Przemysław Hinc: Najbardziej skorzystają zarabiający około 120 tys. zł rocznie
Najbardziej na zmianach w podatkach skorzystają osoby, które znajdują się w górnym przedziale pierwszego progu, czyli ich przychody sięgają blisko 120 tys. zł. Pewną korzyść odniosą też ci, których dochody są nieco wyższe. Dla pozostałych, poza pewnym uproszczeniem obliczenia podatku, najnowsze zmiany nie niosą ze sobą właściwie korzyści – ocenia Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Znamy już finalne zmiany jakie mają być wprowadzone do projektu ustawy podatkowej naprawiającej Polski Ład. Jest wśród nich postulowana możliwość zmiany opodatkowania przez przedsiębiorców - wstecz w odniesieniu do całego roku lub od połowy roku. Jak pan ocenia zmiany pod konsultacjach społecznych?
Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze: To są zmiany kosmetyczne, choć niewątpliwie potrzebne i porządkujące stan po wejściu w życie tzw. Polskiego Ładu. Na "mały plus" oceniam wprowadzenie możliwości zmiany formy opodatkowania przez podatników, którzy musieli już w lutym, gdy zupełnie nieznane były konsekwencje zmian prawa podatkowego, zdecydować w jaki sposób chcą rozliczać się z podatków. Dla wielu podatników wybrana wówczas forma opodatkowania może być niekorzystna. Zwłaszcza w świetle właśnie zapowiedzianych, kolejnych, zmian. Jednak fakt, że rządzący w końcu zdecydowali się wysłuchać wielu głosów płynących ze strony przedsiębiorców oceniam na "mały plus". Przede wszystkim dlatego, że pojawiła się szansa na skorygowanie dokonanego wyboru formy opodatkowania. Ale minusem jest to, że możliwa będzie zmiana tylko w jednym kierunku. Tylko bowiem ci przedsiębiorcy, którzy dziś rozliczają swój podatek dochodowy ryczałtem albo podatkiem liniowym, będą mogli wybrać zasady ogólne. Jednak już ci, którzy teraz płacą PIT według skali, nie będą mogli wybrać np. ryczałtu czy podatku liniowego, nawet jeśli uznaliby, że to dla nich byłaby optymalna forma opodatkowania.
- Ministerstwo Finansów w toku konsultacji, jak słyszeliśmy, tłumaczyło, że zmiany na korzyść występują zasadniczo tylko w odniesieniu do rozliczających się według skali, w związku z czym zmiana formy opodatkowania powinna iść tylko w tym jednym kierunku. Takie wyjaśnienie nie jest jednak uzasadnione, bo po pierwsze zmiany występują we wszystkich formach opodatkowania. Przykładowo opłacający ryczałt i podatek liniowy mają zyskać możliwość odliczenia części składek na ubezpieczenia zdrowotne od podstawy opodatkowania. A to właśnie mogłoby skłonić niektórych podatników do migracji w tę stronę. Po drugie zaś tym co przesądzić może o ewentualnej zmianie formy opodatkowania wcale nie muszą być zmiany w podatkach, choć dla niektórych podatników mogą być rzeczywiście korzystne, ale przesądzą o tym skutki wprowadzenia rewolucyjnych zmian w sposobie obliczania składki na ubezpieczenie zdrowotne. Dlatego uważam, że teraz, gdy podatnicy już zrozumieli na czym polega konieczność zapłaty składki zdrowotnej ustalonej według zasad tzw. Polskiego Ładu, powinna być dostępna migracja z zasad ogólnych na ryczałt, albo "liniówkę".
- Dodatkowo, zupełnie nie podzielam opinii, że istnieje ustrojowa możliwość zmiany systemu podatkowego w trakcie roku, a to de facto tak w tym przypadku jest. Przy tym oczekiwanie, że teraz, gdy jeszcze nie wiadomo jak ostatecznie ukształtuje się cały system prawa daninowego, podatnicy znów mają dokonywać wyboru formy opodatkowania, jest taką samą loterią, jak w lutym tego roku.
Z czego wynika tak surowa ocena?
