Rekordowa aukcja

Środowa aukcja nowych obligacji dwuletnich przyczyniła się do poprawy nastrojów na polskim rynku. Ceny naszych papierów, po prawie dwóch miesiącach spadków, zaczęły rosnąć. Optymizm trwał jednak tylko przez kilka godzin. Powód: utrzymujący się spadek cen obligacji na świecie.

Środowa aukcja nowych obligacji dwuletnich przyczyniła się do poprawy nastrojów na polskim rynku. Ceny naszych papierów, po prawie dwóch miesiącach spadków, zaczęły rosnąć. Optymizm trwał jednak tylko przez kilka godzin. Powód: utrzymujący się spadek cen obligacji na świecie.

Ministerstwo Finansów oferowało wczoraj dwulatki o wartości 2,5 mld zł. Popyt wyniósł prawie 7 mld zł i był wyższy od oczekiwań wielu analityków. Papiery zostały sprzedane ze średnią rentownością 4,89%. Specjaliści w dużym napięciu oczekiwali na przetarg. Od jego wyniku miały zależeć dalsze prognozy dla polskiego rynku papierów dłużnych.

- Aukcja była udana - ocenia Jarosław Dyrała, dealer z Deutsche Banku. - Inwestorzy, którzy nie nabyli obligacji na przetargu, zaczęli kupować je na rynku wtórnym, windując ceny - dodaje Marek Zuber, główny ekonomiska TMS. Rentowność dwulatek spadła po aukcji do 4,90%, z 4,96% w porannym handlu. Obniżyła się też dochodowość innych obligacji. Po południu jednak ceny znów zaczęły spadać, a rentowność wzrosła do poziomu obserwowanego na otwarciu. Wygląda na to, że również resort finansów jest zadowolony z wyników aukcji. Świadczy o tym ogłoszenie dodatkowego przetargu. Dziś MF zaoferuje dwulatki o wartości 560 mln zł. Papiery będą sprzedawane po 908,75 zł, co odpowiada średniej cenie ze środowego przetargu.

Reklama

Według M. Zubera, dobre wyniki wczorajszej aukcji mogą powstrzymać przecenę naszych obligacji. - Będzie to jednak zależało od nowych szczegółów dotyczących przyszłorocznego budżetu - mówi ekonomista. Według J. Dyrały, kluczowe jest otoczenie zewnętrzne. - Jeżeli ceny obligacji na świecie będą dalej spadać, to polski rynek nie oprze się tym tendencjom - ocenia dealer.

Rekordowa podaż

Obniżki podatków i wzrost wydatków zbrojeniowych zwiększyły potrzeby pożyczkowe amerykańskiego budżetu. Deficyt budżetowy na rok obrachunkowy kończący się 30 września wyniesie 455 mld dolarów, w kolejnym roku rekordowe 475 mld dolarów. To oznacza ogromną podaż papierów skarbowych. Już sama zapowiedź wzrostu deficytu spowodowała wyprzedaż amerykańskich obligacji. W ciągu półtora miesiąca rentowność, będąca odwrotnością ceny obligacji, "dziesięciolatek" zwiększyła się z poziomu 45-letniego minimum - 3,07% do blisko 4,5%.

Mały popyt na "trzylatki"

Deficyt budżetowy jest w Ameryce finansowany poprzez przeprowadzane co kwartał aukcje papierów skarbowych. Od wtorku ma miejsce aukcja wyjątkowa. Przez trzy kolejne dni są na niej oferowane obligacje za 60 mld dolarów. To najwyższa wartość w historii. Z tej sumy 24 mld dolarów przypada na papiery trzyletnie i po 18 mld dolarów na pięcio- i dziesięcioletnie.

Pierwsza odsłona aukcji nie wypadała pomyślnie. Zainteresowanie inwestorów obligacjami z terminem wykupu w 2006 r. było mniejsze od oczekiwanego. Suma ofert kupna przewyższała jedynie o 1,32 razy wartość podaży, najmniej od 20 lat. Dla porównania na poprzedniej aukcji w maju ten stosunek wyniósł 1,96. W rezultacie obligacje trzyletnie zostały sprzedane z rentownością 2,422%, o 3 pkt bazowe większą od poziomu, jaki notowano przed aukcją. To tylko podtrzymuje obawy, że mamy do czynienia z trwałą zmianą nastawienia inwestorów do papierów skarbowych. Należy więc oczekiwać dalszego wzrostu ich rentowności.

Podcinanie filarów

gospodarki USA

Skalę spowolnienia amerykańskiej gospodarki w znacznym stopniu ograniczały do tej pory rosnące wydatki konsumenckie. Szły one głównie na kupno nieruchomości oraz samochodów. W obu przypadkach istotną rolę odgrywały niskie rynkowe stopy procentowe. Zachęcały do refinansowania już zaciągniętych kredytów hipotecznych (niższe odsetki zwiększały dochody rozporządzalne gospodarstw domowych), czy też skłaniały do zaciągania nowych kredytów pod zastaw nieruchomości. Przeznaczano je na remont mieszkań, zakup mebli itp. Firmy motoryzacyjne prześcigały się w udzielaniu nisko oprocentowanych czy często nawet nieoprocentowanych pożyczek.

Mocny wzrost rentowności obligacji, trwający od połowy czerwca, przełożył się na spadek w ostatnich kilku tygodniach o połowę liczby wniosków o refinansowanie kredytu hipotecznego, choć w ostatnim tygodniu dane mocno się poprawiły. W lipcu sprzedaż aut spadła w USA o 4,5% w porównaniu z poprzednim rokiem. Ford już zapowiedział zwolnienie 21 tys. pracowników.

Będzie więcej bankructw

Podniesienie się rynkowych stóp procentowych stanowi wyzwanie również dla przedsiębiorstw. Niższe koszty finansowe pozwalały dotąd przetrwać znacznej części z nich dzięki refinansowaniu zadłużenia. To pozytywne zjawisko. Jednocześnie pewna część firm utrzymała się na rynku jedynie dzięki dalszemu zadłużaniu się i możliwości obsługi wcześniejszych zobowiązań, na co nie byłoby szans przy wyższych stopach procentowych. Niskie oprocentowanie kredytu nie było więc wykorzystywane w tym wypadku na inwestycje, wyposażenie, ale do naprawy bilansu, generalnie do przetrwania. To wyjaśnia po części, dlaczego wciąż utrzymuje się duży przerost mocy produkcyjnych. Nietrafione inwestycje z lat 90. nadal istnieją, zniechęcając do wydawania pieniędzy na nowe projekty rozwojowe. Teraz, gdy koszt kredytu zaczął się zwiększać, może to sprowadzić kłopoty na przedsiębiorstwa, będące w słabszej kondycji finansowej.

Giełdy reagują

Dalszy wzrost rentowności amerykańskich obligacji stanowi zagrożenie, że spełni się scenariusz, którego inwestorzy giełdowi obawiają się w zasadzie od samego początku bessy. Osłabienie wydatków konsumenckich sprowadzi duże kłopoty na gospodarkę USA. Takie zagrożenie zdają się zauważać inwesto rzy. Na ostatnich sesjach w Nowym Jorku zupełnie nie reagowali na pomyślne doniesienia makroekonomiczne. W komentarzach zaczął przeważać ton zaniepokojenia podniesieniem się rynkowych stóp procentowych. Symptomatyczne jest przeniesienie akcentów przy interpretacji zachowania rynków akcji i obligacji. O ile jeszcze 2-3 tygodnie temu wyprzedaż papierów skarbowych traktowano jako korzystną okoliczność z punktu widzenia koniunktury giełdowej (środki z obligacji miały być przeznaczane na kupno akcji), to teraz częściej mówi się o coraz większej konkurencyjności obligacji skarbowych względem akcji. Wyższa rentowność ma skłaniać posiadaczy gotówki do inwestycji w bezpieczne instrumenty zamiast na giełdzie, ogromna ich podaż zaś odciągać z niej kapitał.

W efekcie podczas wtorkowych notowań indeks szerokiego rynku akcji w USA - S&P 500 - spadł do najniższego poziomu od 2 miesięcy.

Większy udział akcji

Przecena polskich obligacji ma wpływ na skład portfeli największych inwestorów na warszawskiej giełdzie, czyli OFE. Pomimo że w lipcu generalnie nie kupowały one akcji, to udział tych instrumentów w ich portfelach wzrósł. To wynik obniżenia się wartości części obligacyjnej portfeli i jednoczesnej zwyżki kursów akcji. To ważna informacja z punktu widzenia pojawiających się w poprzednich tygodniach opinii, że OFE będą musiały kupować polskie akcje, by podnieść ich udział w portfelach z niskiego poziomu, jaki notowano na wiosnę. Teraz okazuje się, że taki efekt może być wynikiem spadku cen obligacji. Bardziej atrakcyjna niż kilka miesięcy temu rentowność przy dużej podaży powoduje, że zarządzający mogą napływające środki przeznaczać w większym stopniu na bezpieczne instrumenty niż, bądź co bądź, znacznie bardziej ryzykowne akcje.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: aukcja | polski rynek | rekordowe | USA | podaż | rentowność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »