Rada Polityki Pieniężnej nie jest już "żoną Cezara"
Zszokowany świat finansów oblicza, ile też można było 23 lutego zarobić - dzięki domniemanemu przeciekowi z Rady Polityki Pieniężnej - na gwałtownym skupie złotówek i polskich papierów wartościowych.
Zszokowany świat finansów oblicza, ile też można było 23 lutego zarobić - dzięki domniemanemu przeciekowi z Rady Polityki Pieniężnej - na gwałtownym skupie złotówek i polskich papierów wartościowych. Brokerzy co najmniej jednego londyńskiego banku mieli przedterminowo uzyskać informację o podwyżce polskich stóp procentowych, która do chwili ogłoszenia jej przez RPP w oficjalnym komunikacie była tajemnicą państwową.
A przecież bardzo prawdopodobna jest także wersja pośrednia, między istnieniem agentury wewnątrz RPP a intuicją londyńskiej giełdy. Wystarczył przecież "biały wywiad", czyli fachowa analiza wypowiedzi członków RPP, poprzedzających podwyżkę stóp procentowych. Niektórzy z nich wręcz rywalizują w rozgłaszaniu indywidualnych ocen i poglądów. Nic dziwnego, że wicepremier Balcerowicz zaleca im ostrożność i poszanowanie powagi ich instytucji.
Przypomnijmy, że Rada ustanowiona została przez nową Konstytucję stabilizatorem wartości narodowej waluty. Zgodnie z art. 227 ust. 5, w jej skład wchodzą "osoby wyróżniające się wiedzą z zakresu finansów". Ocenę etyki tych osób ustawa zasadnicza przekazuje w ręce powołujących ich organów, czyli Prezydenta, Sejmu i Senatu. Po ujawnionych obecnie okolicznościach decyzji z 23 lutego zaufanie do RPP - niekoniecznie do aktualnego, 10-osobowego składu, lecz do całej instytucji, z jej pragmatyką, obiegiem dokumentów itp. - gwałtownie się załamało.
Dlatego mamy bardzo konkretną propozycję dla RPP i w ogóle wszelkich organów, podejmujących wyjątkowo delikatne decyzje - życie wymaga, aby czasem poświęcić weekend i robić to po prostu w soboty. Decydenci z poprzedniego ustroju byli jednak bardziej czujni. Na przykład 28 października 1950 r. nawet posłowie przyklepujący wymianę pieniędzy zostali całkowicie zaskoczeni i odcięci w budynku Sejmu, dzięki czemu cała operacja dała aż 3 mld zł (nowych) tzw. marży emisyjnej. Że co, że nie ta epoka, że środki łączności, itp.? Właśnie dlatego pozostają soboty!