- Przecież nie znamy jeszcze skali wszystkich zmian, które zostaną wprowadzone i które będą miały wpływ na sytuację podatników w tym roku i nawet jeśli MF deklaruje, że innych zmian już do końca roku 2022 nie będzie, to nie ma pewności czy nie pojawi się jakiś innym problem wymagający interwencji (nawet jeśli nie będzie dotyczył bezpośrednio podatków, może mieć wpływ na ich obowiązki jako podatników lub płatników). Trudno też zaufać komuś, kto nie słuchając głosów ekspertów najpierw wdrożył tzw. Polski Ład, zapewniając, że ta reforma będzie korzystna dla większości podatników. Potem, gdy okazało się, że jest inaczej wprowadził setki poprawek, a teraz, gdy wciąż jest to "gorący kartofel" przedstawia kolejną nowelizację. Przy tym przecież zmiany w samych podatkach, to nie jedyne zmiany, które wpływają na to z jakimi obowiązkami mierzyć się musi polski przedsiębiorca, ale też wieloetatowiec czy dorabiający emeryt.
- Taki stan pewnej stabilności systemu prawa daninowego, który w ogóle umożliwiłby podjęcie oszacowania skutków rekonstrukcji prawa podatkowego i składkowego dla podatnika, jest możliwy do osiągnięcia, dopiero po zakończeniu roku podatkowego. Ale nawet to nie daje gwarancji niezmienności zasad, bo przecież bywały i takie sytuacje w przeszłości, że pewne ulgi były wprowadzane z datą wsteczną, już po zakończeniu roku podatkowego. Dlatego uważam, że najwcześniej w terminie złożenia zeznania podatkowego, do 30 kwietnia przyszłego roku, można byłoby pozwolić na dokonanie takich zmian. Oczywiście podatnicy musieliby już mieć taką wiedzę, że ewentualna zmiana będzie możliwa, żeby mogli się do tego przygotować, na przykład uzupełnić dokumentację kosztową (bo przecież ryczałtowcy mogą nie mieć wszystkich faktur zakupowych). Takie, i tylko takie, rozwiązanie mogłoby pretendować do uznania go za wypełniające konstytucyjną zasadę demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej, oraz wywodzoną z niej zasadę pewności, przewidywalności i stabilności prawa podatkowego, a i to tylko wówczas, gdyby było wprowadzone wraz z uwzględnieniem zmian w ubezpieczeniu zdrowotnym, bo nie zapominajmy, że forma opodatkowania w podatku dochodowym przekłada się na sposób ustalania podstawy składki na ubezpieczenie zdrowotne i wysokość samej składki.
Czy można ocenić jak duża grupa przedsiębiorców powinna ponownie zrobić kalkulacje i sprawdzić czy na podstawie nowych przepisów inna forma byłaby bardziej opłacalna?
- To bardzo trudno oszacować, bo nie znamy ostatecznego kształtu zmian jakie mają być wprowadzone. Gdyby jednak były one zbliżone do tych, które ministerstwo przedstawiło w czasie konsultacji, to takiej migracji, z ryczałtu lub podatku liniowego na zasady ogólne można się spodziewać przede wszystkim wśród osób prowadzących działalność gospodarczą, które są rodzicami samotnie wychowującymi dzieci. Jednak trzeba przy tym uwzględnić zmianę definicji rodzica samotnie wychowującego dziecko, która towarzyszy przywróceniu tej możliwości, bo może się zdarzyć i tak, że nieświadomy tej zmiany podatnik zrezygnuje z już wybranej formy opodatkowania, a potem okaże się, że nie spełnia kryteriów dla uznania go za samotnego rodzica i fiskus nie pozwoli mu na wspólne rozliczenie z dzieckiem.
Kto najbardziej skorzysta na tych najnowszych zmianach?
- Zyskają pewne grupy społeczne, przede wszystkim dorabiający emeryci oraz wieloetatowcy, bo będą mieć możliwość otrzymania wynagrodzenia zbliżonego do tego, które by otrzymywali, gdyby tzw. Polski Ład w ogóle nie wszedł w życie. Pozwoli na to możliwość wskazania dwóch lub trzech płatników, którzy będą mogli proporcjonalnie uwzględniać w wypłacanym podatnikowi wynagrodzeniu (świadczeniu) kwotę wolną od podatku. Oczywiście i tu diabeł tkwi w szczegółach, bo płatników nie będzie mogło być więcej niż trzech, a każdy z nich będzie miał prawo tylko do części kwoty wolnej, czyli odpowiednio przy dwóch płatnikach będzie to po 150 zł dla każdego, a przy trzech każdy będzie mógł odliczyć po 100 zł.
- Zyskają więc nauczyciele pracujący na kilku etatach, czy pracujący emeryci. Zyskają też osoby samotnie wychowujące dzieci, z tytułu przywrócenia możliwości wspólnego rozliczania się z dzieckiem, o czym już wspomniałem, jednak i tu niekoniecznie wszyscy. A to dlatego, że w niektórych przypadkach możliwy jest taki scenariusz, że ta obecna ulga w wysokości 1500 zł byłaby jednak korzystniejsza. Nie wiadomo jeszcze ilu osób by to dotyczyło, ale nawet jeśli nielicznych przypadków, to one już zyskały prawo do skorzystania z tej ulgi. Ustawodawcy, takiej ulgi, jaka obowiązuje teraz, po prostu zlikwidować w trakcie roku podatkowego nie wolno, nawet jeśli chce zastąpić ją inną, podobną. Ulga w obecnym kształcie powinna zostać w systemie, nawet jeśli niewielka grupa uprawnionych mogłaby z niej skorzystać, bo akurat oni mogą odnieść większe korzyści z ulgi w obecnym kształcie, niż ze wspólnego rozliczenia z dzieckiem. Pozbawienie podatników prawa do tej ulgi wykracza poza ustrojowe uprawnienie ustawodawcy do modyfikowania systemu prawa podatkowego w trakcie roku, a jeśli wolą prawodawcy będzie wprowadzenie nowej ulgi, oprócz dotychczasowej, to nie sądzę, by napotkał opór ze strony uprawnionych.
Patrząc na całościowe zmiany jakie wprowadził Polski Ład, łącznie z omawianymi najnowszymi, jak pan ocenia finalne efekty? Duża zmiana dotyczy braku odliczania składki zdrowotnej.
- Realnie obciążenia fiskalne radykalnie wzrosły i dotyczy to wszystkich grup podatników, bo nawet w sytuacji osób osiągających relatywnie niskie dochody np. emerytów, czy pracujących na część etatu, przed 1 stycznia 2022 r. praktycznie nie płacili podatku, bo ten był ograniczony zaliczką na ubezpieczenie zdrowotne, a ta z kolei była w znacznej części (7,75 proc.) odliczana. Teraz taka osoba będzie musiała zapłacić 9 procentową składkę na ubezpieczenie zdrowotne i od tego nie ma odstępstwa. Nie rekompensuje tego podniesiona kwota wolna od podatku, bo choć dochód do 30 tys. zł. nie jest opodatkowany, to daninę publiczną w postaci składki zdrowotnej w wysokości 9 proc. trzeba zapłacić. A ta kwota, to więcej niż wielu mniej zamożnych podatników zapłaciłoby, gdyby tzw. Polski Ład nie wszedł nigdy w życie.
Jednak osoby o niskich dochodach skorzystają z obniżenia stawki podatkowej z 17 do 12 proc.
- Tak, ale na tym skorzystają osoby z przychodami przekraczającymi 30 tys. zł (powyżej kwoty wolnej od podatku), a najbardziej ci, którzy znajdują się w górnym przedziale pierwszego progu, czyli ich przychody sięgają blisko 120 tys. zł. Pewną korzyść odniosą też ci, których dochody są nieco wyższe. Dla pozostałych podatników opodatkowanych na zasadach ogólnych, poza pewnym uproszczeniem obliczenia podatku, najnowsze zmiany nie niosą ze sobą właściwie korzyści, bo proponowany 12 proc. podatek jest właściwie takim samym obciążeniem fiskalnym, jakie musieliby ponieść, gdyby obowiązywały dzisiejsze przepisy, czyli 17 proc. PIT i mogli skorzystać z odliczenia ulgi dla tzw. klasy średniej.
Czy te realne korzyści podatkowe wynikające z obniżenia pierwszej stawki podatku będą szybko topnieć w związku z tym, że nie został wpisany żaden mechanizm waloryzacji kwoty wolnej oraz drugiego progu podatkowego?
- Korzyści dla ogromnej rzeszy podatników będą nawet po wejściu w życie właśnie ogłoszonych zmian właściwie niezauważalne, a ponieważ proponowane przepisy nie zawierają żadnego mechanizmu wiążącego kwotę wolną oraz próg podatkowy ani z wysokością inflacji, ani zmieniającymi się zarobkami, to co roku będziemy ponosić realnie coraz wyższe obciążenia daniną publiczną płacąc wyższe podatki i składki. A jeśli takiej indeksacji w przyszłości nie będzie, to nawet przeciętnie zarabiający szybko stracą te korzyści, które dziś odnieśli.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz