Maciej Pepliński, prezes Vortex Energy: Prąd szybko nie stanieje
Energia będzie drożeć. Spadki cen możliwe będą dopiero w długim terminie, pod warunkiem, że odpowiednio zaprojektujemy system. Trzeba m.in. rozwijać OZE. Konieczne jest też jak najszybsze zliberalizowanie zasady 10H ograniczającej rozwój wiatraków na lądzie - mówi w wywiadzie dla Interii Maciej Pepliński, prezes firmy Vortex Energy, dewelopera farm słonecznych i wiatrowych, która wkrótce planuje debiut giełdowy.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Monika Borkowska, Interia: Jak wygląda obecnie rynek odnawialnych źródeł energii w Polsce?
Maciej Pepliński, prezes Vortex Energy: - Rozwój OZE przełamał pewne trendy w branży energetycznej. Miniony rok przyniósł kolejny, rekordowy wzrost zainstalowanych mocy w źródłach OZE i dobre rokowania na przyszłość. Szacuje się, że do 2025 r. nastąpi podwojenie mocy zainstalowanej w źródłach OZE, a potencjał polskiego rynku ocenia się na dalsze kilkadziesiąt GW. Polska stoi u progu zielonej rewolucji. Jednocześnie, przed nami największe wyzwania w zakresie osiągnięcia celów neutralności klimatycznej.
Mamy w kraju odpowiednie warunki do rozwoju OZE?
- Tak, nasłonecznienie jest wystarczające, a wietrzność wyjątkowo dobra. Mamy również doświadczonych i odpowiednio wykształconych specjalistów.
Miniony rok akurat pod względem wietrzności nie należał w Europie do udanych.
- Zgadza się, statystycznie wyniki w zakresie wietrzności były w Europie niższe od oczekiwanych. Jednocześnie w ubiegłym roku zdarzyły się dni, w których polskie elektrownie wiatrowe osiągnęły rekordowe wyniki produkcji, odpowiadając za 34 proc. łącznej generacji energii elektrycznej. Raporty wietrzności odnoszą się do badań prowadzonych w horyzoncie minionych kilkudziesięciu lat. A te potwierdzają, że lokalne warunki są bardzo dobre.
Jaki jest model działania grupy Vortex Energy? Budujecie farmy słoneczne i wiatrowe, by je potem sprzedać?
- Od początku naszej działalności, czyli od 2004 r., zajmowaliśmy się rozwijaniem projektów OZE. Z czasem zbudowaliśmy kompetencje pozwalające nie tylko je projektować, ale też budować w formule generalnego wykonawstwa, a następnie - po zakończeniu budowy - zapewnić ich obsługę, m.in. techniczną, prawną i handlową. Zbudowaliśmy jak dotąd projekty o łącznej mocy ponad 425 MW. W Polsce postawiliśmy 11 farm wiatrowych i zrealizowaliśmy kilkanaście projektów fotowoltaicznych. Jesteśmy w trakcie budowy dwunastej farmy wiatrowej, w tym roku rozpoczniemy także budowę trzech kolejnych.
Na jakim etapie szukacie kupca?
- Każdy projekt ma trzy etapy: developmentu (ta faza kończy się w chwili uzyskania pozwolenia na budowę), budowy i eksploatacji. Strategia, którą przyjęliśmy, zakłada sprzedaż projektu, gdy uzyska on niezbędne pozwolenia, tj. na etapie jego gotowości do budowy. Po sprzedaży realizujemy taką inwestycję jako generalny wykonawca, a środki na budowę pochodzą od inwestora. Dodatkowo podjęliśmy decyzję, by część projektów pozostawiać w naszym portfelu, w aktywach grupy.
Z myślą o tym spółka przeprowadza ofertę publiczną?
- Decyzja o wejściu na giełdę jest motywowana pozyskaniem środków na przyspieszenie realizacji naszej strategii. Obecnie mamy w rozwoju projekty o łącznej mocy przekraczającej 12 GW - zarówno w wietrze, jak i w fotowoltaice. Są to inwestycje kapitałochłonne, dlatego zdecydowaliśmy się na taki krok.
Planujecie rozwój wyłącznie na rynku polskim?
- Tak, wcześniej działaliśmy również w Niemczech, teraz koncentrujemy się na działalności w kraju. Rynek OZE będzie się tu dynamicznie rozwijał, chcemy to wykorzystać. Jak szacuje Instrat, potencjał w Polsce, jeśli chodzi o energetykę wiatrową i słoneczną, wynosi kilkadziesiąt gigawatów. Jest tu sporo do zrobienia.
W przypadku fotowoltaiki głównymi dostawcami komponentów pozostają Chiny? Czy coś się w tej kwestii zmienia?
- Chiny są absolutnym liderem, jeśli chodzi o panele fotowoltaiczne. Chińscy producenci mają monopol, myślę, że przez najbliższych kilka lat to się nie zmieni. Podobnie w przypadku inwerterów (falowników) najpowszechniejsze są rozwiązania stosowane przez producentów chińskich.
A pozostałe elementy farm słonecznych?
- W przypadku stacji transformatorowych polegamy na współpracy z polskimi dostawcami. Podobnie w przypadku konstrukcji stalowych. Mamy w Polsce firmy, które z sukcesem prowadzą działalność nie tylko w kraju, ale i za granicą. Dostarczają produkty wysokiej jakości, a dodatkowo - co ma niebagatelne znaczenie w przypadku stacji transformatorowych - dostosowane są do naszych warunków. To ważne, gdyż funkcjonujemy i realizujemy projekty na obszarze pięciu różnych operatorów sieci przesyłowych, dodatkowo każdy lokalny oddział ma swoje wymogi techniczne, których należy przestrzegać.
Jak wygląda sytuacja w przypadku elektrowni wiatrowych?
- Jeśli chodzi o turbiny, współpracujemy z wiodącymi graczami globalnymi. Natomiast na etapie budowy kooperujemy z podmiotami lokalnymi. Mamy w Polsce zaplecze doświadczonych i sprawdzonych podwykonawców.
Myślicie o rozszerzeniu kompetencji o usługi dla offshoru?
- Aktualnie nie rozważamy takiego scenariusza. Koncentrujemy się na tym, co robimy, na czym się znamy i w czym mamy wieloletnie doświadczenie.
W ostatnim czasie wyraźnie wzrosły koszty surowców, stali, transportu. Jak to przekłada się na realizowane projekty inwestycyjne w obszarze OZE?
- Zależnie od komponentu, podwyżki cen w ciągu ostatniego półtora roku wyniosły od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. A to oznacza potężny wzrost kosztów realizacji inwestycji. Równolegle rosną jednak ceny energii. W ubiegłym roku przebiliśmy granice, które dotąd wydawały się nieosiągalne. Były dni, gdy cena energii elektrycznej przekraczała 1600 zł za MWh, tymczasem jeszcze dwa lata temu niemożliwym wydawało się przebicie poziomu 300-350 zł. Wzrost cen energii elektrycznej jest faktem.
I to sprawia, że inwestycje w OZE są wciąż opłacalne?
- Tak, projekty te są atrakcyjne dla inwestorów, a popyt na inwestycje w OZE jest nadal znaczący.
Banki są gotowe do finansowania rozwoju zielonej energetyki?
- Polskie banki nie mają wyłącznie pozytywnego doświadczenia z branżą OZE i są dość ostrożne. Przez lata warunkiem uzyskania finansowania były wygrane aukcje. Ale przy obecnych i prognozowanych cenach energii elektrycznej system wsparcia przestaje być inwestorom potrzebny. Stopy zwrotu z inwestycji są atrakcyjne, nierzadko wyższe niż przy projektach opartych na finansowaniu aukcyjnym. Wiele podmiotów realizuje inwestycje ze środków własnych. Coraz popularniejsze są kontrakty na długoterminową sprzedaż energii w formule PPA. Jako deweloper i generalny wykonawca obserwujemy bardzo duże zainteresowanie inwestycjami w OZE. Kapitału na rynku nie brakuje.
Energia będzie dalej drożeć?
- Wszystko na to wskazuje. Biorąc pod uwagę spadek generacji ze źródeł węglowych i niedostateczną podaż nowych mocy w OZE, w krótkiej czy średniej perspektywie należy oczekiwać dalszych wzrostów cen energii, względnie ustabilizowania się ich na wyższym poziomie. W dłuższym terminie, jeśli dojdzie do liberalizacji obowiązywania ustawy 10H, możemy liczyć na stopniowe spadki cen. To jednak wymaga kompleksowego podejścia i myślenia o energetyce w horyzoncie dekad, a nie miesięcy.
Jakie są największe wyzwania dla inwestorów działających w sektorze OZE w Polsce?
- Kluczowym problemem jest oczywiście zasada 10H, która praktycznie zablokowała rozwój nowych inwestycji wiatrowych na lądzie. Jej szybka i przemyślana liberalizacja jest w tej chwili kluczowa. Kolejnym wyzwaniem są kwestie czysto techniczne, związane z modernizacją sieci energetycznej. Jeśli nowych źródeł nie będziemy mogli podłączyć, pozostałe działania nie będą miały znaczenia. Problemem są również długotrwałe procesy administracyjne.
Pojawiają się zapowiedzi, że projekt nowelizacji ustawy odległościowej może trafić do Sejmu w pierwszym kwartale tego roku.
- Trzymamy kciuki, by tak się stało. Byłby to niezwykle pozytywny sygnał i impuls do odrodzenia się branży polskiego wiatru na lądzie. Nasza spółka ma szeroki portfel projektów spełniających wymogi ustawy 10H. Już po wprowadzeniu ograniczeń, ale jeszcze w 2016 r., zidentyfikowaliśmy obszary nadające się do wykorzystania pod farmy wiatrowe. Nie było tego wiele, zaledwie 0,3-0,4 proc. powierzchni kraju. Prowadzimy te projekty, ale zwiększenie potencjału to szansa na szybszy rozwój.
Monika Borkowska