej, aby więcej zarabiać lub rozwijać swój biznes" - dodaje w rozmowie z Interią Biznes Marcin Mrowiec. 

Obu ekonomistów łączy jednak opinia, że narzucone odgórnie skrócenie czasu pracy uderzy w konkurencyjność polskiej gospodarki. Ta w ostatnich latach i tak została nadszarpnięta. Wpływ na to miały podwyżki cen energii czy płac pracowników, które wpłynęły na ogólny wzrost kosztów produkcji, a co za tym idzie cenę, jaką płacą importerzy polskich towarów i usług.

Dlatego w opinii Rafała Beneckiego pomysł skrócenia czasu pracy w Polsce "brzmi dość absurdalnie". "To jest recepta na stagnację w stylu portugalskim, chociaż ratuje nas centralne położenie w Europie czy bliskość Niemiec oraz właśnie wyjątkowo dobra postawa polskich pracowników. Jednak to nadal byłby strzał w oba kolana" - podkreśla ekonomista.

"Demografia jest nieubłagana". Brak rąk do pracy nie pozwoli nam na skrócenie jej trwania

Same koszty pracownicze rosły w Polsce w ostatnich latach w bardzo szybkim tempie. Jak zauważa Rafał Benecki, od 2019 roku płaca minimalna w Polsce prawie się podwoiła. Natomiast dynamika wzrostu średniej krajowej utrzymuje się na dwucyfrowym poziomie od niemal dwóch lat. Pracodawcy muszą oferować pracownikom wyższe zarobki nie tylko ze względu na ostatnie problemy z inflacją, ale z uwagi na deficyt specjalistów na rynku. 

I to właśnie ten punkt jest kolejnym spoiwem pomiędzy ekonomistami. Wskazują oni, że w obliczu "braku rąk do pracy" skrócenie wymiaru zatrudnienia będzie bardzo trudne. 

- Demografia jest nieubłagana - pracowników na polskim rynku pracy brakowało, brakuje i problem ten będzie dotyczyć także przyszłości - wskazuje Marcin Mrowiec.  

Jak kontynuuje ekspert, jednym z największych wyzwań stojących przed polską gospodarką w najbliższych latach będzie zapewnienie wystarczającej podaży pracy, czyli ilości przepracowanych godzin. "Nie możemy w świetle deficytu pracowników, spowodowanego większą liczbą osób odchodzących na emeryturę niż wchodzących na rynek pracy, jeszcze ustawowo zmniejszać tej liczby godzin. Jeszcze bardziej ograniczamy podaż pracy, podkopujący tym całą gospodarkę" - uzupełnia ekonomista.

Zdaniem Rafała Beneckiego, odpowiedzią na przepracowanie pracowników powinno być powinno być przestrzeganie prawa pracy i zwalczanie wszelkich szarych stref. Ale ważnym punktem jest również zapewnienie biznesowi warunków do inwestycji. "Wyjściem z przepracowania ludzi nie jest administracyjne ograniczenie tygodnia pracy, ale umożliwienie gospodarce transformacji w kierunku większej innowacyjności. Intuicyjnie w firmie gdzie składa się elektryczne samochody wartość dodana na głowę jest większa niż tam gdzie produkuje się zwykłe meble. Dlatego w tej pierwszej można lepiej zarobić, a jak brakuje siły roboczej firmę stać na zatrudnienia nowych ludzi" - wskazuje ekspert.

Natomiast Marcin Mrowiec uważa, że "centralistyczne planowanie jest zbyt grubo ciosanym rozwiązaniem". Poszczególne branże w Polsce konkurują z innymi firmami z wielu państw, a odgórnie narzucone ograniczenie uderzyłoby w całą gospodarkę, bez wyjątków. Dlatego ekonomista stoi za pomysłem, aby "uelastycznić przepisy prawa pracy".

- Danie większej liczby narzędzi prawnych i regulacyjnych pracownikom oraz pracodawcom, którzy sami, w zależności od sytuacji, mogliby wypracować odpowiednie dla siebie rozwiązanie. Być może w ramach zmian w Kodeksie pracy powinno się umożliwić dostosowanie liczby godzin do faktycznego zapotrzebowania pracodawcy i możliwości pracownika - podsumowuje ekspert.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »