Zły czas dla dolara. Waluta Amerykanów słabnie, ale nie ustąpi pola juanowi
Analityk Kit Juckes z Société Générale sugeruje, że indeks dolara (USDX) może wrócić do swoich minimów z grudnia 2020 roku. Warto przypomnieć, że wtedy za dolara płacono tylko 3,70 zł, a euro kosztowało aż 1,22 dolara. Choć amerykańska waluta ostatnio słabnie, to ekonomiści nie wierzą, by chiński juan mógł stać się światowym liderem wymiany handlowej.
- W lipcu notujemy wyraźny wzrost wartości euro wobec dolara. Ten trend jest wzmacniany prognozami, że amerykański bank centralny będzie mniej zdeterminowany w polityce monetarnej niż EBC
- Analitycy JP Morgan twierdzą, że szanse na całkowite zastąpienie dolara jako głównej waluty rezerwowej w ciągu następnej dekady są niskie, choć przewidują “częściową dedolaryzację", na której najbardziej skorzystają Chiny
- Noblista Paul Krugman podkreśla, że choć Chiny są potęgą gospodarczą, to w najbliższej przyszłości juan nie stanie się główną walutą międzynarodową. Także dlatego, że Pekin stosuje zakrojoną na szeroką skalę kontrolę kapitału
Indeks dolara (USDX) jest miarą jego siły w relacji do wartości koszyka walut krajów, które są najważniejszymi partnerami gospodarczymi USA. Jesienią zeszłego roku USDX był na bardzo wysokim poziomie 114 punktów. Miał wartość najwyższą od ponad 20 lat, kiedy to osiągał pułap 120 punktów. Teraz indeks dolara jest wyceniany na 100 punktów.
Kit Juckes z Société Générale sugeruje, że USDX może wrócić do swoich minimów z grudnia 2020 roku (około 90 punktów), zwłaszcza że rynek już w tym roku spodziewa się końca podwyżek stóp procentowych przeprowadzanych przez amerykańską Rezerwę Federalną.
Zdaniem analityka Société Générale, indeksowi dolara wyjątkowo sprzyjał czas pandemii Covid-19. Wówczas w ciągu 16 miesięcy USDX wzrósł o blisko 30 proc. Teraz nadeszła pora likwidowania nadmiernej siły waluty Amerykanów.
Według Kita Juckesa, wsparcie dla dolara ze strony Fed dobiega końca, co w naturalny sposób zmieni pozycję tej waluty względem innych, których banki centralne kontynuują program podwyżek stóp procentowych.
- Podobnie jak miało to miejsce na początku roku przed kryzysem bankowym w USA, rynek oczekuje szczytu stóp procentowych, a potem ich spadku. Jeśli tym razem nie wydarzy się nic, co mogłoby pokrzyżować te oczekiwania, to spodziewam się, że indeks dolara spadnie w okolice najniższych poziomów z końca 2020 roku - oświadczył ekspert Société Générale.
Jego zdaniem, będzie to proces rozłożony w czasie i potrwa około 8 miesięcy. - To nie będzie krach. Spadek siły dolara będzie wymagał dalszej konwergencji stóp procentowych między USA a innymi głównymi gospodarkami, która już teraz zaczyna przybierać na sile - dodał Kit Juckes.
W tym miesiącu notujemy wyraźny wzrost wartości euro wobec dolara. Ten trend jest wzmacniany prognozami, że amerykański bank centralny będzie mniej zdeterminowany w polityce monetarnej niż EBC.
Rynek kontraktów terminowych wycenia z prawie 100-procentową pewnością, że Fed podniesie stopy procentowe na posiedzeniu 26 lipca o 25 punktów bazowych. To może być ostatnia podwyżka w cyklu. Jednocześnie na 40 procent szacowane jest prawdopodobieństwo pierwszej redukcji stóp w styczniu 2024 roku. Z drugiej strony, rynki spodziewają się jeszcze przynajmniej dwóch podwyżek stóp Europejskiego Banku Centralnego o 25 punktów bazowych.
Im dolar jest słabszy, tym świat coraz bardziej spekuluje, czy chiński juan nie mógłby stać się główną walutą rezerwową. "Inwestorzy stawiający na dalszą dominację waluty amerykańskiej mogą zaniedbywać kluczowe czynniki, które stanowią potencjalne zagrożenie dla supremacji dolara. Zagrożenia te wynikają głównie z niestabilności politycznej w USA i eskalacji napięć między USA a Chinami, których rynek wydaje się nie doceniać" - czytamy w raporcie zespołu analityków banku inwestycyjnego JP Morgan.
Eksperci banku twierdzą, że rynki nie uwzględniają ryzyka szybkiego i znacznego spadku statusu dolara jako preferowanej waluty dla globalnych rezerw i handlu, czyli procesu określanego jako dedolaryzacja. Ich zdaniem, zaostrzająca się rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi a Chinami przybiera charakter "zimnej wojny 2.0". Jednocześnie szereg reform gospodarczych w Chinach mających na celu złagodzenie ograniczeń kapitałowych i promowanie płynności rynkowej może podważyć dominację dolara.
Analitycy JP Morgan uważają jednak, że szanse na całkowite zastąpienie dolara jako głównej waluty rezerwowej w ciągu następnej dekady są stosunkowo niskie, choć przewidują "częściową dedolaryzację", na której najbardziej skorzystają Chiny.
Znany i ceniony ekonomista Paul Krugman także uważa, że dominacja dolara amerykańskiego "nie będzie trwać wiecznie". Jest jednak pełen sceptycyzmu co do zdolności chińskiego juana do zastąpienia greenbacka ("zielonego") jako dominującej waluty na świecie.
Paul Krugman, który w 2008 roku otrzymał nagrodę Nobla za nową teorię handlu międzynarodowego, dostrzega, że coraz więcej krajów dąży do depolaryzacji ekonomicznej, a to może skutkować w przyszłości spadkiem roli dolara amerykańskiego. Zauważa jednak, że dominacja dolara utrzymywała się na stałym poziomie przez ostatnie dwie dekady i że "zmniejszenie statusu tej waluty wydaje się mało prawdopodobne w najbliższym czasie".
Udział dolara w rezerwach banków centralnych zmalał z 71 proc. w 2000 roku do 58 proc. w 2022 roku. - Spadek ten odzwierciedla głównie dywersyfikację w kierunku mniejszych walut, takich jak dolar kanadyjski i australijski, a nie przejście do poważnych rywali dolara amerykańskiego - wyjaśnia Krugman.
Ekonomista dostrzega ponadto, że Stany Zjednoczone bronią swojej waluty poprzez sankcje finansowe. - Prawie wszystkie znaczące waluty rezerwowe są emitowane przez bliskich sojuszników USA, którzy również uczestniczyli w sankcjach przeciwko Rosji. W rezultacie geopolityczni przeciwnicy nie mają wielu atrakcyjnych alternatyw dla dolara - podkreśla noblista.
Paul Krugman podkreśla, że choć Chiny są potęgą gospodarczą, to w najbliższej przyszłości juan nie stanie się główną walutą międzynarodową. Także dlatego, że Pekin stosuje zakrojoną na szeroką skalę kontrolę kapitału. Noblista podsumowuje, że z przyczyn kulturowych, praktycznych i politycznych język mandaryński (urzędowy w Chinach) nie wysunie się na pozycję dominującego w handlu światowym.
Jacek Brzeski