Frank traci na wartości. Złoty z szansami na dalsze wzmocnienie do waluty Szwajcarów

Frank tanieje i w relacji do złotego spada do poziomów sprzed ponad dwóch lat. Inflacja w Szwajcarii ostatnio wzrosła, ale ciągle mieści się w granicach zakreślonych przez bank centralny Helwetów. Stąd wiele prognoz, że szwajcarska polityka monetarna powinna być nadal rozluźniana, a to będzie osłabiało franka wobec złotego.

  • Już w grudniu 2023 roku ekonomiści Biura Maklerskiego BNP Paribas przewidywali, że szwajcarska waluta powróci na ścieżkę spadków przed końcem 2024 roku, a kurs franka cofnie się nawet do 4,25 zł
  • Analitycy BNP Paribas prognozowaną przez nich tegoroczną deprecjację franka uzasadniają "narastającą rozbieżnością między Szwajcarskim Bankiem Narodowym (SNB) a Radą Polityki Pieniężnej". Ich zdaniem NBP na pewno nie będzie obniżał stóp procentowych szybciej niż SNB
  • Frank szwajcarski stanowi około 5 proc. globalnych rezerw walutowych. Jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro

Reklama

Tuż przed minionym weekendem frank szwajcarski przez moment kosztował nawet mniej niż 4,27 zł i spadł do najniższego poziomu od lutego 2022 roku. Na początku tego tygodnia waluta Helwetów przyzwyczaja inwestorów do kursu w okolicach 4,29 zł, co oznacza, że jest tylko o 3-4 grosze droższa niż euro. To o tyle nie dziwi, że także na rynku światowym ostatnie dni stoją pod znakiem kontynuowania trenu deprecjacji franka względem wspólnej waluty.

CHF/PLN

4,5231 -0,0133 -0,30% akt.: 21.06.2024, 22:58
  • Kurs kupna 4,5210
  • Kurs sprzedaży 4,5251
  • Max 4,5574
  • Min 4,5241
  • Kurs średni 4,5231
  • Kurs odniesienia 4,5364
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN

Inflacyjne zamieszanie

Warto przypomnieć, że już w grudniu 2023 roku ekonomiści Biura Maklerskiego BNP Paribas przewidywali, że szwajcarska waluta powróci na ścieżkę spadków przed końcem 2024 roku, a kurs franka cofnie się nawet do 4,25 zł, co byłoby najniższym poziomem od lutego 2022 roku i jednym z najniższych od października 2021 roku.

Jeszcze niedawno, bo na początku maja, kurs franka zbliżał się do 4,45 zł. Tak rynek zareagował na wiadomość o wzroście szwajcarskiej inflacji liczonej rok do roku z 1,0 do 1,4 proc., podczas gdy przewidywano 1,1 proc. Niespodziewanie duży był także skok inflacji w skali miesiąc do miesiąca - wzrosła o 0,3 proc., a nie o 0,1 proc.

Wielu komentatorów uznało wówczas, że podwyższona dynamika cen detalicznych stawia pod znakiem zapytania dalszą politykę monetarną Szwajcarii. Pojawiły się spekulacje, że po zaskakującym marcowym obniżeniu stóp procentowych przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), następnych cięć nie będzie. Być może nawet koszt pieniądza zostanie podniesiony. Wiadomo, że im wyższe stopy, tym większa siła waluty. W rezultacie kredytobiorcy frankowi stanęliby przed nieciekawą perspektywą. Z jednej strony frank, którego kupują, byłby droższy, z drugiej strony musieliby pogodzić się z większymi ratami odsetkowymi.

Liczni analitycy taki scenariusz poddawali jednak w wątpliwość. Dziś widać, że szala przechyla się na ich stronę. Zdecydowana większość ekonomistów ankietowanych na początku maja przez Reutersa była zdania, że choć kwietniowy wzrost inflacji w Szwajcarii był większy od prognozowanego, to tamtejszy bank centralny nie powinien wstrzymywać kolejnej obniżki stóp procentowych, nawet przy najbliżej okazji, czyli w czerwcu. Rynek ciągle spodziewa się szybkiej redukcji stóp o 25 punktów bazowych. 

Trzeba tu przypomnieć, że cel inflacyjny SNB mieści się w przedziale 0-2 proc., co oznacza, że najnowsze dane nie są dzwonkiem alarmowym. Co więcej, łagodzeniu polityki monetarnej w Szwajcarii sprzyja kolejny spadek cen energii i spodziewana normalizacja cen usług wynikająca ze słabego popytu wewnętrznego.

Frank nie musi być mocny

Pod koniec marca 2024 roku szwajcarski bank centralny zaskoczył rynki nagłą obniżką głównej stopy o 25 punktów bazowych i ustalił ją na poziomie 1,5 proc. W rezultacie frank mocno stracił na wartości - 8 kwietnia kosztował mniej niż 4,32 zł, co oznaczało, że był o ponad 35 groszy tańszy niż na początku roku.

Krótko przed opublikowaniem przez Helwetów najnowszego raportu inflacyjnego analitycy BNP Paribas przewidywali, że SNB ogłosi w czerwcu kolejną obniżkę stóp procentowych, a kurs franka będzie spadał "z celem w okolicach 4,33 zł". Eksperci banku deprecjację franka uzasadniali "narastającą rozbieżnością między SNB a Radą Polityki Pieniężnej". Ich zdaniem, NBP na pewno nie będzie obniżał stóp procentowych szybciej niż SNB.

"Od przełomu stycznia i lutego relacja frank-złoty kontynuowała przecenę rozpoczętą we wrześniu 2023 roku i na początku kwietnia obserwowaliśmy poziomy poniżej 4,33 zł. Ponadto SNB dokonał pierwszej obniżki stóp procentowych w cyklu luzowania monetarnego i główna stopa procentowa została obniżona do 1,5 proc. przy oczekiwaniach sugerujących jej utrzymanie na poziomie 1,75 proc. Za względną siłą złotego przemawia przekaz płynący od RPP, która oczekuje wyhamowania spadków inflacji w Polsce, a nawet nie wyklucza jej wzrostu w drugiej połowie 2024 roku, co nie przemawia za obniżaniem stóp procentowych w najbliższym czasie" - czytamy w raporcie BNP Paribas.

Analitycy banku oczekują pierwszej obniżki polskiej stopy referencyjnej najwcześniej w czwartym kwartale tego roku, maksymalnie o 50 punktów bazowych, czyli do 5,25 proc. Wyjaśniają jednocześnie, że obserwowany w połowie kwietnia krótkoterminowy wzrost wartości franka do 4,55 zł wynikał z napięć geopolitycznych na Bliskim Wschodzie.

Walutowa "bezpieczna przystań"

Dziś frank szwajcarski stanowi około 5 proc. globalnych rezerw walutowych. Jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro. Odgrywa kluczową rolę w handlu surowcami i na rynkach finansowych. W ostatnim czasie SNB aktywnie zarządza kursem franka, aby zapobiec nadmiernej aprecjacji, która zaszkodziłaby eksportowi.

Choć Szwajcaria nie jest czołową gospodarką, to jej waluta pełni ważną rolę globalnej "bezpiecznej przystani". Codziennie miliony osób śledzą kurs franka i reagują na jego zmiany. Siła franka zapewnia stabilność cen w Szwajcarii i chroni helwecką gospodarkę przed globalnymi zawirowaniami. Kluczowym momentem był kryzys na rynkach finansowych w 2008 roku, który zdecydowanie poprawił pozycję franka wśród globalnych inwestorów.

Przez mniej więcej trzy lata do połowy stycznia 2015 roku SNB utrzymywał kurs wymiany franka na euro na stałym poziomie. Inwestorzy w tym czasie byli przyzwyczajeni, że za euro trzeba zapłacić około 1,20 franka. Gdy 15 stycznia 2015 roku nastąpiło uwolnienie kursu, rynki okrzyknęły ten dzień "czarnym czwartkiem" i od tego czasu panuje zależność, według której im gorsza sytuacja strefy euro tym lepiej radzi sobie frank i na odwrót. W tej chwili za wspólną walutę płaci się około 0,99 franka. Pieniądz Helwetów po raz pierwszy od ponad roku kosztuje już prawie tyle samo co euro.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: waluty | frank szwajcarski | kredyty frankowe | frankowicze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »