RPP też się myli

Polityka Rady Polityki Pieniężnej opiera się na dyskusyjnych założeniach i daje złe rezultaty. Pozytywne jest to, że zaczynamy otwarcie dyskutować na ten temat.

Polityka Rady Polityki Pieniężnej opiera się na dyskusyjnych założeniach i daje złe rezultaty. Pozytywne jest to, że zaczynamy otwarcie dyskutować na ten temat.

Rada Polityki Pieniężnej jest instytucją, która zyskała wysokie uznanie środków masowego przekazu oraz wśród ekonomistów. Niewątpliwie ma ono uzasadnienie w poczynaniach Rady, zwłaszcza zmierzających do stabilizacji makroekonomicznej. To zasłużone uznanie przerodziło się jednak w niekorzystny dla gospodarki, jak i dla działań samej Rady bezkrytycyzm w ocenie jej poczynań. Krytyka decyzji podejmowanych przez Radę bywa traktowana jako przejaw braku wiedzy i ekonomicznego awanturnictwa. W ostatnich kilku tygodniach to nastawienie do RPP uległo jednak pewnej istotnej zmianie. Wydaje się, że wpłynęły na to dwa fakty.

Reklama



Krok zadziwiający

Pierwszy ma charakter medialny i związany jest z krytycznymi wypowiedziami pod adresem Rady sformułowanymi przez prof. Marka Belkę, który ma niepodważalne kwalifikacje i znany jest z bardzo ostrożnych i wyważonych wypowiedzi. Krytyczna ocena RPP przez niego sformułowana nie mogła być zignorowana, dając zachętę innym ekonomistom do baczniejszego przyjrzenia się poczynaniom Rady.

Drugi fakt związany jest z opiniami formułowanymi przez członków Rady dotyczącymi relacji między deficytem budżetowym, stopą inflacji i koniecznymi decyzjami Rady - z jednej strony, a tym, co Rada zrobiła w ostatnim okresie - z drugiej. Jak wiemy, stanowisko RPP wobec deficytu budżetowego było dosyć jednoznaczne. Każdy deficyt był traktowany jako zło, zaś jedynym dopuszczanym przez Radę kierunkiem zmian w finansach publicznych było jego ograniczanie. Brak poprawy równowagi finansów publicznych spotykał się z ostrzeżeniami lub rzeczywistymi działaniami w postaci podwyżki stóp procentowych. Za symptomatyczną można więc uznać dyskusję nad budżetem na rok bieżący. W sytuacji, gdy nie można było obniżyć deficytu budżetowego RPP przyjęła bardzo krytyczne względem budżetu i powściągliwe względem poziomu stóp procentowych stanowisko. Ostrzegano wręcz o możliwości zaostrzenia polityki pieniężnej w celu obrony celu inflacyjnego.

Krytyka decyzji podejmowanych przez Radę bywa traktowana jako przejaw braku wiedzy i ekonomicznego awanturnictwa. W ostatnich kilku tygodniach to nastawienie do RPP uległo jednak pewnej istotnej zmianie

Tymczasem nie minęło nawet kilka miesięcy, a sytuacja finansów publicznych pogorszyła się dramatycznie - deficyt budżetowy w roku bieżącym będzie tak naprawdę dwukrotnie wyższy niż pierwotnie planowany, założenia do budżetu na rok następny wprawiły wszystkich w przerażenie - tymczasem RPP spokojnie obniżyła stopy procentowe. W świetle głoszonych poglądów krok zaiste zadziwiający. Przecież w tej sytuacji, biorąc pod uwagę wcześniejsze stanowisko RPP, powinniśmy raczej oczekiwać znacznej podwyżki stóp procentowych. Czy znaczy to, że źle oceniam ostatnie decyzje RPP? Absolutnie nie. RPP wreszcie pojęła swój błąd i zaczęła, wprawdzie bardzo nieśmiało, wycofywać się z wcześniej wyznawanych dogmatów. Wniosek jaki stąd wynika jest następujący: RPP również się myli - czasami bardzo. Wydaje się, że fakt ten zaczyna docierać do członków Rady, skala popełnionych błędów - jeszcze nie.

Jakie zatem założenia, na których oparta była polityka Rady, budzą zastrzeżenia? Jest ich kilka. Oto dwa najważniejsze. Po pierwsze, RPP stoi na słusznym stanowisku, że stabilizacja makroekonomiczna kraju uzależniona jest od odpowiedniej koordynacji polityki monetarnej i fiskalnej. W literaturze określa się to mianem tzw. policy mix. Założenie jest proste. Jeżeli mamy do czynienia z luźną polityką fiskalną, to w celu uniknięcia gospodarczej katastrofy polityka monetarna musi być twarda. Aby jednak można było opracować odpowiedni zestaw narzędzi polityki monetarnej, musimy wiedzieć, jaka polityka budżetowa jest polityką luźną. Jak wynika z przytaczanych wyżej zdarzeń, RPP ma wyraźne kłopoty ze zdefiniowaniem tego kluczowego dla podejmowanych decyzji zjawiska. Jeszcze rok temu deficyt budżetowy na poziomie 1,6 - 1,8 proc. PKB był traktowany jako maksymalnie dopuszczalny, wręcz groził zaostrzeniem polityki monetarnej, natomiast dziś deficyt w granicach 5 proc.

Demonizowanie negatywnych skutków deficytu uniemożliwiło racjonalną dyskusję na tematy makroekonomiczne, gdyż jednostronnie koncentrowano się na konieczności ograniczania wydatków państwa nie budzi już takich obaw i pozwala na obniżenie stóp procentowych. Jak więc widać polityka Rady nie ma wcale takich mocnych podstaw, jak jeszcze do niedawna sądzono.



Kij ma dwa końce

Jest także inny aspekt policy mix. Chodzi o to, że kij ma dwa końce, a zatem można go próbować złapać także za ten drugi koniec. Zadajmy więc, choćby tylko dla intelektualnej zabawy, pytanie: jaka polityka fiskalna musi towarzyszyć twardej polityce monetarnej, aby nie doprowadzić do gospodarczej katastrofy? Odpowiedź narzuca się sama - musi to być luźna polityka. Nie wnikając w zbyt szczegółowe, techniczne rozważania, chciałbym zwrócić uwagę, że chodzi nie tyle o założenia budżetu państwa, ile o relacje, jakie ukształtują się ex post. Jeżeli polityka pieniężna będzie zbyt restrykcyjna, to spowoduje to określone konsekwencje dla wzrostu gospodarczego, który zostanie spowolniony. W tej sytuacji wystąpi silna presja na zwiększenie deficytu budżetowego, który prawdopodobnie ukształtuje się powyżej deficytu planowanego. Czy w tych warunkach zwiększenie deficytu należy traktować negatywnie? Absolutnie nie! Gdyby sternicy państwowej kasy dążyli za wszelką cenę do utrzymania planowanej wielkości deficytu, to sytuacja gospodarcza pogorszyłaby się jeszcze bardziej. Po prostu, zwiększony deficyt stwarza dodatkowy popyt, zastępujący popyt zmniejszony w wyniku zbyt restrykcyjnej polityki monetarnej. Z sytuacją taką mamy, jak się wydaje, do czynienia obecnie. Na skutek nadmiernie restrykcyjnej polityki monetarnej popyt wewnętrzny został zduszony, dynamika PKB jest niższa niż przyjęta do konstrukcji budżetu, w konsekwencji niższe są wpływy i większy deficyt budżetowy. Gdybyśmy jednak za wszelką cenę dążyli do utrzymania deficytu na planowanym poziomie, to sytuacja byłaby jeszcze gorsza. Obserwując ostatnie decyzje Rady można przypuszczać, że wreszcie dostrzeżono ten fakt. Przyjęto do wiadomości, że nadmiernie restrykcyjna polityka pieniężna po prostu wymusza wzrost deficytu budżetowego. W tej sytuacji, zważywszy na presję wywieraną na rząd i parlament, to nawet dobrze, że znaczna część wydatków ma charakter sztywny. Gdyby nie miała i gdyby zdołano je ograniczyć tak, aby nie dopuścić do zwiększenia deficytu, to w efekcie sytuacja gospodarcza kraju uległaby dalszemu pogorszeniu, zmalałoby tempo wzrostu, co z kolei spowodowałoby presję na wzrost deficytu itd. Wytworzyłaby się zatem sytuacja błędnego koła, której nie można by przerwać za pomocą ograniczania wydatków państwa. Klucz do jej przerwania jest w rękach RPP, która w tych warunkach powinna złagodzić politykę pieniężną. Jest to warunek zaostrzenia polityki fiskalnej (spadku deficytu budżetowego).



Stosunek dogmatyczny

Na tym tle można sformułować jeszcze jeden wniosek dotyczący stosunku do deficytu budżetowego. Moim zdaniem w ostatnim okresie stosunek ten był zbyt dogmatyczny. Demonizowanie negatywnych skutków deficytu uniemożliwiało racjonalną dyskusję na tematy makroekonomiczne, gdyż jednostronnie koncentrowano się na konieczności ograniczania wydatków państwa. W sytuacji, jaka wytworzyła się w ostatnim okresie w Polsce, głównie w wyniku zbyt restrykcyjnej polityki pieniężnej, zmniejszenie deficytu budżetowego jest możliwe tylko poprzez zmiany instytucjonalne (reformy finansów publicznych). Nie negując potrzeby radykalnej naprawy w tej sferze, chcę podkreślić, że jeżeli RPP będzie za wszelką cenę stosować politykę zbyt wysokich stóp procentowych, to zapewne spowoduje kolejną trudną sytuację budżetu, której nie będzie można rozwiązać inaczej niż poprzez reformę systemu finansów publicznych (trwałe zmniejszenie wydatków). Jeżeli celem RPP jest wywieranie za wszelką cenę nacisku na taką reformę, to prowadzona obecnie polityka jest uzasadniona. Powstaje jednak pytanie, czy jest to właściwe dla RPP zadanie. Po drugie, twarda polityka monetarna jest uważana za czynnik przeciwdziałający kryzysowi walutowemu. Argumentacja jest również logiczna i prosta. Wysokie stopy procentowe ograniczają popyt wewnętrzny i tym samym zmniejszają zapotrzebowanie na dobra importowane, a z drugiej strony - spadek popytu wewnętrznego skłania producentów do poszukiwania nabywców za granicą. Jednakże i w tym przypadku kij ma dwa końce. Wysokie stopy procentowe przyciągają spekulacyjny kapitał zagraniczny, który powoduje wzmocnienie kursu złotego. W tej sytuacji blokowany jest naturalny mechanizm równoważenia obrotów handlowych z zagranicą w postaci zmian kursu waluty. Gdyby napływ kapitału zagranicznego był mniejszy, to kurs złotego osłabłby, co spowodowałoby poprawę opłacalności eksportu oraz pogorszenie opłacalności importu, a w konsekwencji poprawę bilansu handlu zagranicznego. Oczywiście, ta argumentacja nie oznacza, że nie dostrzegam niebezpieczeństw dla równowagi zewnętrznej wynikających z nadmiernego popytu wewnętrznego. Konia z rzędem temu, kto jednak udowodni w sposób nie budzący wątpliwości, że lepsze rezultaty dla poprawy równowagi zewnętrznej osiągnęliśmy dusząc popyt krajowy za pomocą wysokich stóp procentowych, niż osiągnęlibyśmy przy niższych stopach, mniejszym dopływie kapitału zagranicznego i niższym kursie złotego. Zważywszy na sygnalizowane wcześniej negatywne skutki wysokich stóp procentowych dla tempa wzrostu PKB i budżetu, można traktować całkiem poważnie hipotezę, że niższe stopy procentowe mogły być równie, a nawet bardziej skuteczne.

Wszystko to potwierdza tezę, że polityka prowadzona przez RPP opiera się na dyskusyjnych założeniach i daje złe rezultaty. To, że zaczynamy otwarcie dyskutować na ten temat jest pozytywnym skutkiem niezwykle złej sytuacji polskiej gospodarki.



Jan Czekaj, profesor AE w Krakowie, kierownik Katedry Rynku Kapitałowego

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »