MPiPS: Niekonstytucyjność OFE oznacza dług publiczny powyżej 55 proc. PKB
Gdyby zmiany w OFE Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne, to w tym roku dług publiczny przekroczyłyby 55 proc. PKB, czyli tzw. drugi próg ostrożnościowy - wynika dokumentu MPiPS.
Z wnioskiem o zbadanie konstytucyjności zapisów ustawy ws. OFE zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego prezydent Bronisław Komorowski, a także Konfederacja Lewiatan.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego zwrócił się w lutym z prośbą do prezesa Rady Ministrów o informację dotyczącą kosztów dla budżetu ewentualnego wyroku, stwierdzającego niekonstytucyjność zapisów ustawy o zmianach w OFE.
"Ewentualne stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP reformy emerytalnej z 2013 roku spowodowałoby, że już w 2014 roku (...) dług publiczny (...) przekroczyłyby próg ostrożnościowy 55 proc. PKB" - napisano w opublikowanym w czwartek w dokumencie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej do prezesa TK. Powołano się w nim na wyliczenia Ministerstwa Finansów.
Przekroczenie drugiego progu to konieczność wprowadzenia drastycznych oszczędności budżetowych, co - jak podkreśliło MPiPS - zaszkodziłoby wzrostowi gospodarczemu. Po przekroczeniu w 2014 r. progu 55 proc. konieczne byłoby m.in.: przyjęcie na rok 2016 ustawy budżetowej bez deficytu.
Deficyt budżetu w 2014 roku ma nie przekraczać 47,7 mld zł, a wydatki nie będą wyższe niż 324,6 mld zł. Zrównoważenie budżetu w 2016 r., przy wielu wydatkach stałych, byłoby zatem trudne.
Z szacunków przedstawionych w dokumencie resortu pracy wynika, że niekonstytucyjność ustawy spowoduje wzrost państwowego długu publicznego (metodologia polska) o 152,3 mld zł na koniec 2014 roku (8,8 proc. PKB) oraz długu sektora instytucji rządowych i samorządowych (metodologia UE) o 164,0 mld zł (9,5 proc. PKB).
Ministerstwo pracy podkreśla, że wpłynęłoby to również na wzrost kosztów obsługi długu publicznego. W tym roku byłoby to 0,5 mld zł, ale 2015 już 6,8 mld (0,4 PKB).
Innym wydatkiem byłaby konieczność wypłaty w 2014 r. odszkodowań z tytułu odsetek od umorzonych skarbowych papierów wartościowych, odsetek od utraconych korzyści oraz z tytułu nominalnej wartości zapadłych obligacji i zwracanej gotówki. Wszystkie te koszty to ponad 12,7 mld zł.
Autorzy dokumentu informują również, że w budżecie należałoby znaleźć dodatkowe 14,7 mld zł na wypłaty świadczeń. Gdyby bowiem reforma OFE okazała się sprzeczna z ustawą zasadniczą, to według wyliczeń rządu, w tym roku wpływy ze składek do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych byłby mniejsze o 3,4 mld zł, deficyt FUS wzrósłby z tytułu braku dochodów z tzw. suwaka bezpieczeństwa o 4,4 mld zł, a z tytułu "braku pożytków z aktywów przekazanych przez otwarte fundusze emerytalne o 6,9 mld zł". Ponieważ wydatki na emerytury i renty są gwarantowane przez państwo środki te musiałby znaleźć rząd.
"Orzeczenie Trybunału będzie miało wpływ na cały system finansów publicznych, których stabilność jest jednym z najważniejszych czynników determinujących politykę fiskalną państwa" - podkreślił, podpisany pod pismem, minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Prezydent, który złożył wniosek do TK pod koniec stycznia zaskarżył: zakaz inwestowania OFE w papiery wartościowe emitowane albo gwarantowane przez Skarb Państwa, nakaz inwestowania bardzo dużej części środków zgromadzonych w OFE w akcje w powiązaniu m.in. z usunięciem przepisów gwarantujących ubezpieczonym w OFE minimalną stopę zwrotu z inwestycji, zakaz reklamy OFE i kary za jej naruszenie.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o funduszach emerytalnych z grudnia ub.r., od 1 kwietnia do 31 lipca br. ubezpieczeni mogą zdecydować, czy chcą, aby część ich składki emerytalnej trafiała do OFE, czy na indywidualne subkonto w ZUS. Dotychczas na pozostanie w OFE zdecydowało się ponad 21 tys.
KOMENTARZ INTERIA.PL
Wszelakie wyliczenia, ile straci państwo na uznaniu przez Trybunał Konstytucyjny rządowej akcji wokół OFE (inaczej skoku na pieniądze zgromadzone w OFE), są brutalnymi naciskami na sędziów TK i tylko tak mogą być odbierane. Prezydent Komorowski nie musiał podpisywać ustawy - mógł ją wysłać do Trybunału Konstytucyjnego i wtedy po decyzji sędziów podpisać bez ryzyka. Komorowski jednak wprowadził to prawo w życie i teraz czeka z niepokojem na orzeczenie Trybunału. Jeśli sędziowie nie dadzą się zastraszyć i wydadzą orzeczenie nie po myśli rządu/prezydenta będzie w Polsce niezły bałagan. Inicjatywa w tej sprawie była po stronie ministrów Fedak, Rostowskiego, Kosiniaka-Kamysza, premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego. Bałagan zawdzięczamy tym osobom i licznym rezonerom.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL