Frank szwajcarski pokazuje siłę. Nawet niskie stopy mu niestraszne
Choć Szwajcarski Bank Narodowy rozluźnia w tym roku politykę monetarną i być może obniży stopy procentowe także w tym miesiącu, to frank umacnia się do innych walut. W Polsce w ciągu niecałych czterech miesięcy podrożał o 30 groszy, a dalszy wzrost jego wartości jest bardzo prawdopodobny.
- Niektórzy analitycy sądzą, że frank, ze względu na status bezpiecznej przystani, może wykonać rajd wzrostowy podobny do tego, jaki w tej chwili przytrafia się japońskiemu jenowi
- Jeśli Szwajcarski Bank Narodowy 26 września utrzyma stopy procentowe na niezmienionym poziomie, to może to wywołać kolejną silną falę umocnienia franka
- Szwajcarska inflacja liczona od grudnia 2020 roku do dziś wynosi 7,5 proc., podczas gdy w Polsce jest szacowana na blisko 40 proc.
Frank szwajcarski jest w ostatnich tygodniach jedną z najsilniejszych walut grupy G10, zwłaszcza, że mamy do czynienia z kryzysem zaufania do dolara amerykańskiego. Od 24 maja frank podrożał z 4,27 zł do 4,59 zł. Po drodze, pod koniec sierpnia, osiągał nawet pułap 4,67 zł, a jednocześnie wspinał się na historyczne szczyty względem euro.
Niektórzy analitycy sądzą, że waluta Helwetów, ze względu na status bezpiecznej przystani (z ang. safe haven), może wykonać rajd podobny do tego, który obserwujemy w wypadku japońskiego jena od początku lipca aż do dziś. Specjaliści analizy technicznej podkreślają, że jeśli frank obroni wsparcie w okolicy 4,52 zł, to kupujący mogą utrzymać inicjatywę wzrostową przez resztę 2024 roku.
Sile franka nie szkodzi nawet luzowanie polityki pieniężnej. Przypomnijmy, że Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) jest pierwszym bankiem centralnym rynków rozwiniętych, który zdecydował się w tym roku na obniżki stóp procentowych. Pierwsza z nich, marcowa, była dla inwestorów dużym zaskoczeniem. SNB zredukował wówczas stopy z 1,75 do 1,5 proc. Dopiero później w ślad Szwajcarów poszły banki centralne Szwecji, Kanady i strefy euro.
W czerwcu SNB zdecydował się na kolejne cięcie, do poziomu 1,25 proc. Mimo że nominalne stopy procentowe w Szwajcarii są w tej chwili znacznie niższe niż w Stanach Zjednoczonych (5,25-5,50 proc.) czy w strefie euro (4,25 proc.), to frank jest odporny na ewentualne trendy spadkowe. W relacji do euro miesiąc temu był najmocniejszy w historii. Za wspólną walutę płacono wtedy nieco ponad 92 centymy, a teraz też niedużo, bo trochę więcej niż 0,93 franka. W relacji do dolara w środku lata frank szwajcarski notowany był blisko najkorzystniejszych wartości od września 2011 roku (poniżej 84 centymów). Dziś dolar jest niewiele droższy i kosztuje mniej niż 0,85 franka.
Choć w ciągu kilku miesięcy frank umocnił się o blisko 30 groszy, to analitycy MUFG Banku nie uważają, aby był przewartościowany. "Fala awersji do ryzyka, która przetoczyła się przez rynki w ostatnich tygodniach, przyspieszyła wzrost franka szwajcarskiego. Obawy o odczyty gospodarcze w USA, napięta sytuacja geopolityczna i gwałtowna korekta na japońskich rynkach przypomniały o atrakcyjności franka jako miejsca, w którym inwestorzy parkują gotówkę w czasach turbulencji" - napisali eksperci MUFG Banku.
Ponadto liczni analitycy dostrzegają duże zainteresowanie frankiem szwajcarskim po stronie inwestorów carry-trade, którzy pożyczają waluty o niskich stopach procentowych, a następnie wymieniają je na inne, aby kupić aktywa o wyższej rentowności. Nie mają oni pewności co do przyszłych decyzji SNB, a to z kolei zniechęca ich do pozbywania się franka.
Dodatkowo, jeśli SNB 26 września utrzyma stopy procentowe na niezmienionym poziomie, to może to wywołać kolejną silną falę umocnienia waluty Helwetów. Tu warto przypomnieć, że na polskim rynku historyczny szczyt notowań franka przypadł na końcówkę września 2022 roku i zapisał się kursem zbliżonym do 5,13 zł.
Rynki nie wykluczają jednak kolejnego cięcia stóp za dwa tygodnie na najbliższym posiedzeniu SNB. Tym bardziej, że w sierpniu inflacja konsumencka w Szwajcarii spadła do 1,1 proc. z 1,3 proc. w lipcu i czerwcu. Wynik osiągnięty w zeszły miesiącu był lepszy od prognozowanego, gdyż spodziewano się 1,2 proc. Już od pięciu kwartałów szwajcarska dynamika cen mieści się w celu inflacyjnym SNB, który umieszczono w przedziale 0-2 proc.
Wcześniej przez 16 miesięcy helwecka inflacja przekraczała 2 proc., a w najgorszym momencie, w sierpniu 2022 roku wzrosła do 3,5 proc. To oznacza, że Szwajcaria jest jedynym krajem w Europie, który w latach 2020-23 uniknął galopującej inflacji. Statystycy obliczyli, że dynamika cen w kraju Helwetów liczona od grudnia 2020 roku do dziś wyniosła 7,5 proc., podczas gdy na przykład w Polsce jest to blisko 40 proc.
W Szwajcarii widać też wyraźnie pozytywne skutki ostatnich obniżek stóp procentowych. Gospodarka kraju została mocno pobudzona, skoro PKB w ujęciu rocznym wzrósł o 1,8 proc., przy prognozach nie przekraczających 1,4 proc.
Analitycy walutowi UBS Banku są zdania, że po prawdopodobnej obniżce stóp we wrześniu, SNB zbliży się do końca cyklu luzowania monetarnego, gdyż Szwajcaria już teraz ma najniższą stopę procentową w Europie. Frank jest na innej ścieżce polityki pieniężnej niż dolar i euro. W rezultacie eksperci UBS Banku zakładają, że waluta Helwetów ma szansę systematycznie się umacniać, gdyż po zakończeniu przez SNB "gołębich" działań, luzowanie monetarne będzie kontynuował Europejski Bank Centralny (w czerwcu obniżył stopy o 25 punktów bazowych), a amerykański Fed rozpocznie analogiczne działania.
Kluczowym momentem w najnowszej historii franka był kryzys na rynkach finansowych w 2008 roku, który zdecydowanie poprawił jego pozycję w środowisku inwestorów. Przez mniej więcej trzy lata, do połowy stycznia 2015 roku, SNB utrzymywał kurs wymiany franka do euro na stałym poziomie. Inwestorzy w tym czasie byli przyzwyczajeni, że za euro trzeba zapłacić około 1,20 franka. Gdy 15 stycznia 2015 roku nastąpiło uwolnienie kursu, rynki okrzyknęły ten dzień "czarnym czwartkiem" i od tego czasu panuje zależność, według której im gorsza sytuacja strefy euro tym lepiej radzi sobie frank i na odwrót.
Jacek Brzeski