Inwestorzy odporni na złe wiadomości. Dolar wraca do łask, indeksy na historycznych szczytach
Najnowsze dane o ciągle wysokiej inflacji w USA zmieniły oczekiwania rynków co do działań amerykańskiego banku centralnego. Teraz mało kto spodziewa się kontynuowania przez Fed polityki szybkich obniżek stóp procentowych. W efekcie wzmocnił się dolar, zarówno wobec euro jak i złotego. Co może zaskakiwać, w nowej sytuacji nie pogorszyły się nastroje na Wall Street. Wręcz przeciwnie, indeksy giełdowe Dow Jones i S&P500 znów wspięły się na historyczne szczyty.
- Dolar wraca do łask inwestorów, podczas gdy euro mocno traci na wartości. Wspólnej walucie szkodzą nasilające się spekulacje, że Europejski Bank Centralny zdecyduje się na duże obniżki stóp procentowych
- Pod koniec sierpnia za dolara płacono 3,80 zł, co było 3-letnim minimum. Teraz bardzo prawdopodobny jest wzrost wartości waluty Amerykanów do ponad 4 zł
- Inwestorzy na nowojorskiej giełdzie są odporni na zmieniające się prognozy, co do działań Fed. Bardzo dobrze odbierają natomiast korzystne wyniki finansowe czołowych amerykańskich spółek
Rynki są nastawione na kontynuowanie przez Rezerwę Federalną rozpoczętych we wrześniu cięć stóp procentowych, o ile inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych szybko będzie zmierzała do 2-procentowego celu wyznaczonego przez bank centralny. Ten warunek nie jest jednak spełniany. Pod koniec zeszłego tygodnia okazało się, że wrześniowa dynamika cen w ujęciu rocznym, wbrew oczekiwaniom, nie spadła z 2,5 proc. do 2,3 proc., a tylko do 2,4 proc.
Co więcej, konsumencka inflacja bazowa (bez zmian cen żywności i energii) wzrosła z 3,2 do 3,3 proc. Nastąpiło też przyspieszenie bazowej inflacji u producentów z 2,6 do 2,8 proc.
Odpowiedzią rynków na zaskakujące dane inflacyjne był przede wszystkim wzrost wartości dolara. Jeszcze 25 września eurodolar kosztował 1,12. Na początku tego tygodnia za wspólną walutę płaci się już tylko około 1,09 dolara. W tym samym czasie na polskim rynku kurs waluty Amerykanów powędrował w górę z 3,79 do 3,93 zł.
Dolar wzmocnił się, mimo że w ostatnich dniach świat poznał też inne dane z USA, tym razem takie, które teoretycznie powinny szkodzić amerykańskiej walucie. W minionym tygodniu w USA złożono 258 tysięcy nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, co jest liczbą o 29 tysięcy wyższa od prognozowanej. Różnica rzędu 10 proc. może wydawać się mało istotna, jednak jest to wynik najgorszy w tym roku. Ostatni raz tak złe dane z rynku pracy napłynęły w sierpniu 2023 roku.
Kolejną negatywną niespodzianką jest dalsze pogorszenie nastrojów gospodarstw domowych. Indeks Uniwersytetu Michigan w październiku spadł do 68,9 punktu z 70,1. Tymczasem ekonomiści spodziewali się wzrostu do 70,8 punktu. Podniosły się także krótkoterminowe oczekiwania inflacyjne Amerykanów - z 2,7 proc. do 2,9 proc.
W sytuacji, gdy Rezerwa Federalna ma nieduże sukcesy w walce z inflacją, rynek terminowy raczej nie bierze pod uwagę możliwości, że po wrześniowej obniżce stóp procentowych o 50 punktów bazowych na listopadowym posiedzeniu FOMC nastąpi kolejne cięcie 50-punktowe. Jeszcze dwa tygodnie temu prawdopodobieństwo takiego ruchu było wyceniane na 50 proc. Co więcej, w tej chwili - jak wynika z obliczeń FedWatch Tool - około 11-procentowe poparcie ma wariant, że Fed w ogóle nie obniży stóp w przyszłym miesiącu.
W minionym tygodniu poznaliśmy tzw. minutki z ostatniego posiedzenia Fed. Raport potwierdził mniej entuzjastyczne nastawienie wielu członków banku centralnego do szybkiego rozluźniania polityki monetarnej. Jednak bazowy scenariusz rynkowy wciąż zakłada jeszcze dwie obniżki stóp o 25 punktów w tym roku. Oczekiwany jest też ich spadek z 4,75-5 proc. do okolic 3,5 proc. w całym cyklu luzowania.
Skoro inwestorzy spodziewają się jesiennej "wstrzemięźliwości" Rezerwy Federalnej, to nic dziwnego, że dolar wraca do łask inwestorów, podczas gdy euro mocno traci na wartości. Wspólnej walucie szkodzą nasilające się spekulacje, że Europejski Bank Centralny (EBC) zdecyduje się na duże obniżki stóp procentowych.
Analitycy techniczni z uwagą przyglądają się naporowi eurodolara na granicę 1,09. Twierdzą, że jeśli kurs zostanie zepchnięty do strefy znajdującej się trochę poniżej tego poziomu psychologicznego, to potem możliwy będzie ruch nawet do 1,077, skąd w środku wakacji rozpoczął się rajd euro.
EBC jako pierwszy zaczął obniżać stopy, ale miał to robić stopniowo. Spodziewano się jednego na kwartał cięcia o 25 punktów. Tymczasem przed posiedzeniem w tym tygodniu bank być może staje w obliczu konieczności przeprowadzenia obniżki bez czekania na koniec kwartału. Do "gołębiej" decyzji mogą przyczynić się bardzo słabe raporty o wskaźnikach koniunktury PMI w strefie euro. Dochodzą do tego doniesienia o problemach europejskiego przemysłu, w tym m.in. producentów samochodów.
"W szerszej perspektywie widzimy, że kurs eurodolara znajduje się tuż powyżej środka dwuletniej konsolidacji między 1,055, a 1,115. Listopad, a zwłaszcza grudzień, są zazwyczaj gorszymi miesiącami dla dolara, ale wynik wyborów prezydenckich w USA może to zmienić. Na razie podejrzewamy, że eurodolar ma szanse utrzymać się przy wsparciu w granicach 1,085 - 1,09, jednak może też wzrosnąć, jeśli czwartkowe posiedzenie EBC nie będzie tak gołębie, jak wycenia rynek" - napisał analityk ING Chris Turner.
Złoty od kilku tygodni też traci na wartości do dolara. Tegoroczne wakacje przeszły do historii pod znakiem niebywałej siły polskiej waluty. Tylko od 14 czerwca do 26 sierpnia notowania dolara runęły z poziomu 4,10 zł do 3,80 i ustanowiły 3-letnie minimum. Marcin Tuszkiewicz z portalu Squaber. com podkreśla, że pod koniec sierpnia trend zmienił się radykalnie.
- Wykres pary dolar-złoty ma za sobą formację podwójnego dna, po której waluta Amerykanów może wzrosnąć najpierw powyżej 4 zł, następnie przetestować 4,04 zł, a potem osiągnąć nawet 4,16 zł. Rynek wycenił już większość negatywnych wiadomości dla dolara, a siła złotego powinna słabnąć - prognozuje Marcin Tuszkiewicz.
Zmieniające się prognozy, co do kierunków polityki pieniężnej prowadzonej przez Fed, wydają się nie mieć większego znaczenia dla inwestorów na Wall Street. Indeksy giełdowe Dow Jones i S&P500 rozpoczęły ten tydzień od zdobycia historycznych szczytów. Ostatnio biją rekordy seryjnie. Dla S&P500 okres od 1 stycznia 2024 roku do dziś to zdecydowanie najlepszy czas w XXI wieku. Ten indeks nigdy tak nie urósł w tych miesiącach od 2000 do 2023 roku.
Dla rynku papierów wartościowych najważniejsze są teraz wyniki finansowe największych spółek. Z prognoz wynika, że będą bardzo dobre. Do tej pory 30 firm z indeksu S&P500 przedstawiło wyniki za trzeci kwartał 2024 roku. Średnio były one o około 5 proc. wyższe od spodziewanych. Oczekiwania analityków okazały się zbyt skromne w wypadku rezultatów dwóch banków - JPMorgan Chase i Wells Fargo. Inne spółki z tej branży też prawdopodobnie będą miały czym się pochwalić.
Nadal wielki entuzjazm budzą producenci półprzewodników z Nvidią na czele. Dobrych wyników rynki spodziewają się po wielu innych spółkach technologicznych działających w dziedzinie sztucznej inteligencji. W sumie, nowojorskie indeksy giełdowe odzwierciedlają wiarę w “miękkie lądowanie" amerykańskiej gospodarki. Innymi słowy, z okresu wyjątkowo wysokich stóp procentowych Stany Zjednoczone powinny wyjść bez szwanku.
Jacek Brzeski