Prognozy walutowe. Złoty osłabnie, by potem się wzmocnić
Analitycy ING uważają, że za rok za euro będziemy płacić 4,43 zł (teraz jest to 4,68), a za dolara 4,03 zł (teraz 4,43). Przewidują bowiem, że w 2023 roku stopa procentowa podyktowana przez Radę Polityki Pieniężnej wzrośnie do 8,5 proc. (dziś stopa referencyjna to 6 proc.), a to oznacza, że zaostrzanie polityki monetarnej przez NBP będzie znacznie poważniejsze niż przez Fed czy EBC. Jednak na krótką metę ekonomiści Millennium Banku w tych dniach spodziewają się raczej osłabienia złotego, bo prognozują, że inflacja w Polsce wzrośnie z 13,9 do 15,5 proc.
- Fed będzie bardziej konsekwentny w podnoszeniu stóp procentowych niż EBC i dlatego dolar ma lepsze perspektywy niż euro
- Frank jest na ścieżce stopniowej aprecjacji, wspierany przez Szwajcarski Bank Narodowy dysponujący dużymi rezerwami walutowymi
- ING zakłada, że złotego wzmocnią pieniądze przekazane Polsce przez UE w ramach Krajowego Planu Odbudowy
- Bank Millennium nie przewiduje wyraźnej poprawy kursu złotego, gdyż na rynkach nadal utrzymuje się awersja do ryzyka
Ekonomiści ING w najnowszym raporcie dla rynku Forex twierdzą, że właśnie zaczęło się "lato niezadowolenia". Jego przyczyną jest to, że wiele banków centralnych ogłasza bardziej zdecydowane podwyżki stóp procentowych, nawet jeśli pociąga to za sobą pogorszenie perspektyw wzrostu ekonomicznego. Inwestorzy zadają więc sobie pytanie, które gospodarki najlepiej zniosą zaostrzenie warunków monetarnych i którą walutę wybrać? Odpowiedź analityków ING brzmi: wyróżni się gospodarka amerykańska i kurs dolara, a problemy - przynajmniej przez jakiś czas - będzie mieć euro.
- W przeciwieństwie do inflacji podażowej w Europie, wzrost cen w USA jest w znacznie większym stopniu funkcją czynników popytowych, co sugeruje, że stagflacja jest tam mniej prawdopodobna niż w UE. A ponieważ nie widać końca napiętej sytuacji na rynkach energetycznych, Stany Zjednoczone są w lepszej sytuacji również pod tym względem. Oczekujemy, że Fed podwyższy w tym roku stopy procentowe co najmniej o kolejne 175 punktów bazowych, co spowoduje, że realne stopy w USA znajdą się na restrykcyjnym poziomie. Nie jest to dobra wiadomość dla globalnego wzrostu, ale właśnie o to chodzi, bo Fed musi spowolnić popyt - piszą w raporcie ekonomiści ING.
Eksperci ING podkreślają, że zarówno Fed, jak i Europejski Bank Centralny (EBC) są w trybie jastrzębim - oba banki walczą z inflacją w granicach 8 proc. Oba też są prawdopodobnie zadowolone z silniejszych walut. Różnica polega na szoku stagflacyjnym wywołanym wojną na Ukrainie, który sprawia, że EBC prawdopodobnie nie zrealizuje zakładanego podniesienia stóp procentowych o 150 punktów bazowych. Istnieje również kwestia różnic we wzroście gospodarczym i ich znaczenia dla międzynarodowych przepływów akcji. Te czynniki mogą stać się przyczyną gorszych wyników euro.
W miesiącach letnich kurs wspólnej waluty - zdaniem ING - wydaje się skłaniać ku dolnej granicy przedziału 1,02-1,08 dolara (teraz jest to 1,06). Jednak w perspektywie 6-12 miesięcy należy spodziewać się, że euro będzie kosztować raczej 1,08-1,10 dolara. Kurs funta brytyjskiego w najbliższym czasie może przesunąć się w okolice 1,20 dolara (teraz wynosi 1,23), by za rok wzrosnąć do 1,26 dolara. Natomiast frank powinien zacząć zyskiwać na wartości wobec euro, gdyż Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) ostatnio konsekwentnie kieruje go w górę.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Przez wiele lat SNB walczył z umocnieniem własnej waluty i w tym czasie zgromadził około 800 miliardów franków rezerw. Działo się to jednak w warunkach deflacji. Ostatnio SNB przeszedł na bardziej jastrzębie pozycje i podkreśla, że musi utrzymywać stabilny realny kurs walutowy, by walczyć z inflacją.
Biorąc pod uwagę niską inflację w Szwajcarii, stabilny kurs franka - według ING - wymaga nominalnej jego aprecjacji o około 4 proc. rocznie. Dysponując ogromnymi rezerwami walutowymi SNB z pewnością ma wystarczającą siłę przebicia, by cenę euro skierować w stronę 1,00 franka (już dziś jest to nieco ponad 1,01).
Ekonomiści ING uważają, że w 2023 roku stopa procentowa podyktowana przez Radę Polityki Pieniężnej wzrośnie do 8,5 proc. (dziś stopa referencyjna to 6 proc.). Tym samym zacieśnianie polityki monetarnej przez Narodowy Bank Polski będzie znacznie silniejsze niż przez Fed czy EBC, co uzasadnia dalszą aprecjację złotego, zwłaszcza że napięcia rynkowe związane z wojną w Ukrainie wyraźnie się zmniejszają.
Ponadto jest szansa, że do Polski dotrą unijne pieniądze zasilające Krajowy Plan Odbudowy. W ten sposób złoty otrzyma poważne wsparcie, gdyż środki UE zaczną być wymieniane na otwartym rynku walutowym, a nie poza rynkiem za pośrednictwem NBP.
- Oczekujemy, że do końca tego roku kurs euro spadnie do poziomu 4,50 zł lub nieco poniżej. W 2023 roku aprecjacja złotego powinna być kontynuowana. Będzie napędzana wysokimi stopami NBP i napływem pieniędzy z UE i w rezultacie euro za 12 miesięcy spadnie do 4,43 zł, a w ostatnim kwartale przyszłego roku nawet poniżej 4,40 zł. W wypadku dolara, można oczekiwać jego spadku w kierunku 4,03 zł w ciągu najbliższych 12 miesięcy - czytamy w raporcie ING.
W najbliższy piątek GUS poinformuje o najnowszym wskaźniku inflacji. Według prognoz analityków Millennium Banku, dynamika cen przyspieszyła z 13,9 do 15,5 proc. Głównym czynnikiem za to odpowiedzialnym są ceny paliw, które w samym czerwcu zwyżkowały o blisko 9 proc. w skali miesiąc do miesiąca, a ich roczna dynamika przekroczyła 40 proc.
- Dane inflacyjne będą wspierały dalsze podwyżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Najbliższa, lipcowa może wynieść 75 punktów bazowych. Na rynku walutowym w tych dniach możemy mieć powtórkę z ubiegłego tygodnia, gdy kurs euro do złotego wahał się w około 10-groszowym przedziale: 4,63-4,73 - napisano w raporcie Millennium Banku. Analitycy banku dodają, że jeśli rynki podniosą swoje oczekiwania co do łącznej skali podwyżek stóp procentowych w Polsce, to tym samym mogą lekko umocnić złotego.
Ich zdaniem, dolar w najbliższych dniach powinien nieco tanieć w relacji do złotego, głównie pod wpływem oczekiwań na wypowiedzi prezes EBC, zarówno o skali planowanych podwyżek stóp procentowych jak i o "sile rażenia" nowego narzędzia mającego przeciwdziałać nadmiernemu wzrostowi dochodowości obligacji skarbowych państw południa Europy.
- Przestrzeń do wyraźnego spadku ceny dolara w złotych jest jednak ograniczona zważywszy chociażby na wciąż wysoki poziom awersji do ryzyka. Także na gruncie technicznym uważamy, że przy poziomie 4,39 zł za dolara potencjał do spadku wydaje się na ten moment istotnie wygasać - podkreślono w raporcie Millennium Banku.
Jacek Brzeski
Zobacz również: