Wzrost składek ZUS w 2026 r. "Obecny system jest anachroniczny"

Po prognozach wzrostu składek ZUS dla przedsiębiorców na 2026 rok o około 150 zł pojawił się wysyp komentarzy o przygniatającym wzroście obciążeń. Tymczasem składki są wprost uzależnione od wzrostu płac w gospodarce, przedsiębiorcy często w wielu przypadkach płacą je w niższej wysokości od pracowników, a do tego mają wakacje składkowe, czyli za jeden miesiąc opłaca je budżet. - Za biedną fryzjerką chowają się architekci, prawnicy czy lekarze - komentuje ekspert.

Jak pisaliśmy w niedzielę, po aktualizacji prognoz rządowych można policzyć, ile wyniosą składki społeczne ZUS w 2026 roku (choć nie są to jeszcze ostateczne kwoty). Zgodnie z nową prognozą rządu przeciętne wynagrodzenie na 2026 rok ma wynieść 9420 zł. Oznaczałoby to wzrost składek ZUS dla przedsiębiorców o 8,6 proc.

Jak policzył wówczas Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy InFakt, w konsekwencji składki ZUS na rok 2026 wynosiłyby 1926,76 zł (bez składki zdrowotnej, naliczanej osobno w zależności od wybranej formy opodatkowania). W roku 2025 składki wynoszą 1773,96 zł. Oznaczałoby to wzrost - o 152,80 zł miesięcznie. Na ostateczną kwotę prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia musimy jeszcze poczekać do projektu ustawy budżetowej, ale nawet jeśli będzie inna, to z pewnością nie będzie to duża zmiana.

Co ważne, rewizja prognozy rządowej oznacza mniejszy wzrost składek niż wcześniejsza prognoza, bo zależy wprost od zakładanego przeciętnego wzrostu wynagrodzeń w gospodarce.

Reklama

Jednak co roku, prognoza wzrostu składek wywołuje lawinę komentarzy, choć jest to mechanizm, a nie arbitralna decyzja rządu. Tymczasem warto pamiętać na co idą składki, jak działa system i ile płacą pracownicy o porównywalnych dochodach.

 - Trzeba pamiętać, że z tej planowanej podwyżki ZUS, wynoszącej 152 zł, największa część, bo 87 zł przypadnie na składkę emerytalną, a więc zasili konto przedsiębiorcy i będzie budować jego przyszłą emeryturę. Z kolei 36 zł z tej nadwyżki to wzrost składki rentowej. Ta działa na zasadzie solidaryzmu społecznego - z tych środków wypłacane są renty dla wszystkich uprawnionych. Składki te płacą zarówno przedsiębiorcy, jak i pracownicy. I tak przedsiębiorcy są w większości w uprzywilejowanej pozycji w stosunku do pracowników, bo składki odprowadzają od kwoty 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a pracownicy od 100 proc. wynagrodzenia brutto - tłumaczy Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.

Składki ZUS są ustalane w oparciu o wzrost płac

Jak zaznacza, oczywiście w przypadku przedsiębiorców, którzy nie osiągają żadnego dochodu lub jest to dochód poniżej minimalnego wynagrodzenia, może być to szczególnie bolesne obciążenie, ale dlatego dla przedsiębiorców jest przewidziana ulga na start; preferencyjny ZUS oraz tzw. Mały ZUS, aby w pierwszych miesiącach i latach prowadzonego biznesu te składki były niższe lub w ogóle ich nie było. - Jednak nie może być to przecież sytuacja permanentna, bo to by oznaczało, że świadczenia dla przedsiębiorców systemowo muszą finansować inne grupy społeczne - dodaje.  

Dodatkowo przedsiębiorcy zyskali od 2024 r. wakacje od ZUS, czyli zwolnienie ze składek na jeden miesiąc w roku. W tym czasie składki są finansowane z budżetu.

To rozwiązanie skierowane jest do osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą oraz wspólników spółek cywilnych. Umożliwia ono zwolnienie ze składek społecznych w jednym, wybranym miesiącu w roku. Zwolnienie nie obejmuje jednak składki zdrowotnej.

- W tym roku można zaoszczędzić blisko 1774 zł. Jak pokazują dane ZUS, do końca czerwca 2025 r. z ulgi skorzystało niespełna 700 tys. przedsiębiorców. To oznacza, że nawet milion uprawnionych jeszcze nie skorzystało, a może złożyć wniosek - zauważa Piotr Juszczyk.

Kto płaci wyższe składki ZUS: przedsiębiorca czy pracownik

W tym kontekście warto porównać składki ZUS, jakie płacą przedsiębiorcy, a jakie pracownicy na umowach o pracę.

- JDG (jednoosobowa działalność gospodarcza - przyp. red.), który płaci ZUS od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia za 2026 r. w wysokości 9420 zł, odprowadzi składkę emerytalną 1103,27 zł.  W tym samym czasie od umowy o pracę w takiej wysokości (tj. od 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia) na konto ZUS pracownika trafi (łącznie od pracownika i jego pracodawcy) 1839 zł. Natomiast od minimalnego wynagrodzenia pracownika łączna składka emerytalna wyniesie 938 zł, a więc tylko 165 zł mniej niż od przedsiębiorcy. Przy dokładnie takiej samej podstawie, np. 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, składki emerytalne w obu przypadkach są takie same, bo wynoszą 19,52 proc. podstawy. Tylko JDG płaci składkę samodzielnie w całości, a w przypadku pracownika jest to płacone po połowie przez pracownika i pracodawcę - wylicza Samborska. 

Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej, specjalista z zakresu zabezpieczenia społecznego, podkreśla, że obecny system wyliczania składek jest anachroniczny, a przy tym skomplikowany i można byłoby go zmienić na prostszy i bardziej sprawiedliwy.  

- Ten problem - i kilka innych - skończyłyby się, gdybyśmy uzależniali składki wprost od sytuacji finansowej firmy. Wówczas drobne firmy miałyby niższą składkę, a te prężne z wysokimi dochodami mogłyby płacić składkę wyższą - skoro ich firma przynosi wysokie dochody. Deklarowanie podstawy wymiaru dla składek jest anachronicznym rozwiązaniem, które zostało wprowadzone w latach dziewięćdziesiątych, gdy możliwość przewidzenia dochodu była bardzo trudna. Jestem za deregulacją i uproszczeniem systemu, który polegałby na tym, że prowadzący działalność - zamiast obliczać osobny przychód na potrzeby składki zdrowotnej, osobny na potrzeby PIT-u, osobne zasady dla składek ubezpieczeniowych i dla Małego ZUS plus jeszcze osobne - można by to wszystko ujednolicić i zacząć płacić składki proporcjonalne do kondycji firmy - tłumaczy Lasocki.

I wskazuje na jego największe wady, zarówno w krótkim jak i długim terminie.

- W obecnym systemie może rzeczywiście fryzjerka ledwo wiąże koniec z końcem i ma problemy z zapłaceniem składek w obecnym wymiarze, ale z drugiej strony - za takimi fryzjerkami nie powinien się chować prawnik, architekt czy lekarz, który zarabia kilka czy nawet kilkanaście razy więcej i też płaci składki jedynie w minimalnym wymiarze - mówi Lasocki. Podkreśla przy tym, że obecny system tworzy dużą grupę osób, które przeżyją szok emerytalny, bo dla dużej grupy przedsiębiorców emerytura będzie bardzo niska w stosunku do ich wcześniejszego poziomu życia.

-  Wytworzy się nam nowa, ponadmilionowa armia ludzi, którzy przeżyją taki szok emerytalny i będą szukali polityków, którzy im do tych emerytur, nieadekwatnych do ich wcześniejszego poziomu życia, będą chcieli dołożyć z pieniędzy podatników - ostrzega ekspert politechniki Warszawskiej.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: składki ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »