Lewica ma projekt ustawy dot. stażu pracy. "Po to weszliśmy do rządu"

- Weszliśmy do rządu, żeby docenić pracę Polek i Polaków. Uważamy, że każda praca zasługuje na docenienie, bez względu na formę zatrudnienia i na podstawie jakiej umowy jest świadczona - powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej polityków Lewicy minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

MRPiPS, powołując się na badania BAEL za 2023 rok, podało, że udział osób pracujących niebędących pracownikami (czyli niezatrudnionych na umowę o pracę) wynosi 19,9 proc. To oznacza, że zmiany mogą dotyczyć blisko 1,9 mln osób w sektorze publicznym i prywatnym.

Zgodnie z projektem ustawy do okresu zatrudnienia wliczane będą m.in.:

• okresy prowadzenia pozarolniczej działalności gospodarczej,
• okresy współpracy z osobą prowadzącą działalność gospodarczą,
• czas zawieszenia działalności gospodarczej w celu sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem,
• okresy wykonywania umów zlecenia, o świadczenie usług lub agencyjnych oraz czas jako osoba współpracująca,
• okresy członkostwa w rolniczej spółdzielni produkcyjnej i spółdzielni kółek rolniczych oraz udokumentowane okresy wykonywania pracy zarobkowej za granicą (innej niż zatrudnienie).

- Jako Lewica chcemy walczyć z "uśmieciowieniem" umów pracy i weszliśmy do rządu, żeby zadośćuczynić tym pracownikom, którzy przez lata byli na rynku pracy dyskryminowani. Właśnie dlatego jednym z priorytetowych projektów, nad którymi Lewica pracuje w rządzie, jest projekt ustawy dotyczący stażu pracy - wyjaśniła. - Staż pracy to nie tylko statystyki, to wymiar urlopu, to szansa na nagrodę jubileuszową, możliwość awansu na stanowisko czy inne dodatki stażowe - wyjaśniła minister.

Szefowa resortu zauważyła, że obecnie jest tak, że jeżeli ktoś ciężko pracował, prowadząc przez wiele lat własną działalność gospodarczą i zdecyduje się na zatrudnienie w oparciu na umowę o prace, to jest traktowany przez państwo oraz swojego pracodawcę, jakby nigdy wcześnie nie pracował i był nowicjuszem na rynku pracy. - To niesprawiedliwe i krzywdzące - stwierdziła Dziemianowicz-Bąk.

Podobnie z osobami, które latami przepracowały - jak zauważyła - często nie z własnego wyboru, na umowach zlecenie. - Chcemy skończyć z tym z absurdem dyskryminowania - dodała minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

- Zależy nam na tym, żeby ten projekt ustawy stał się jak najszybciej obowiązującym prawem i będziemy robić wszystko, żeby jak najszybciej tak się stało. To jedno z naszych głównych zobowiązań i priorytetów na nadchodzące tygodnie i miesiące - zapewniła polityk Lewicy.

Według projektu zmiany w Kodeksie pracy wejdą w życie 1 stycznia 2026 r. Pod koniec maja regulacja została przyjęta przez Stały Komitet Rady Ministrów. Nowe przepisy miałyby działać wstecz. 

Okresy pracy nie na podstawie umowy o pracę mają być potwierdzane zaświadczeniami wydawanymi przez ZUS. Z kolei okresy zatrudnienia niepodlegającego zgłoszeniu do ZUS oraz okresy inne niż zatrudnienie pracy zarobkowej za granicą będą potwierdzane na zasadach ogólnych reguł dowodowych. Ich zaliczenie do stażu pracy będzie wymagało przedstawienia odpowiednich dokumentów. 

Proponowane zmiany dot. stażu pracy - jeżeli zostaną przegłosowane - wpłyną m.in. na długość urlopu. Na przykład pracownik z 7-letnim stażem pracy, który przedłoży dokumenty potwierdzające 4-letnią pracę na umowie zlecenia, po 1 stycznia 2026 r. będzie miał prawo do 26 dni urlopu wypoczynkowego zamiast dotychczasowych 20. 

W obecnym stanie prawnym wymiar urlopu wypoczynkowego wynosi: 20 dni, jeżeli pracownik jest zatrudniony krócej niż 10 lat; 26 dni, jeżeli pracownik jest zatrudniony co najmniej 10 lat. Umowy zlecenia oraz okres prowadzenia działalności gospodarczej nie wlicza się do stażu pracy.