Szansa dla złotego. Fed stóp nie obniża, a dolar i tak niezmiennie słaby
Amerykański bank centralny nie obniżył stóp procentowych i zapewne nie jest skłonny do podjęcia takiej decyzji także w maju tego roku. Ostrożność Rezerwy Federalnej nie wzmocniła jednak dolara. Rynki obawiają się bowiem skutków wojen handlowych wywoływanych przez Biały Dom i są pełne obaw o to, że gospodarce Stanów Zjednoczonych zagraża recesja. Słabość dolara to szansa dla polskiej waluty - złoty jest dziś najlepiej notowany w relacji do waluty Amerykanów od września zeszłego roku.
- Fed podkreśla, że inflacja w USA jest ciągle wysoka. Z ankiet wynika, że zdaniem amerykańskich konsumentów i przedsiębiorców do podtrzymywania trendów inflacyjnych przyczynia się podwyższanie taryf celnych;
- Ekonomiści w prognozach Rezerwy Federalnej dostrzegają zapowiedź stagflacji, czyli stagnacji gospodarczej połączonej z inflacją. Taki trend nie sprzyja umocnieniu dolara;
- Złotemu w tym i przyszłym roku powinien sprzyjać wysoki wzrost PKB w Polsce, napływ unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy oraz powolne obniżanie stóp procentowych przez NBP.
Decyzja Fed o niezmienianiu stóp i deklaracje szefa amerykańskiego banku centralnego nie wstrząsnęły notowaniami dolara, zarówno wobec euro jak i złotego. Waluta Amerykanów od kilku tygodni pozostaje słaba. Eurodolar pod koniec lutego był wyceniany na mniej niż 1,04, a teraz kosztuje w granicach 1,09. W tym samym czasie na polskim rynku cena dolara spadła z 4,05 do 3,83 zł.
Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) nie zmienił w marcu stóp procentowych, co nie jest niespodzianką. Zdecydował się natomiast na ograniczenie QT (zacieśniania ilościowego). Począwszy od kwietnia Rezerwa Federalna miesięczne umarzanie obligacji skarbowych zredukuje z 25 do 5 miliardów dolarów. Tym samym ograniczy tempo zmniejszania swojej sumy bilansowej z 60 do 40 miliardów miesięcznie.
Rynek zakłada, że stopy amerykańskiego banku centralnego pozostaną na poziomie 4,25-4,50 proc. także po następnym, majowym posiedzeniu FOMC. Być może obniżki zaczną się w czerwcu, a do końca roku stopa funduszy federalnych spadnie łącznie o 50-75 punktów bazowych.
"Inflacja pozostaje nieco podwyższona. Komitet jest silnie zdeterminowany do podtrzymania pełnego zatrudnienia oraz sprowadzenia inflacji do 2-procentowego celu" - czytamy w marcowy komunikacie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Fed podniósł ścieżkę centralną projekcji dla inflacji bazowej PCE - w tym roku ma się ona ukształtować na średnim poziomie 2,7 proc., podczas gdy w grudniu prognozowano 2,5 proc.
Znacząco w dół zrewidowano prognozę dla wzrostu PKB, który w tym roku ma wynieść 1,7 proc., a następnie 1,8 proc. w 2026 roku. Przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell oznajmił, że badania gospodarstw domowych pokazują wzrost niepewności co do perspektyw gospodarczych kraju. - Ruszyły w górę krótkoterminowe wskaźniki oczekiwań inflacyjnych. Zarówno konsumenci jak i przedsiębiorstwa wymieniają w tym kontekście podwyższone taryfy celne jako czynnik dominujący - dodał Powell. Jego zdaniem, ryzyko wystąpienia recesji w USA istnieje, ale nie jest wysokie.
Łukasz Zembik z Oanda TMS Brokers zauważa, że w Stanach Zjednoczonych nastroje ekonomiczne pogorszyły się po styczniowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej, a niepokój, że wystąpi recesja, jest faktem. To w dużej mierze pokłosie chaotycznej i nieprzewidywalnej polityki gospodarczej Donalda Trumpa. Liczne podwyżki taryf celnych, z których część szybko odwołano lub odroczono w czasie, doprowadziły do znaczącego spadku zaufania do gospodarki USA.
Peter Childe-Freeman, doradca finansowy Freeman Financial Group, jest zdania, że tendencja do stagflacji (stagnacji połączonej z inflacją) widoczna w prognozach Fed nie sprzyja umocnieniu dolara. Dodaje, że choć stóp procentowych nie obniżono, to brak wyraźnych sygnałów ożywienia gospodarczego ogranicza potencjał aprecjacji amerykańskiej waluty.
W sytuacji, gdy euro kosztuje około 1,09 dolara, ekonomiści ING są zdania, że dopóki nie zostanie pokonane wsparcie na poziomie 1,083, dalsze wzrosty wartości wspólnej waluty są prawdopodobne. Prognozy walutowe zaktualizowali ostatnio analitycy z Societe Generale, którzy przewidują, że euro może osiągnąć poziom aż 1,13 dolara do końca tego roku. Jednocześnie twierdzą, że w tym samym czasie waluta Amerykanów straci na wartości także wobec japońskiego jena. Ma kosztować około 139 jenów wobec 150 obecnie.
Analityk rynków walutowych Kyle Chapman z Ballinger Group podkreśla, że zbyt optymistyczne były założenia o korzyściach dla dolara wynikających z dynamicznego wzrostu gospodarczego napędzanego zapowiadanymi przez nowego prezydenta USA obniżkami podatków. Zamiast tego uwaga rynków przesunęła się na ryzyko związane z działaniami protekcjonistycznymi. Naprzemienne wprowadzanie i zawieszanie ceł wywołało niepokój inwestorów, a dolara uczyniło bardziej wrażliwym.
Złoty jest dziś najlepiej notowany w relacji do waluty Amerykanów od września zeszłego roku. Złoty jest także bardzo mocny wobec euro. Co prawda pod koniec lutego wspólna waluta kosztowała około 4,14 zł, a teraz jest w okolicy 4,18 zł, ale trzeba pamiętać, że w listopadzie zeszłego roku za euro płacono 4,37 zł.
Z najnowszej prognozy analityków Credit Agricole, wynika, że w najbliższych miesiącach euro wobec złotego raczej nie będzie się wzmacniać. Ma utrzymywać się przez dłuższy czas poniżej psychologicznego pułapu 4,20 zł, spadając do końca 2026 roku w kierunku 4,16 zł. Co więcej prognoza zakłada, że poziom 4,16 zł u schyłku przyszłego roku może nie być końcem trendu aprecjacyjnego złotego. W dłuższym horyzoncie, przy utrzymaniu korzystnych fundamentów, nasza waluta mogłaby jeszcze zyskiwać na wartości.
"Polska gospodarka wykazuje znaczącą odporność na globalne zawirowania gospodarcze. Silny rynek pracy, rosnąca konsumpcja prywatna oraz napływ inwestycji zagranicznych tworzą solidne podstawy dla umocnienia złotego" - czytamy w opracowaniu Credit Agricole.
Eksperci banku podkreślają, że kluczowym czynnikiem wspierającym złotego ma być stabilny wzrost gospodarczy w Polsce. Przewidują, że nasza gospodarka urośnie o 3,9 proc. w tym roku oraz o 3,8 proc. w 2026 roku. To wyraźnie powyżej średniej dla strefy euro, gdzie przewidywany wzrost PKB ma wynieść odpowiednio 1,6 proc. i 1,7 proc.
Wielkie znaczenie ma mieć także napływ do Polski pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy oraz wieloletnich ram finansowych Unii Europejskiej. W formie dotacji i pożyczek do 2027 roku nasz kraj może otrzymać łącznie około 170 miliardów euro (ponad 700 miliardów złotych). Te środki nie tylko wesprą wzrost gospodarczy, ale także przyczynią się do poprawy salda na rachunku obrotów bieżących.
Eksperci Credit Agricole zwracają uwagę także na spodziewane różnice w polityce monetarnej między Europejskim Bankiem Centralnym a Narodowym Bankiem Polskim. Według prognozy, w najbliższych kwartałach EBC będzie obniżał stopy procentowe szybciej i głębiej niż NBP.
Jacek Brzeski