Doniesienia z Chin szkodzą złotemu
Zdecydowana realizacja zysków jakiej doświadczają dziś europejskie giełdy oraz idący z tym w parze spadek kursu EUR/USD, ciąży notowaniom złotego. O godzinie 12:55 za euro trzeba było zapłacić 4,1290 zł, natomiast dolar kosztował 3,1283 zł. Wczoraj na koniec dnia było to odpowiednio 4,1054 zł i 3,1008 zł.
Ponad jednoprocentowe spadki na giełdach we Frankfurcie, Paryżu i Londynie to w dużej mierze realizacja zysków po tym, jak w ostatnim czasie tamtejsze indeksy znalazły się na wielomiesięcznych szczytach. Gdyby jednak chcieć precyzyjnie wskazać potencjalny pretekst który sprowokował dzisiejszą korektę, należałoby wskazać obawy związane z chińską gospodarką.
Po słabszych danych o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w Chinach w pierwszych dwóch miesiącach roku, obniżeniu przez rząd w Pekinie prognoz wzrostu gospodarczego na ten rok do 7,5% (najniższy poziom od 8 lat), a także spadku cen nieruchomości w największych chińskich miastach, pojawiły się kolejne elementy tej niepokojącej rynki układanki. Chińskie władze, już drugi raz w tym roku, zdecydowały o podwyższeniu cen detalicznych benzyny i ropy. To może zaważyć na konsumpcji, którą Pekin chce pobudzać. Oznaki spowolnienia chińskiej gospodarki dostrzega też koncern wydobywczy BHP Billiton, który poinformował dziś o spadku popytu ze strony tego kraju na miedź.
O ile w pierwszej połowie dnia zmiany na rynkach finansowych determinowały doniesienia z Państwa Środka, to w drugiej impulsy będą płynąć głównie z USA. O godzinie 13:30 zostaną opublikowane dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Oczekuje się, że w lutym liczba pozwoleń na budowy domów wzrosła o 1,2%, natomiast liczba rozpoczętych budów nie zmieniła się. Gorsze dane dodatkowo popsują nastroje na rynkach, prowadząc do osłabienia złotego. Lepsze mogą lekko go wzmocnić. Większych emocji nie powinno natomiast wywołać, zaplanowane na dziś, wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej.
Dzisiejszy wzrost USD/PLN i EUR/PLN nie wpływa na zmianę sytuacji na wykresach dziennych obu par. Od początku lutego dynamika spadków wyraźnie wyhamowała, a wykresy pozostają w kanałach spadkowych. Dopiero wybicie dolara powyżej 3,20 zł i euro ponad 4,16 zł będzie sygnalizowało możliwość wystąpienia większej wzrostowej korekty. Niewątpliwie ten moment zbliża się dużymi krokami, jednak wciąż brakuje jednoznacznych sygnałów.
Marcin R. Kiepas