Kursy walut. Ile kosztują euro, dolar i frank we wtorek, 2 stycznia?
We wtorkowy poranek złoty osłabił się względem dolara. Kurs polskiej waluty pozostał za to stabilny w porównaniu do franka szwajcarskiego oraz euro. Pierwsze doniesienia o notowaniach na rynku sugerowały, że początek nowego roku miał okazać się dla złotego fatalny, jednak znaczące spadki pokazywane przez serwis Google okazały się błędem.
Tuż po uruchomieniu międzynarodowych giełd w 2024 roku złoty osłabił się na tle dolara. Amerykańska waluta jeszcze w piątek 29 grudnia, ok. godz. 18 kosztowała 3,92 zł, natomiast we wtorek rano kurs wzrósł do 3,94 zł.
Odmienny trend odnotowano za to w relacji polskiej i szwajcarskiej waluty. Jeszcze przed długim weekendem frank był wyceniany na 4,67 zł, natomiast we wtorek po godz. 7 jego notowania spadły nieznacznie poniżej tego progu, do 4,66 zł.
Znaczących wahań nie zarejestrowano w przypadku kursu złotego do euro. Wspólna waluta zarówno przed, jak i po długim weekendzie przypadającym na przełom roku kosztowała 4,34 zł.
W poniedziałek, 1 stycznia 2024 r. wieczorem media społecznościowe obiegły zdjęcia, które miały świadczyć o bardzo silnym spadku wartości złotego wobec głównych walut. Serwis Google podawał, że polska waluta osłabiła się wobec dolara o ponad 25 proc. - z 3,94 do nawet 4,87 zł. Podobny spadek miał dotyczyć sytuacji złotego względem euro, które tuż po nowym roku miało kosztować znacznie powyżej 5 zł.
Do sprawy odniósł się w późnych godzinach wieczornych minister finansów Andrzej Domański. Na swoim koncie na serwisie X napisał on, że "ten kurs złotego (podawany na serwisie Google - red.), który sieje panikę, to fejk". Jedna z największych platform internetowych miała bowiem mieć problem z pobieraniem informacji z bazy danych.
Jednocześnie wspomniane "spadki" wartości złotego były tylko chwilowe, ponieważ o poranku 2 stycznia kursy podawane przez Google "wróciły do normy". Dodatkowo tylko w tym serwisie były widoczne podobne anomalie. Dla przykładu notowania widoczne w największych agencjach informacyjnych, jak Bloomberg czy Reuters, pokazywały względny spokój.