Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 62: Skąd się biorą nierówności i czy są one szkodliwe?

Czy nierówności są szkodliwe społecznie? A może jednak nierówności w gospodarce działają trochę jak nierówności w sporcie? – zastanawia się Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”. - Dla jednych są rzeczą normalną, a dla innych są rzeczą straszną (…) Skąd się biorą fortuny najbogatszych ludzi? Otóż, z wyborów milionów innych ludzi. Przeważnie. Nierówności to jest taki smar, którym smarujemy gospodarkę. Nie ma nic złego w nierównościach. Kwestia, skąd się one biorą – dodaje felietonista Interii Biznes.

- Temat nierówności upowszechnił niejaki Thomas Piketty, nazywany Marksem 2.0. Napisał on książkę "Kapitał w XXI wieku" nawiązując wyraźnie do tytułu książki Marksa "Kapitał" (...) Już jakiś czas temu napisałem o tym książkę naśmiewając się z Piketty’ego. Nie żebym ja "maluczki" wyśmiewał wielkiego profesora, cytowanego na całym świecie, ponoć kandydata do nagrody Nobla. Nie, zacytowałem innych profesorów, także noblistów, którzy go krytykowali. I to nie zwolenników szkoły austriackiej, czy chicagowskiej, czy generalnie rzecz biorąc liberalizmu, tylko nawet takich, którzy nie ukrywają swoich sympatii do toku myślenia prezentowanego przez Piketty’ego, np. Paula Krugmana - zauważa Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu.

Reklama

O Marku Mateschitzu, który odziedziczył fortunę

Felietonista Interii Biznes przypomina historię Marka Mateschitza, który stał się z dnia na dzień jednym z najbogatszych ludzi świata.

- Jak to możliwe zapytacie? Wygrał na loterii? Nie. Tzn. wygrał na loterii ojca. Bo to jego ojciec był założycielem Red Bulla. Mark odziedziczył fortunę po swoim ojcu - mówi.

- Okazało się - proszę państwa - że to jest wielce niesprawiedliwe. Opowiadałem już o tym, że niektórzy bardzo się troszczą o moje prawnuki, ale również o to, żebym nie zostawił moim prawnukom majątku, tylko by oni mogli go międzyczasie przejąć na różne potrzeby społeczne. I to tak właśnie jest. Wszyscy twierdzą że Mark jest z pozycji uprzywilejowanej i że to jest niesprawiedliwe, że on po ojcu taki majątek odziedziczył. A przecież jego ojciec mógł ten majątek po prostu roztrwonić, rozdać, nie zostawić spadku. Tak się jednak głupio składa (...) że jak się ma te dzieci, to jakaś taka - używając języka Adama Smitha - niewidzialna ręka jakby powoduje, że staramy się o te dzieci. Staramy się by im było w życiu łatwiej niż nam, albo żeby im było w życiu dobrze, gromadzimy różne dobra w przekonaniu, że naszym dzieciom je zostawimy - dodaje.

I pyta: z czego to wynika, że chcemy budować majątki, które dzieci po rodzicach odziedziczą?

- Robimy różne rzeczy dla dobra naszych dzieci. Więc zamiast się czepiać Marka, że stał się miliarderem z niczego, to może spójrzmy na to, co robił jego tata? - wskazuje Gwiazdowski.

Otóż, stworzył on Red Bulla. Jaki to problem? - pyta felietonista Interii Biznes?

Wystarczyło pojechać do Tajlandii, wypić jakiś miejscowy napój energetyczny i dojść do wniosku, że to będzie hit w Austrii, skąd pochodził. Zwłaszcza, że eksperci - kontynuuje - powiedzieli mu, że to coś, co on chce zaoferować na rynku jest niesmaczne. Ma brzydkie logo, głupią nazwę, w ogóle nikt nie będzie chciał tego pić. Mało tego, podniosły się głosy oburzenia, że przecież to jest niezdrowe.

Rynek jest najbardziej demokratyczny

- To fakt, jest to niezdrowe, ale mimo głosów ekspertów, sukces był niebywały. I proszę bardzo: Formuła 1, czapka Red Bulla Adama Małysza (...), jakiś człowiek skoczył z kosmosu lotem otwartym jako reklama. Trzeba było to wymyśleć, zrobić w zasadzie z niczego. Skąd się biorą fortuny najbogatszych ludzi? Otóż, z wyborów milionów innych ludzi. Przeważnie. To miliony ludzi, pewnie w miliardy to pójdzie teraz, piją Red Bulla na całym świecie. Tak jak dziesiątki milionów nosi jakieś sukienki z jakiegoś koncernu odzieżowego albo marynarki czy spodnie - tłumaczy Gwiazdowski.

Jak podkreśla: - Gdy się spojrzy na najbogatszych, okazuje się, że wszyscy oni dostarczyli coś na rynek, coś co stało się niezwykle popularne.

