Polski Ład

Podatki. System bardziej skomplikowany, ale nie bardziej sprawiedliwy

Projektowane zmiany podatkowe uporządkują bałagan, jaki wprowadził Polski Ład, ale nadal nie uporządkują kilku ważnych obszarów, w tym tzw. składki zdrowotnej. System finansowania ochrony zdrowia powinien być jasny i prosty, a uczestniczyć w nim powinny wszystkie grupy zarobkowe, które z niego korzystają, także rolnicy.

W zasadzie wszyscy się zgadzają, że system ochrony zdrowia powinien być sprawiedliwy, ale różne grupy tę sprawiedliwość widzą inaczej. Różnie też nazywają i traktują składkę zdrowotną, bo nie jest ona ani czystą składką, ani czystym podatkiem.

- Uważamy, że rząd powinien dążyć do zbudowania sprawiedliwego społecznie systemu poboru składki na ubezpieczenie zdrowotne, w którym wszyscy w jednakowym stopniu finansują ochronę zdrowia - piszą związkowcy z OPZZ. Uważają, że system dalej uprzywilejowuje przedsiębiorców wobec pracowników. Z kolei przedstawiciele przedsiębiorców tłumaczą, że to właśnie prowadzący działalność gospodarczą najmocniej odczują skutki reformy, bo płacą dużo wyższe składki zdrowotne niż przed Polskim Ładem.

Reklama

- Zmiany, jakie mają zostać wprowadzone, trzeba traktować łącznie, a nie oceniać tylko najnowsze, czyli te planowane, bo one w dużym stopniu korygują to, co wprowadził Polski Ład. Przedsiębiorcy będą ponosić dużo wyższe koszty składki zdrowotnej niż wcześniej - podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Dodaje też, że nawet przed zmianami w ramach Polskiego Ładu, przeciętna, kwotowa składka w przypadku przedsiębiorców była minimalnie wyższa niż w przypadku pracowników. Teraz kwotowo będzie ona dużo wyższa.

- Poza tym przedsiębiorca, nawet jeśli nie zarabia, to i tak płaci składkę zdrowotną, liczoną co najmniej od płacy minimalnej. Finalnie więc obciążenie przedsiębiorców z tego tytułu istotnie się zwiększyło - mówi Kozłowski.

Zwraca uwagę, że porównując całkowity klin podatkowy, trzeba rozróżniać to, co dostaje się w zamian, bo inaczej wygląda to w przypadku składek społecznych, a inaczej w przypadku składki zdrowotnej i PIT. Podatek dochodowy i składka zdrowotna mają nieekwiwalentny charakter, czyli niezależnie od tego, ile jej zapłacimy, dostajemy w zamian to samo. A w przypadku przedsiębiorców one są większe niż w przypadku pracowników. Inaczej jest ze składkami społecznymi, takimi jak składki emerytalne, bo im więcej ich się płaci, tym wyższa będzie później emerytura.

- Pracownicy mają łącznie większy klin podatkowy, ale dostają w zamian więcej, bo mają w nim więcej składek społecznych, a przedsiębiorcy mniej. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko PIT i składkę zdrowotną, to przedsiębiorcy mają wyższy klin niż pracownicy. A to są daniny, które stanowią czysty zysk dla państwa - dodaje ekonomista.

Zdaniem Tomasza Lasockiego, eksperta w zakresie zabezpieczenia społecznego z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, system nie tylko nie został poprawiony, ale wręcz zepsuty.

- Moim zdaniem całościowe zmiany, czyli te wprowadzone w Polskim Ładzie i te, które mają wejść w życie od lipca, jeszcze bardziej skomplikowały system naliczania i odprowadzania składki zdrowotnej oraz PIT. Wcześniej, owszem był konglomerat składek, bo przedsiębiorcy płacili w praktyce składkę ryczałtową, a pracownicy przychodową, ale na końcu wszyscy ją potrącali z podatku dochodowego, więc suma zapłaconych składek i podatku jako procent dochodu była taka sama. Choć oczywiście odliczana była nie cała, ale 7,75 proc. składki - tłumaczy Lasocki.

Jego zdaniem, można było utrzymać ten system, ale na przykład do NFZ przekazywać różnice między sumą wpłaconych składek od przedsiębiorców a wyższym podatkiem dochodowym, który przedsiębiorcy płacili w związku z tym, że odliczali kwotowo mniejszą składkę zdrowotną. Efektem byłyby wyższe wpływy do NFZ i równe obciążenia przy identycznych dochodach.

- System powinien być jasny, przejrzysty i powinny w nim uczestniczyć wszystkie grupy, które z niego korzystają - także rolnicy. Obecna reforma jeszcze bardziej go komplikuje, a wcale nie zwiększa uczestnictwa w finansowaniu opieki zdrowotnej. Trzeba przede wszystkim określić charakter tzw. składki zdrowotnej. Najpierw oficjalnie zadecydować, czy mamy do czynienia ze składką (oficjalnie obowiązująca dziś to fikcja), czy podatkiem (faktyczna konstrukcja daniny zdrowotnej), a później dopiero wchodzić w zakres podmiotowy i podstawy obliczenia. Bez tego "zdrowotna" jest zlepkiem danin o różnych zakresach podmiotowych i różnych podstawach o wyjaśnia.

Przyznaje też, że ustalenie jednakowej miary dla pracownika i przedsiębiorcy jest trudne, bo jeden przedsiębiorca jest niemal jak pracownik, a można powiedzieć, że jest "ukrytym pracownikiem", a inny rzeczywistym przedsiębiorcą. To rozróżnienie wpływa na to, od czego powinna być płacona składka zdrowotna.

Zwraca uwagę, że wprowadzone zmiany nie poszły w kierunku, w którym wszystkie grupy zarobkowe składałyby się na NFZ. - Do systemu powinni się też dokładać rolnicy. A jeśli rolnicy mają być tą grupą, która jednak ma się nadal nie dokładać do opieki zdrowotnej, to niech będzie jasny przepis zwalniający rolników ze współfinansowania NFZ, czy znacznie to finansowanie zmniejszający. Wówczas będzie jasna sytuacja i będzie konkretnie w przepisach podane, kto jest uprzywilejowany, a w uzasadnieniu ustawy wskazane dlaczego. Wtedy obywatel, który uważa, że rolnicy niesłusznie otrzymali taki przywilej, może zaskarżyć ten przepis do Trybunału Konstytucyjnego - podkreśla Lasocki.

Przypomina jednocześnie, że w obecnym systemie taką samą składkę płaci osoba, która wnosi ją tylko za siebie, jak i osoba, która zgłasza do ubezpieczenia inne osoby, w tym dorosłe.

Środowisko doradców podatkowych oraz księgowych wystosowało w ubiegłym tygodniu list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym między innymi zadane jest pytanie o to, dlaczego składka zdrowotna jest nadal "składką", skoro w rzeczywistości jest podatkiem, tyle że pobieranym przez ZUS.

- Składka zdrowotna to danina publiczna. Pojawiły się poglądy, z którymi nie sposób się nie zgodzić, że po wejściu w życie tzw. Polskiego Ładu składka zdrowotna, z uwagi na jej obecną konstrukcję, utraciła konstytucję samodzielnej instytucji prawnej powiązanej z systemem ubezpieczeniowym, a stała się specyficzną formą podatku liniowego, tyle że odprowadzanego nie poprzez urzędy skarbowe do Skarbu Państwa, ale za pośrednictwem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych do Narodowego Funduszu Zdrowia - argumentują przedstawiciele doradców i księgowych.

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, utrzymanie tej daniny jako składki ma pewne uzasadnienie.

- To jest składka, ponieważ jest przeznaczona na finansowanie konkretnego celu. Gdybyśmy zmienili jej status, to zmienilibyśmy system organizacji ochrony zdrowia na czysto budżetowy. Choć oczywiście trzeba mieć świadomość tego, że składka zdrowotna nie jest ekwiwalentna, ale włączenie jej do PIT nie byłoby dobrym rozwiązaniem, bo teraz przynajmniej mamy mechanizm, że określona część dochodu automatycznie trafia na konkretny cel - finansowanie ochrony zdrowia. Bez tego mielibyśmy do czynienia z całkowitą arbitralnością, jeśli chodzi o kształtowanie budżetu ochrony zdrowia. Systemowo jest jednak lepiej, jeśli mamy osobny fundusz, który tym zarządza i rozdziela środki - uważa Kozłowski.

Monika Krześniak-Sajewicz

Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: podatki | Polski Ład | Składka zdrowotna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »