Idą duże zmiany w emeryturach. Dwa projekty w Sejmie, jeden ma szanse na szybkie wprowadzenie
W porządku obrad Sejmu na posiedzeniu rozpoczynającym się w środę jako pierwsze są dwa ważne projekty emerytalne. Jeden to renty wdowie, które mają duże szanse na uchwalenie, a drugie to emerytury stażowe, które są dużo bardziej kontrowersyjne i eksperci wręcz ostrzegają, że w skutkach mogą być negatywne dla samych zainteresowanych.
Projekt ustawy wprowadzającej renty wdowie jest zaplanowany jako pierwszy punkt porządku na posiedzeniu Sejmu 7-9 lutego. O tym, że tzw. renty wdowie będą dość szybko wprowadzone Interia Biznes pisała tuż po zawarciu umowy koalicyjnej. Ostatnie wypowiedzi kierownictwa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej potwierdzają, że rząd jest zdeterminowany do wprowadzenia tych świadczeń. Jak już wielokrotnie pisaliśmy obywatelski projekt ustawy jest oparty na wcześniejszym projekcie poselskim Lewicy, który w poprzedniej kadencji parlamentu został zablokowany i trafił do zamrażarki.
Dla wdów i wdowców oznacza to dodatkową część świadczenia po zmarłym małżonku lub rentę rodzinną i połowę swojej emerytury. Czyli, w przypadku śmierci jednego z małżonków, drugi może zachować swoje świadczenie i powiększyć je o 50 proc. renty rodzinnej po zmarłym małżonku lub pobierać rentę rodzinną po małżonku plus 50 proc. swojego świadczenia. Obecnie wdowiec lub wdowa może mieć tylko jedno świadczenie - czyli zostać przy swojej emeryturze lub zdecydować się na rentę rodzinną, która wynosi 85 proc. świadczenia zmarłego małżonka.
Jednocześnie w projekcie wyznaczono górny limit, bo łączne świadczenie nie może przekroczyć trzykrotności przeciętnej emerytury wypłacanej i ogłaszanej przez ZUS, co na dziś oznaczałoby limit na poziomie około 10 tys. zł brutto. Największy znak zapytania dotyczy tego w jakim ostatecznie kształcie zostanie uchwalona ustawa i od kiedy wejdzie w życie. MRPiPS jest dość powściągliwie w udzielaniu informacji na temat możliwego terminu oraz źródeł finansowania. Jak podał Business Insider, w dużej części mogłyby zostać one sfinansowane z funduszu rentowego FUS, w którym jest nadwyżka.
Wcześniej, w Polsat News minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła, że renty wdowie mogą być wprowadzane stopniowo. To rozwiązanie, choć mocno ingeruje w system, to w ocenie ekspertów będzie coraz bardziej uzasadnione.
- Muszę przyznać, że na początku nie byłam zwolenniczką takiego rozwiązania. Dlatego, że w Polsce funkcjonują renty rodzinne, czyli nie jest tak, że po śmierci współmałżonka ta druga osoba zostaje bez środków do życia, jeśli sama wcześniej nie pracowała albo gdy jej emerytura była dużo niższa. Moim zdaniem to rozwiązanie nie jest jeszcze bardzo potrzebne, ale wkrótce będzie, bo stopa zastąpienia będzie spadać i emerytury z nowego systemu będą bardzo niskie. Dlatego w przyszłości, jeśli dwie osoby będą otrzymywały minimalną emeryturę, to rzeczywiście, w przypadku śmierci małżonka, drugi zostanie z bardzo niskim świadczeniem. Wówczas rzeczywiście renta wdowia może znacząco poprawić trudną sytuację finansową - mówiła w wywiadzie dla Interii Biznes Janina Petelczyc z Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej. Jej zdaniem, w trakcie prac parlamentarnych trzeba uwzględnić fakt, że bardzo zmienia się model rodziny, a my w systemie mamy odniesienie do tradycyjnego małżeństw.
Natomiast co do stopniowego wprowadzania rent, to jak pisaliśmy eksperci wskazują, że lepiej na początku zmniejszyć maksymalny limit (na dziś około 10 tys. zł) niż obcinać odsetek drugiego świadczenia po zmarłym małżonku. Wówczas w pierwszej kolejności zmiana pomogłaby najuboższym emerytom, którzy zostali z niskimi świadczeniami.
Na najbliższym posiedzeniu będzie też I czytanie obywatelskiego projektu wprowadzającego emerytury stażowe. Domagają się tego dwie największe centrale związkowe NSZZ Solidarność i OPZZ.
Według zaplanowanego do I czytania projektu obywatelskiego, opartego na propozycji NSZZ Solidarność, byłaby możliwość przejścia na emeryturę stażową, gdy kobieta ma 35 lat składkowych i nieskładkowych, a mężczyzna 40 lat.
Z kolei w zeszłym tygodniu posłowie Lewicy wnieśli do Sejmu projekt poselski wprowadzający emerytury stażowe, również z założeniem, że można będzie przechodzić na emeryturę wcześniej, o ile zainteresowani mają okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Zgodnie z tym projektem emerytura stażowa będzie przysługiwała pod warunkiem nieprzystąpienia do otwartego funduszu emerytalnego (OFE) albo złożenia wniosku o przekazanie środków zgromadzonych na rachunku w otwartym funduszu emerytalnym, za pośrednictwem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, na dochody budżetu państwa.
Jednak specjaliści zajmujący się ubezpieczeniami społecznymi są sceptycznie nastawieni do wprowadzenia powszechnych emerytur stażowych, choć dostrzegają problematyczną sytuację osób wykonujących szczególnie uciążliwe zawody.
- Rozumiem ideę emerytur stażowych i rozumiem powód, dla których dwa największe związki zawodowe, czyli Solidarność i OPZZ walczą o ich wprowadzenie. Jednak zgadzam się co do diagnozy, natomiast nie zgadzam się co do proponowanych przez nie rozwiązań. Rzeczywiście jest w Polsce grupa osób, które pracują bardzo ciężko i obecnie bardzo długo. I one być może powinny mieć prawo do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Ale nie może być tak, że wszystkim dajemy to prawo. Tym bardziej, że w Polsce mamy bardzo dużo osób, które pracują czy pracowały na umowach nieoskładkowanych albo nieoficjalnie. Czyli mogą mieć za sobą okresy ciężkiej pracy, ale nie wlicza im się do stażu i do kapitału emerytalnego - mówiła Janina Petelczyc. Jak tłumaczyła, w efekcie mogłoby to wygenerować sytuację, w której osoby lepiej sytuowane mogą mieć prawo do emerytur stażowych, a ci, którzy pracowali nie mniej ciężko, ale nie mieli szans na rynku pracy na oficjalne zatrudnienie, straciliby na tym rozwiązaniu. Po drugie wprowadzenie emerytur stażowych oznaczałoby, że te osoby otrzymają bardzo niskie emerytury.
Monika Krześniak-Sajewicz