- Bo rynek jest najbardziej demokratyczny. Jak głosujemy na coś naszymi pieniędzmi, to nie musimy się oglądać co chcą pić inni ludzie, z którymi jesteśmy na wspólnej imprezie (...) Pijąc tego Red Bulla mają taki posmak nie tego cukru, kofeiny, tylko sukcesu. Ale to jest kwestia wymyślenia, sprzedania czegoś. Zupełnie inaczej niż w demokracji politycznej, demokracja gospodarcza kieruje się logiką indywidualnych wyborów. Demokracja polityczna kieruje się logiką wspólnych wyborów - mówi.

W demokracji politycznej - dodaje - jest jakaś większość, która decyduje o tym, co będzie. Na przykład wyłoniona demokratyczna większość może uchwalić zakaz sprzedaży Red Bulla. Gwiazdowski zauważa, że "to by może było niepraworządne, więc pewnie zakaz musiałby dotyczyć wszystkich energetyków". Nie nazwano by tego energetykami tylko wprowadzono różnego rodzaju ograniczenia. Notabene są kraje, gdzie takie zakazy - przypomina - już dziś obowiązują w stosunku do młodzieży, która nie ukończyła 18 lat. Te energetyki można pić tak jak alkohol dopiero jak się skończy 18 lat. Pod warunkiem, że 18 lat to jest ta granica pełnoletności.

- Teraz pojawiły się takie plany, żeby tę granicę przesunąć. Co prawda marszałek Hołownia, który wyskoczył z tym pomysłem nie doczytał Konstytucji, bo tam jest napisane wyraźnie i zaproponował, żeby można było głosować już od lat 16. Tylko nie wiem czy od lat 16 można się też żenić albo wychodzić za mąż? Kiedyś można było się żenić jak miało się lat 21. A napić się alkoholu jak miało się 18 lat (...) Ważniejsze jest jednak co innego, czyli powracający temat nierówności. Te nierówności mają być szkodliwe społecznie - zauważa Gwiazdowski.

Czy nierówności są szkodliwe społecznie?

- Pytanie czy tak rzeczywiście jest? Czy może jednak nierówności w gospodarce działają trochę jak nierówności w sporcie? Bo sportowcy są nierówni: jeden ma lepsze predyspozycje, a drugi gorsze. Poziom dyscypliny idzie do góry, jak ten który goni próbuje dogonić. Wyniki całej dyscypliny są coraz lepsze. Tak samo jest z gospodarką. Jeżeli zazdrościmy Muskowi jego majątku i ktoś go próbuje gonić, stworzyć jakiś startup, żeby być jak Elon Musk, albo jeszcze bardziej bogaty, to napędza to gospodarkę. Z tego korzystają również ci, którzy w tym wyścigu nie uczestniczą, ci generalnie biedniejsi. Bo tak to już jest: bogaci są zazwyczaj ci, którzy są bardziej przedsiębiorczy, zaradni, bardziej skłonni do ryzyka, którym się bardziej chce. Ci którym się chce mniej, którzy nie chcą ryzykować, wcale nie muszą być biedni, tylko że prawdopodobieństwo, że mogą być bardzo bogaci jest zdecydowanie mniejsze - tłumaczy.

- W ogóle jednak nie pochylamy się nad motywem działania, co ludzi motywuje, co powoduje, że oni działają. To tak jak mówiłem o rodzicach, co nimi powoduje, że chcą mieć dzieci i chcą im pozostawić coś na przyszłość? To jest dokładnie to samo, co powoduje innymi ludźmi, którzy uczestniczą w tym wyścigu gospodarczym, który prowadzi do nierówności, w tym wyścigu, który nie tylko powoduje, że obok Red Bulla na rynku pojawił się później Tiger czy inne energy drinki, ale że pojawiają się nowe materiały na te sukienki czy spodnie, które powodują że możemy kupować albo taniej albo - jak już kupimy - to możemy dłużej nosić - wskazuje felietonista Interii Biznes.

Chociaż zwraca też uwagę, że kiedyś to producenci konkurowali faktycznie jakością; teraz przestali, teraz konkurują metkami. - Efekt jest taki, że różne rzeczy, które nosimy rozwalają się coraz szybciej. Czyli te niby lepsze materiały są coraz gorsze, ale my musimy iść i kupić. Kupujemy coraz więcej - to rosną nierówności między nami, którzy kupują i tymi, którzy nam sprzedają. Sprzedają i zyski z tej sprzedaży zostawią swoim dzieciom. Co dzieci zrobią z tymi pieniędzmi? Najczęściej to jest tak, że roztrwaniają te pieniądze. Stąd - proszę państwa - jest boom w Polsce na fundacje rodzinne. I co mówią zwolennicy sprawiedliwości walczący z nierównościami społecznymi? Że uchwalona niedawno ustawa o fundacjach rodzinnych to zło czyste, dlatego że ludzie rzucili się na te fundacje, po to żeby nie płacić podatków. Nie do końca jest tak. Wiedzą to ci, którzy zakładają dla tych polskich przedsiębiorców, co zaczynali w latach 90. takie fundacje - mówi Gwiazdowski.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »