J. Rostowski o propozycjach PiS ws. zmian w OFE: Woda sodowa uderzyła im do głowy
- Nie wiemy do końca, co chce zrobić PiS. Obawy są takie, że chce położyć rękę na akcjach, które zostawiliśmy w OFE - powiedział Jacek Rostowski. Były wicepremier i minister finansów skomentował plan likwidacji OFE przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Zdaniem Rostowskiego, plan Morawieckiego może zrodzić jeden poważny problem. - Mamy już dwie decyzje Sądu Najwyższego i decyzję Trybunału Konstytucyjnego, że to są środki publiczne, to jak oni mają zamiar je przekazać prywatnym osobom - dopytywał. - Mi się wydaje, że trochę woda sodowa im do głowy uderzyła, bo uważają, ze maja wszystkie instrumenty władzy w swoich rękach i że mogą wszystko robić - zakończył Rostowski.
- - - - -
Przedstawiona w tym tygodniu przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, nowa reforma OFE, zaserwowała polskiej giełdzie i naszej walucie terapię szokową. Nazywany przez niektórych drugim skokiem na OFE plan przedstawiony przez wicepremiera - Mateusza Morawieckiego, co prawda nie jest zakrojony na tak szeroką skalę jak miało to miejsce za czasów rządów PO (kiedy doszło do pozbawienia OFE 51,5 procent zarządzanych przez nich aktywów o wartości 150 mld zł), jednak posiada podobne pobudki praktyczne lecz w odrobinę innym wydaniu.
Pierwszy skok na OFE przeprowadzony przez ekipę PO miał na celu ograniczenie długu publicznego, który w tamtym czasie przekroczył II próg ostrożnościowy wynoszący 55 proc. i który w szybkim tempie zbliżał się do progu 60proc., zapisanego w konstytucji.
Za jego przekroczenie groziłby partii rządzącej trybunał konstytucyjny. Wspomniane wcześniej 150 mld zł przejętych z OFE pozwoliło zmniejszyć o tę sumę wysokość długu publicznego jednym ruchem usuwając skutek słabej dyscypliny budżetowej poprzedniej partii rządzącej.
Tym razem to PiS staje przed podobną sytuacją.
Z powodu uruchomionego w kwietniu programu 500+ deficyt publiczny państwa został nadwyrężony do tego stopnia, że istnieje realne ryzyko przekroczenia jego 3-procentowego limitu ustanowionego przez Unię Europejską.
Mimo zapewnień ekipy rządzącej o zapełnieniu luki wywołanej 500+ przychodami z podatków, duża część obserwatorów nie wierzy, że rząd mógłby się wywiązać z tej obietnicy tylko dzięki samym podatkom. I w tym momencie na scenę wchodzi wicepremier Morawiecki, który ogłasza, że w nowej reformie OFE nie chodzi o nacjonalizację, tylko o przekazanie pieniędzy z funduszy Polakom, co do pewnego stopnia jest prawdą, bowiem 75proc. środków (103 mld zł) trafi do III filara na indywidualne konta emerytalne. Pozostałych 25 proc. (35 mld zł) ma zostać przekazane jednak do tzw. Funduszu Rezerwy Demograficznej, którym ma zarządzać Polski Fundusz Rozwoju.
Wicepremier podkreślił: "Chcemy zaproponować, by Fundusz Rezerwy Demograficznej realnie służył wzmocnieniu zabezpieczenia emerytalnego wszystkich obywateli, nie chcemy, by to zostało wchłonięte jednorazowo przez budżet państwa".
Oczywiście byłoby rzeczą wskazaną, żeby środki z FRD posłużyły przez jakiś czas obywatelom, istnieje jednak ryzyko, że umrą one szybką śmiercią w momencie, kiedy pod koniec roku trzeba będzie stłumić deficyt publiczny państwa w stosunku do PKB do wspomnianego 3-procentowego limitu.
Jakub Jurczyński, młodszy analityk rynków finansowych HFT Brokers
- - - - - -
Rząd chce, żeby pracodawcy zapisywali zatrudnionych do pracowniczych programów, które będą się składać na dodatkową emeryturę. Pracodawcy zatrudniający ponad 19 osób będą mogli skorzystać z Pracowniczych Planów Kapitałowych. Mniejsi będą mogli też wybrać Indywidualny Plan Kapitałowy. Zmiana zakłada automatyczne zapisywanie pracowników między 19. a 55. rokiem życia. Z programu będzie można się wycofać w ciągu trzech miesięcy od jego utworzenia. Do dobrowolnego oszczędzania w trzecim filarze czyli na Indywidualnych Kontach Emerytalnych IKE ma być przeniesionych 103 z 140 mld zł zgromadzonych środków w OFE.
Ma to się już stać 1 stycznia 2018 roku. Pieniądze te będą rozdzielone pomiędzy wszystkich uczestników OFE, których jest w tej chwili ok. 16,5 mln. To oznacza, że każdy uczestnik dostanie ok 6,3 tys. zł na swoje indywidualne konto. Rząd chce, żeby pracodawcy zapisywali pracowników do pracowniczych programów, dzięki którym będą się składać na dodatkową emeryturę.
Ma to wyglądać następująco:
- 2 proc. wynagrodzenia ma na PPK przekazywać pracodawca,
- 2 proc. - pracownik.
Obie strony mogą oszczędzać więcej - pracodawca może dołożyć jeszcze 1 proc., a pracownik - dodatkowo 2 proc. Każdy pracownik PPK otrzyma również dodatkowo 250 zł tzw. "składki powitalnej".
Pieniądze z PPK będą mogły być wykorzystane na sfinansowanie wkładu własnego do mieszkania.
Plan Ministerstwa Rozwoju zakłada, że przyszli emeryci będą mieli możliwość inwestowania w różne fundusze czy obligacje. Po przejściu na emeryturę będzie można wypłacić jednorazowo jedną czwartą zgromadzonych środków. Reszta byłaby wypłacana w ratach.
IAR/INTERIA/PAP
- Przekształcenie OFE w IKE - jednoznaczne uznanie pieniędzy zgromadzonych w OFE za środki prywatne to właściwy kierunek. Brak jeszcze szczegółów propozycji. Ograniczenie tych funduszy do krajowych akcji, będzie szkodliwe dla przyszłych emerytów.
- Duża pula środków w OFE stanowi pokusę dla polityków. Ewentualne przejęcie środków w OFE przez sektor publiczny zwiększy i tak nadmierne upolitycznienie gospodarki.
- Zapowiedź przeniesienia części środków z OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej, to zapowiedź nacjonalizacji. Taki transfer może prowadzić do wzrostu wydatków publicznych kosztem wzrostu długu ukrytego i większych obciążeń finansów publicznych w przyszłości.
- Sam pomysł Pracowniczych Programów Kapitałowych jest dobrym kierunkiem, ale kluczowe będą rozwiązania szczegółowe. Obawy budzi rola przewodnia państwowego Polskiego Funduszu Rozwojowego, do którego wszyscy będą automatycznie zapisywani. Dopiero po 2 latach pojawi się możliwość wyboru innej instytucji zarządzającej oszczędnościami.
- Pozostałe pomysły rządu dotyczące wzrostu oszczędności i inwestycji (obniżenie podatku Belki, dedykowane obligacje), stoją w sprzeczności z innymi działaniami rządu (podatek bankowy, wzrost konsumpcji finansowanej wzrostem długu publicznego, obniżenie wieku emerytalnego).
Aleksander Łaszek, Rafał Trzeciakowski, Wojciech Zając, FOR