Pracodawcy premiują za brak L4, minister jest stanowcza. "To nie powinno mieć miejsca"

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk uważa, że premia frekwencyjna, wypłacana w zależności od tego, czy pracownik w danym miesiącu był na zwolnieniu lekarskim, nie powinna mieć miejsca. Takie rozwiązanie pozostaje w Polsce legalne. Natomiast ewentualna zmiana prawa może okazać się trudna.

"Premie za brak chorowania w mojej ocenie nie powinny mieć miejsca" - powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w rozmowie z serwisem wyborcza.biz na początku lutego. W opinii szefowej resortu pracy celem rządu powinno być ograniczenie sytuacji, w której to pracownicy przychodzą do m.in. biur chorzy. W dalszej części wypowiedzi polityczka dodaje, że jednym z rozwiązań tego problemu ma być przejęcie przez ZUS płatności za L4. 

Jednak dalsze plany, jakie w tym aspekcie miałby przyjąć rząd, nie zostały wskazane. Z pytaniami na ten temat do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wystąpił "Dziennik Gazeta Prawna", jednak resort nie przekazał odpowiedzi. W opinii ekspertów natomiast ewentualna zmiana prawa, która zakazałby uzależnienia wypłaty premii od tego, czy pracownik zachorował, może być trudna do wprowadzenia.

Reklama

Premia za brak L4 jest legalna. O zmiany w prawie może być trudno

W świetle obecnie obowiązujących przepisów tak skonstruowana premia frekwencyjna jest w pełni legalna. Choć w prawie brakuje konkretnych zapisów na ten temat, to, jak tłumaczy na łamach gazety mecenas Grzegorz Ruszczyk, wyroki sądów w tej sprawie tłumaczą, że przyjęcie przez pracodawcy zasad wypłaty dodatku, w przypadku pełnej dyspozycyjności pracownika w danym miesiącu są wymogami konkretnymi i mierzalnymi.  

Prawo więc musiałoby zostać zmienione odpowiednią ustawą, która dodatkowo powinna być precyzyjna. W Kodeksie pracy brakuje bowiem przepisów odnoszących się bezpośrednio do takiego świadczenia jak premia. Stąd na ustawodawcy ciążyłby obowiązek skonstruowania dokładnych zapisów o czynnikach, jakie pracodawca może wziąć pod uwagę przy ustalaniu zasad wynagrodzenia.

Zdaniem radczyni prawnej Aleksandry Trzcińskiej-Kosackiej, cytowanej przez "DGP", innym z rozwiązań może być wydanie przez MRPiPS oficjalnego stanowiska dotyczącego premii frekwencyjnej. Taki dokument nie będzie wiążący dla wszystkich pracodawców, ale może zostać wykorzystany w poszczególnych sprawach sądowych, w których pracownicy dochodzą swoich racji. Jednocześnie Państwowa Inspekcja Pracy mogłaby używać tej interpretacji jako swoistej instrukcji w czasie prowadzenia kontroli. 

Dodatkowo zmiana powinna zostać zaplanowana tak, by nie przynieść odwrotnego skutku. Jak wyjaśnia mecenas Ruszczyk, nowelizacja przepisów "nie może zaskoczyć pracodawców". Takie premie są bowiem stałym elementem wynagrodzenia i w niektórych przypadkach nowy zakaz mógłby oznaczać stratę pieniędzy dla sumiennych pracowników. 

Jednocześnie po stronie minister pracy stoją przedstawiciele pracowników. Jak tłumaczy na łamach dziennika Grzegorz Sikora, ekspert Forum Związków Zawodowych, opisywane premie mają "charakter dyskryminujący", ponieważ wynikają ze zdarzeń, na które zatrudniony nie ma wpływu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk | premia | zwolnienie lekarskie | MRPiPS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »