Rząd ogłosił program pomocowy dla rolników. Przyjęto rozporządzenie

Szef kancelarii premiera Jan Grabiec wraz z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim i wiceministrem Michałem Kołodziejczakiem ogłosił plan wsparcia dla polskich rolników. - Rozporządzenie ma osłonić rolników przed skutkami negatywnych zmian, które ich dotknęły. Służy temu, by nadmiar zboża, który wciąż znajduje się w magazynach (...), został przed najbliższymi żniwami wyeksportowany - wskazał Grabiec.

- Przedsięwzięcie będzie finansowane z funduszu pomocy, który został utworzony przez rząd - sprecyzował szef KPRM. - Jest to rozwiązanie, które ma charakter doraźny, przejściowy i służy zdjęciu nadwyżki zbóż z polskiego rynku i ma działać w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy - dodał. 

Jak zaznaczył Jan Grabiec, rolnicy, którzy sprzedali zboże po zaniżonych cenach, nie stracą, a uzyskają odpowiednie wyrównanie.

- Propozycje działają nie od dnia dzisiejszego, a wstecznie, ponieważ negocjacje trwały wiele miesięcy. Nie chcemy stawiać w złej sytuacji tych rolników, którzy po spotkaniach z premierem chcieli sprzedać zboże, nawet po tych zaniżonych cenach. Oni także nie stracą, dostaną wyrównanie tak, aby ich sytuacja finansowa przed żniwami była na tyle dobra, aby pozwoliła na kontynuowanie działalności bez zakłóceń - mówił. 

Reklama

Rządowa pomoc dla rolników. Michał Kołodziejczak wymienił stawki dopłat

- To, co dla mnie jest istotne, to to, że polski rząd nie pozostawia naszych rolników bez pomocy. Widzimy tę trudną sytuację, która utrzymuje się w rolnictwie od dłuższego czasu. (...) Dziś możemy powiedzieć o konkretnej pomocy, bo mówiąc o rolnictwie widzimy też ludzi, którzy mają problem. (...) Rozporządzenie jest skierowane do tych, którzy swoje zboża (żyto, pszenica, pszenżyto), sprzedali między 1 stycznia a 10 marca, otrzymają 200 zł dopłaty do tony, a w okresie od 11 marca do końca maja - 300 zł do tony. Przekłada się to również na konkretną pomoc w odniesieniu do powierzchni - do hektara pszenicy 1620 zł w okresie od 11 marca do końca maja - wskazywał wiceminister Michał Kołodziejczak.

Jak zaznaczał wiceszef resortu rolnictwa, wypracowanie tych rozwiązań to efekt spotkań premiera Donalda Tuska z rolnikami. 

- Chcę podziękować Donaldowi Tuskowi, który jest pierwszym premierem, który w tak krótkim czasie spotkał się kilkakrotnie z rolnikami. O takich spotkaniach kiedyś nie mogliśmy myśleć, co pokazuje, że polski rząd ma na celu rozwiązanie tych wszystkich problemów, które bolą polskich rolników. Dla mnie osobiście to bardzo ważny dzień - stwierdził. 

Michał Kołodziejczak podkreślał, że zboża, na które rolnicy mogą dostać dopłaty, były produkowane w okresie bardzo wysokich kosztów - paliwa, nawozów i pracy. 

- Zawirowania na rynku światowym miały na to ogromny wpływ. Przy wysokich kosztach produkcji mamy niestety niskie ceny sprzedaży, dlatego wiele gospodarstw mogłoby tego nie przetrwać. Pomoc kierowana w tym trudnym okresie sprawi, że silosy w krótkim czasie zostaną opróżnione, a mówię o tym dlatego, że wielu rolników wstrzymywało się ze sprzedażą - nikt nie chce sprzedawać poniżej kosztów produkcji - wskazywał. 

Jak dodał, rządowi zależy na tym, by produkcja rolna pozostała w kraju, ponieważ polscy rolnicy tworzą bezpieczeństwo żywnościowe. 

Minister rolnictwa: Już widać zwiększony eksport zboża

Minister rolnictwa Czesław Siekierski mówił, że dopłaty są realizacją porozumień, które rząd zawarł podczas rozmów z rolnikami. 

- Sytuacja na rynku jest trudna, są duże zapasy, ale widzimy, że już ta zapowiedź dopłat przyspieszyła sprzedaż i eksport. Mamy zwiększony eksport, w związku z tym jest nadzieja, że zdążymy opróżnić magazyny w sposób wystarczający - stwierdził. 

- Środki będą wypłacane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która ma całą dokumentację o stanie zasiewów. To musi być związane z określoną wielkością, żeby nie było pewnych manipulacji. (...) Ten system informatyczny, który jest rozbudowany w ARiMR, pozwala nam tego uniknąć - zaznaczył Siekierski. 

Szef resortu rolnictwa odniósł się również do problemów, które dotknęły w ostatnich dniach przede wszystkim sadowników.

- Tak się niekorzystnie złożyło, że uprawy wielu roślin weszły w okres wrażliwości rozwojowej, przez co są bardzo podatne na zmiany temperatur. Jeśli chodzi o uprawy ogrodnicze, w wielu rejonach mieliśmy istotne skutki przymrozków, to dotyczy m.in. upraw na Lubelszczyźnie, w Świętokrzyskiem, na południu Polski, Dolnym Śląsku, Wielkopolsce i Kujawach. To wszystko monitorujemy, będziemy oceniać, jesteśmy w stałym kontakcie ze Związkiem Sadowników Polskich i innymi organizacjami, aby mieć pełen obraz, jaka skala strat tutaj wystąpi. Na razie za wcześnie, by mówić o konkretach - podsumował. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rolnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »