Solidarni Zwyciężymy: Jesteśmy tam, gdzie potrzebna jest pomoc
Chciałabym, żeby ludzie zaczęli się do nas zgłaszać z chęciami stworzenia podobnej inicjatywy w innych miastach. Dzisiaj - w czasach pandemii - to szczególnie potrzebne. Jest grupa Polaków, którzy stracili źródło dochodów ze względu na kryzys gospodarczy, i nie wiadomo, na jak długo popadli w stan niezamożności lub głodu. Nie zawsze są zauważani - mówi Interii Magda Dosz z inicjatywy "Obiady w czasach zarazy", wyróżnionej w konkursie "Solidarni Zwyciężymy".
"Obiady w czasach zarazy" - przyznaje rozmówczyni Interii - był to pomysł Alicji Sędzikowskiej, studentki socjologii UJ, która na początku pandemii postanowiła pomagać tym, którzy stracili pracę i zostali bez środków do życia.
- Nie byli grupą zauważaną w tamtym momencie. Zostali sami - mówi Dosz, która do inicjatywy dołączyła chwilę później.
Już na początku kwietnia została założona grupa. Szybko okazało się, że zapotrzebowanie na "obiady" jest. Chętnych do pomocy nie brakowało. Potrzebni byli jednak koordynatorzy, osoby, które będą w stanie organizacyjnie całą akcję poprowadzić. Tak pani Magda znalazła się w zespole. I została.
- W tym momencie nasza grupa na portalu społecznościowym liczy 1200 osób. Pomogliśmy 20 rodzinom, którym udało się wyjść na prostą, odzyskać pracę lub znaleźć nową. Nie zawieszamy działalności, bo wiemy, że jesień i zima może być dla niektórych ponownie trudna - mówi Dosz. I przyznaje, że dla niej "obiady" to była ucieczka od lockdownu, od zamknięcia w domu i braku kontaktu z innymi.
- To w pewnym stopniu był rodzaj terapii i kontaktu ze światem, żeby nie zwariować. To było oderwanie od problemów w domu, pracy. Obiady bardzo pomogły mi przetrwać ten czas, skupić się na tym, żeby pomóc innym, a nie na tym, żeby myśleć, co u mnie. Mam nadzieje, że w przyszłości będziemy dalej prowadzić "Obiady w czasach zarazy" - dodaje.
Jak udało się zorganizować pomoc w czasach, gdy obostrzenia i zasady bezpieczeństwa ograniczały możliwość poruszania się? W praktyce zespół opracował jasne zasady bezpieczeństwa: tak dla pomagających, jak i osób, które tej pomocy potrzebowały. Przyjęto m.in., że o pomoc mogą wnioskować osoby, które straciły pracę w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy przed wysłaniem zgłoszenia do inicjatywy.
Pani Magda zwraca też uwagę, że tego typu działanie wymaga odpowiedniego podejścia, uważności i - przede wszystkim - dokładnie określonych warunków współpracy. Organizatorki inicjatywy zadbały o bezpieczeństwo, anonimowość darczyńców i podopiecznych. Nie widują się oni, nie spotykają. Posiłki zostawiane są przed klatką, przed domem.
- Mamy założoną grupę na Fb, na której mogą się ogłaszać ludzie z prośbą o pomoc żywnościową. Koordynatorzy z ramienia akcji wyszukują osoby - darczyńców, którzy są gotowi pomóc - tłumaczy Dosz.
Później organizowany jest transport. Mało tego, część zespołu pracuje z podopiecznymi, pomaga im w znalezieniu pracy, przygotowaniu CV.
- Na samym początku naszym jedynym kryterium było to, że osoba w wyniku pandemii straciła pracę. Określiliśmy jasne kryterium czasowe. Została ona zwolniona lub jej firma zbankrutowała w okresie ostatnich dwóch miesięcy. Takich przypadków było naprawdę wiele. Udało nam się pomóc samotnym matkom, rodzinom wielodzietnym, osobom starszym, schorowanym. Mamy też niepełnosprawnego pana - wylicza Dosz.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Po pomoc zgłaszają się różne osoby. - Czasami brakowało nam rąk do pracy. Jest lista oczekujących - mówi Dosz. Dodaje też, że "trzeba na poziomie dużej ogólności zweryfikować dane zgłoszenie". - Nie monitorujemy ludzkiego życia, zbieramy minimum informacji, by móc znaleźć darczyńcę - tłumaczy.
Sami darczyńcy natomiast to ludzie dobrej woli z Krakowa i okolic, którzy po prostu chcieli pomóc. Bezinteresownie. - W momencie, gdy ktoś zgłasza, że chciałby przynależeć, do grupy pada pytanie, czy jest osobą potrzebującą czy chce pomagać. Darczyńców pytamy od razu, w jakiej dzielnicy miasta najprościej im dostarczyć pomoc, czy mogą to zrobić osobiście, czy niezbędny będzie transport. I następnie łączymy obie strony - mówi Dosz.
Na dobra sprawę - przyznaje - jest to grupa kilkudziesięciu osób, które pomagają cyklicznie. Dostarczają ciepłe posiłki, robią zakupy - niezbędne produkty żywieniowe. Nie chodzi o zbieranie pieniędzy. Jeśli potrzeby finansowe się pojawiały, np. dla kierowców na paliwo, bo nie zawsze darczyńcy sami dowozili paczki, to niewielkie kwoty zbierane były przez internet - na odpowiednich stronach, poprzez dobrowolne wpłaty.
Co dalej? Inicjatywa cały czas się rozwija. Zaplanowano m.in. cykl webinarów o wykluczeniu społecznym. Pierwsze: "Czym jest bieda" - już się odbyło. Był to wykład połączony z Q&A z prof. Marcjanną Nóżką z UJ, która od lat bada wykluczenie społeczne. Kolejne spotkanie będzie zorganizowane wraz z działaczami stowarzyszenia Drop In w Krakowie. Temat? Uzależnienie od substancji psychoaktywnych. W planach jest, by webinary zamieszczać na funpagu akcji, tak by każdy zainteresowany miał do nich dostęp.
W przyszłości - organizatorki nie ukrywają - chciałyby społeczną, oddolną inicjatywę przekształcić w coś bardziej trwałego - fundację. - Wiem, że Alicja chciałaby, żeby to poszło w tym kierunku. Pracuje nad tym - mówi pani Magda.
Interia