Prognozy walutowe. Złoty odrobi straty do euro
Od kilku tygodni złoty jest osłabiony wobec podstawowych walut obcych. Jednak niektórzy analitycy prognozują poprawę. Ekonomiści Banku Millennium przewidują, że pod koniec tego roku euro będzie tańsze niż teraz o około 10 groszy, co oznacza, że spadnie do 4,40 zł. Ostrożniej widzą przyszłość eksperci Danske Banku - spodziewają się kursu na poziomie 4,45 zł.
Apogeum słabości złotego notowaliśmy w połowie czerwca, kiedy to bardzo wzmocnił się dolar, zaraz po sugestii amerykańskiego banku centralnego, że w 2023 roku podniesie stopy procentowe. 17-18 czerwca za dolara trzeba było płacić 3,84 zł, za euro- 4,55 zł, za franka -4,17 zł, a za funta - 5,32 zł. Dziś każda z tych walut kosztuje kilka groszy mniej, ale ciągle dużo więcej niż na początku czerwca.
Według Biura Analiz Makroekonomicznych Banku Millennium, w drugiej połowie 2021 roku euro ma zyskiwać względem dolara i franka szwajcarskiego, a jednocześnie osłabiać się wobec złotego. Wspólna waluta ten rok miałaby zakończyć na poziomie 4,40 zł. Trendy na krajowym rynku walutowym będą jednak w dużym stopniu zależeć od obranego przez NBP kierunku w polityce monetarnej.
Jutro zbiera się Rada Polityki Pieniężnej. Rynki czekają na sygnał, czy nasz bank centralny przyjmie bardziej jastrzębie stanowisko, po tym jak stopy procentowe podniesiono na Węgrzech i w Czechach. Takiej właśnie zmiany w nastawieniu RPP spodziewają się między innymi ekonomiści Danske Banku, którzy podkreślają, że co prawda inflacja w Polsce spadła ostatnio z 4,7 do 4,4 proc., ale ciągle lokuje się znacznie powyżej górnej granicy przedziału wyznaczonego przez bank centralny, który wynosi 1,5-3,5 proc.
Prezes NBP Adam Glapiński niezmiennie podkreśla, że presja cenowa jest tymczasowa i będzie ustępować. W najnowszym wywiadzie dla "Financial Times" argumentował, że inflacja w Polsce jest napędzana przez czynniki przejściowe i zewnętrzne, takie jak efekty bazowe i ceny paliw.
Dał jednak do zrozumienia, że jeśli NBP dojdzie do wniosku, że na inflację mają wpływ czynniki popytowe, to możliwe będzie zaostrzenie polityki pieniężnej. O terminie takiej operacji wypowiedział się słowami: "trudno precyzyjnie powiedzieć, ale raczej nie wcześniej niż jesienią tego roku, a może dopiero w połowie przyszłego roku". - Nasze podejście jest podobne do tego, jakie ma Rezerwa Federalna czy Europejski Bank Centralny. Czekamy aż ożywienie gospodarcze stanie się pewne i trwałe. Wtedy będziemy oceniać, czy jest ryzyko wzrostu inflacji - zapowiedział w "Financial Times" prezes Glapiński.
Niektórzy ekonomiści już teraz są przekonani, że NBP stoi przed dużym problemem. "W drugiej połowie 2021 roku aktywność gospodarcza w Polsce będzie coraz większa. Wskaźnik PMI dla przemysłu osiągnął rekordowy poziom, co sugeruje silną dynamikę w sektorze produkcyjnym. Wzmocnienie dynamiki gospodarczej będzie skutkować wzrostem popytu na pracę, co doprowadzi do wyższego wzrostu płac. Oczekujemy, że NBP w lipcu, po aktualizacji projekcji makroekonomicznych, zmieni nastawienie na nieco bardziej jastrzębie" - czytamy w raporcie Danske Banku. W rezultacie jego analitycy przewidują, że "w długim terminie kurs euro będzie osuwał się do poziomu 4,45 zł".
Ekonomiści Danske Banku sądzą, że podwyżka stóp procentowych w Polsce nastąpi na początku 2022 roku., ale bardziej jastrzębie sygnały w retoryce Rady Polityki Pieniężnej mogą pojawić się już w tym miesiącu. Przywołują niedawną zapowiedź prezesa Adama Glapińskiego, że aktualizacja projekcji makroekonomicznych i inflacyjnych przedstawiona na początku lipca będzie istotna dla dalszego kierunku polityki monetarnej.
Eksperci Danske Banku nie mają wątpliwości, że znaczny wzrost popytu w polskiej gospodarce w połączeniu z ograniczonymi zdolnościami produkcyjnymi spowoduje presję na wzrost inflacji konsumenckiej. W rezultacie, inflacja pozostanie znacznie powyżej celu banku centralnego aż do 2022 roku. Istnieje też znaczne ryzyko, że utrwali się, jeśli nie nastąpi zacieśnienie polityki pieniężnej.
Przewidywanie jak i kiedy będą zmieniać się stopy procentowe i kursy walut w nie jest łatwe w skomplikowanej rzeczywistości popandemicznej. Dobrą tego ilustracją są prognozy dotyczące eurodolara. Ekonomiści próbują przewidzieć jakie będą konsekwencje szybszego zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed niż przez EBC. I dochodzą do różnych wniosków.
W ciągu ostatnich 6-7 tygodni wartość euro spadała z 1,22 do 1,18 dolara. Analitycy Banku Millennium uważają, że trend odwróci się. "Wciąż widzimy potencjał do wzrostu eurodolara, choć będzie on ograniczany zmianą narracji Fed" - komentują eksperci banku w najnowszych prognozach. Dodają, że w krótkim terminie dolar może zyskiwać na wartości względem euro, ale jeszcze w tym roku wspólna waluta powinna osiągnąć pułap 1,23 dolara.
Wyjątkowo dużego wzrostu kursu euro w ciągu najbliższych 12 miesięcy oczekują ekonomiści ING. Są zdania, że aprecjacja wspólnej waluty może ją wynieść nawet do poziomu 1,28 dolara, co byłoby najwyższą wartością od października 2014 roku.
Analitycy Goldman Sachs też uważają, że amerykańska waluta jest przewartościowana i będzie musiała się osłabić. Dokładnie tego samego zdania są ekonomiści Mitsubishi UFJ Financial Group, jednej z największych grup finansowo-bankowych na świecie. Przewidują, że kurs euro wzrośnie w tym roku do 1,22 dolara, choć jeszcze niedawno oczekiwali aprecjacji wspólnej waluty aż do 1,26 dolara.
Na przeciwnym biegunie prognoz lokują się eksperci Danske Banku. Zdaniem analityków duńskiej instytucji finansowej, Fed będzie bardzo jastrzębi, a Stany Zjednoczone pozostaną rynkiem o wyższej rynkowej stopie procentowej, co przełoży się na zainteresowanie amerykańską giełdą ze strony zagranicznych inwestorów. Oznacza to, że Wall Street będzie przyciągać kapitał, a to stanie się wsparciem dla dolara.
W świetle prognoz Danske Banku, euro ma spaść do 1,17 dolara za sześć miesięcy oraz 1,15 dolara za 12 miesięcy, czyli w połowie 2022 roku. Jeszcze większy regres wspólnej waluty zapowiadają ekonomiści RBC Capital Markets, którzy oczekują spadku euro aż do 1,12 dolara, co byłoby najniższym poziomem od czerwca 2020 roku.
Jacek Brzeski
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze