Co wybrać - ZUS czy OFE?
To pytanie powoli zaczyna sobie zadawać większość obywateli naszego państwa. Zamach na nasze pieniądze z OFE jest już pewny. Lada dzień posłowie PO-PSL przegłosują zabranie naszych miliardów do ZUS. Zaproponowane przez rząd rozwiązania dotyczące otwartych funduszy emerytalnych, na czele z przesunięciem części obligacyjnej z OFE do ZUS i wprowadzeniem dobrowolności uczestniczenia w drugim filarze, to agonia OFE.
Początkowo, jak wszyscy pamiętamy, wybór miał być wyborem "w jedną stronę". Ostatnio Donald Tusk mówił, albo bardziej gdybał, że osoba, która wybrała oszczędzanie w ZUS, a nie w OFE, np. po dwóch latach, powinna mieć możliwość powrotu do OFE, jeżeli uzna, że to jej się bardziej opłaca. Jak ostatecznie będzie z przekazaniem części obligacyjnej OFE do ZUS, dowiemy się prawdopodobnie w nowym roku. Do części akcyjnej OFE wpływałaby składka w wysokości 2,92 proc.
- Przesunięcie części obligacyjnej z OFE do ZUS poprawi jedynie sytuację na papierze, umożliwiając rządowi przygotowanie budżetów wyborczych w kolejnych latach - pisze Maciej Rapkiewicz, członek zarządu Instytutu Sobieskiego na łamach październikowego wydania "Niezależnej Gazety Obywatelskiej" w Opolu (NGO). - Kluczowa relacja długu publicznego do PKB spadnie z bieżących około 55 proc. do niecałych 48 proc. PKB, co pozwoli na odsunięcie od kluczowych progów zadłużenia - tłumaczy pomysł reformy II filaru Rapkiewicz. Rząd Donalda Tuska bardziej chce łatać dziurę budżetową, niż reformować system emerytalny.
- Jeżeli część środków zgromadzonych w OFE zostanie przesunięta do ZUS, to jaką mamy gwarancję, że rzeczywiście będzie tam pracowała? Dzisiaj trudno mieć zaufanie do rządzących, tym bardziej, że ci sami w pod koniec lat 90. mówili o potrzebie reformy systemu emerytalnego i stworzeniu II filara - ocenia Piotr Pancześnik, wiceprezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej, Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej. - Wtedy widzieliśmy reklamy jak zadowolona z życia para staruszków odpoczywa pod palmami na pięknym wybrzeżu morza. Dziś okazuje się, że będziemy dużo dłużej pracować - dodaje na łamach NGO Pancześnik.
Zbigniew Kuźmiuk, z PiS, w rozmowie z NGO również podziela opinię ekspertów. - Podstawą działania rządu jest próba poprawienia na papierze sytuacji finansów publicznych i przechwycenie części środków do budżetu na rok 2014. Temu służy ta idea umorzenia blisko 120 mld obligacji skarbowych i przejęcie, krok po kroku, wszystkich środków osób ubezpieczonych, które w ciągu najbliższych 10 lat przejdą na emeryturę. Interes ubezpieczonych w tym momencie jest na ostatnim miejscu - ocenia specjalista od spraw gospodarczych Prawa i Sprawiedliwości.
- Przygotowana "reforma" OFE, to nic innego jak nacjonalizacja połowy oszczędności Polaków dla doraźnych potrzeb budżetowych oraz faktyczny demontaż II filaru systemu emerytalnego - ocenia na łamach wydania specjalnego NGO Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski. - Pozbawienie OFE możliwości zakupu obligacji Skarbu Państwa i zmuszenie do inwestowania tylko na giełdzie to skazywanie Polaków na absurdalny hazard, giełdową grę o swoje emerytury - grzmi Wilkos, która przypomina również, że na takich zasadach nie opiera się żaden kapitałowy system emerytalny na świecie. - Jednak skok na OFE oznacza nie tylko, jak na Cyprze, nacjonalizację oszczędności Polaków, ale też uderzy w całą gospodarkę i uruchomi uciekanie kapitału z naszego kraju - ostrzega polityków Wilkos.
Krytycznie wobec pomysłu rządu wypowiadają się nawet prominentni lokalni członkowie PO również na łamach NGO. - Mamy prawdopodobnie do czynienia ze skokiem na kasę. Przy okazji jesteśmy świadkami politycznych sporów i ideologicznych harców wokół proponowanej przez rząd reformy. Choć oczywiście przyświeca temu szczytny cel zabezpieczenia nam spokojnej starości przez państwo - twierdzi Arkadiusz Wiśniewski (PO), wiceprezydent Opola, któremu bliżej do opinii o reformie dokonanej przez Steva Forbsa niż Jacka Rostowskiego.
Próżno szukać poza oficjalnym rządowym kręgiem entuzjastów tych zmian. Profesor Jerzy Buzek (PO), główny autor reformy z 1998 r., odcina się od pomysłu rządu. - Ostatnie wypowiedzi Jacka Rostowskiego w stosunku do Leszka Balcerowicza, pełne insynuacji, są skandaliczne i poniżej wszelkich standardów - skomentował Buzek na Twitterze wypowiedź ministra finansów, którego zdaniem Balcerowicz wprowadził Polskę w 1998 r. w "koszmarną pułapkę". Buzek w tej sprawie umówił się na spotkanie z prezydentem Komorowskim, który ma możliwość zawetowania propozycji rządowej. Widać gołym okiem, że "ojcowie z synami" reformy emerytalnej mocno się podzieli i to w ramach tej samej partii, która rządzi już sześć lat.
Prostych recept nie ma. Zawierucha wokół OFE i trwająca kampania zohydzenia tego pomysłu przez rząd nie nastrajają optymistycznie. Już dziś w państwowym funduszu brakuje pieniędzy, a bieżące wypłaty emerytur, nie dość, że pochłaniają wpływają składki, to jeszcze wymagają znaczących dopłat z budżetu. - Tylko w roku 2012 łączna dotacja dofinansowania środkami publicznymi funduszu emerytalnego (FUS) przekroczyła 53,5 mld zł, na którą to kwotę składają się: bezpośrednia dotacja budżetu państwa - 39,5 mld zł; pożyczka budżetowa i środki z FRD - 5,9 mld zł oraz refundacja z budżetu państwa z tytułu przekazania części składek do OFE - 8,2 mld zł - analizuje Maciej Rapkiewicz, który ocenia, że dopłaty do państwowego funduszu emerytalnego (czyli na bieżąco wypłacanych emerytur) przekroczyły kwotę deficytu budżetu państwa!
- Jeśli z taką sytuacją mamy do czynienia już dziś, kiedy na jedną osobę w tzw. wieku poprodukcyjnym przypada około trzech osób w wieku produkcyjnym, czyli mogących płacić składki, to należy sobie uzmysłowić, że zgodnie z prognozami demograficznymi publikowanymi przez ZUS, w 2060 r. na jednego pobierającego świadczenia emeryta ma przypadać - mimo podniesienia wieku emerytalnego - zaledwie 1,7 osoby w wieku produkcyjnym, czyli odprowadzającej składki - wylicza Rapkiewicz, który ostrzega, że poprzez propozycję rządową nastąpi faktyczny upadek OFE, przyspiesza ona także agonię systemu państwowego.
Z zapowiedzi rządowych wynika, że do trzech miesięcy będziemy musieli wybrać czy zostać w OFE, czy przejść do ZUS. Do wyboru OFE, według propozycji rządowych, nie zachęca poseł Zbigniew Kuźmiuk. - Jeżeli mówimy o samych akcjach, to można śmiało stwierdzić, że osoby pozostające w funduszach emerytalnych decydują się na hazardową grę o swoją emeryturę - ocenia poseł PiS.
Pytany wprost Piotr Pancześnik, wiceprezes Izby Gospodarczej, co wybierze - OFE czy ZUS -stwierdza: - Raczej wybiorę ZUS, dlatego że łatwiej wydobywa się zobowiązania od państwa niż od prywatnych funduszy emerytalnych - mówi NGO przedsiębiorca z Opola z 20 letnim stażem, który krytycznie ocenia II filar, zarabiający niewiele więcej niż pobierane przez nie prowizje.
Co robić, by mieć godną emeryturę? Można oszczędzać w dobrowolnym III filarze. Rynek jest bogaty w różne oferty. IKE i IKZE póki co nie zachęcają. - Przede wszystkim zatroszczyć się trzeba o dobre wychowanie następnych pokoleń, żeby dzieci chciały utrzymywać swoich rodziców. Dzieci muszą być świadome tego, że w pewnym momencie będą musiały przejąć obowiązki opieki nad niepracującymi rodzicami - podaje receptę na trudny czas Piotr Pancześnik z Opola. Stąd wracamy zatem do podstaw do polityki prorodzinnej, która powinna być priorytetem dla państwa przed reformą emerytalną, którą rząd bardziej zepsuje, niż naprawi, co wynika z opinii ekspertów i polityków opozycji, ale również rządzących. Słowem - rodzina receptą na kryzys!
Tomasz Kwiatek, autor jest absolwentem Wyższej Szkoły Biznesu WSB-NLU w Nowym Sączu, redaktorem naczelnym "Niezależnej Gazety Obywatelskiej" w Opolu, prezesem Stowarzyszenia Stop Korupcji