Prognozy emerytalne są bezwzględne. Spadek jakości życia na starość będzie dla nas szokiem
Zaledwie co ósmy Polak myśli serio o tym, jak to będzie na starość. To znaczy - oszczędza na emeryturę dodatkowe pieniądze. Ponad jedna trzecia odkłada odkładanie na przyszłość, a niemal cztery osoby na dziesięć trochę ciułają, ale za mało - wynika z badania Prudential Family Index. To znaczy, że obniżenie jakości życia będzie szokiem dla większości z nas.
Prognozy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych są bezwzględne. Dlatego, że "piramida demograficzna" w Polsce dramatycznie się odwraca. Co to znaczy? Jeszcze w latach 80. zeszłego wieku na stosunkowo mniejszą grupę emerytów pracowało kilka razy więcej młodych ludzi. I rodziło się w dodatku ponad dwa razy więcej dzieci niż teraz.
A już teraz emerytów przybywa, a liczba pracujących się już nie zwiększa. Będzie jeszcze gorzej - pracujących będzie coraz mniej. Na dodatek w zeszłym roku urodziło się najmniej dzieci od II wojny światowej. Rząd nie ma żadnej polityki imigracyjnej. Szczęśliwie dla nas, jak z nieba spadli nam uchodźcy z Ukrainy, bo już teraz z Funduszem Ubezpieczeń Społecznych byłoby krucho. Ta sytuacja nie wróży jednak dobrze przyszłym emerytom.
- Struktura naszego społeczeństwa i jego funkcjonowanie się zmienia - kolejne pokolenie będzie mniej liczne niż obecne - mówi profesor Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego cytowany w sprawozdaniu z badań przeprowadzonych w listopadzie 2022 roku na próbie reprezentatywnej 500 osób wieku 25-45 lat posiadających przynajmniej jedno dziecko.
Najnowsze prognozy FUS mówią, że osoba przechodząca na emeryturę już zaraz, bo w 2027 roku dostanie ok. 30 proc. swojej ostatniej pensji. A to i tak dużo, bo według tego raportu osoby, które przejdą na emeryturę w 2060 roku, czyli dzisiejsi 20-latkowie, muszą liczyć się z tym, że wysokość świadczenia w ich przypadku wyniesie jedynie 19 proc. ostatniej pensji.
To i tak dobrze, że świadczenia z FUS gwarantuje państwo. Ponieważ jednak "piramida demograficzna" się odwraca coraz mniej ludzi będzie wpłacać składki, a to znaczy, że do emerytur będzie musiał dokładać budżet państwa. Jakim kosztem?
- Państwo gwarantuje wypłatę emerytur, więc raczej nie ma się co martwić, że świadczenia nie będą wypłacone. Jednak na skutek zmian demograficznych coraz większa część wypłat będzie finansowana z dotacji budżetu państwa, a mniejsza ze składek przyszłych pracowników. Oznacza to, że może pogorszyć się jakość dóbr publicznych - skoro więcej wydatków będzie finansować system emerytalny, to mniej pozostanie na ochronę zdrowia, kulturę, infrastrukturę czy edukację - mówi Jacek Tomkiewicz.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Tymczasem zdecydowana większość respondentów w badaniu Pru jest optymistami. Aż 80 proc. jest zdania, że na emeryturze dostanie od 25 do nawet 100 proc. ostatniej pensji. Z tego aż 18 proc. osób twierdzi, że będzie to od 75 od 100 proc. wynagrodzenia. Zaledwie 20 proc. uczestników badania patrzy na swoją przyszłą emeryturę realnie.
Jak jesteśmy przygotowani na emerytalny szok? Słabo. Optymizm zdecydowanej większości nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, z jaką zderzą się przyszli emeryci. Być może jest on natomiast wytłumaczeniem postaw wobec oszczędzania na starość. Prudential Family Index pokazuje, że blisko połowa Polaków nie robi na bieżąco nic, aby zabezpieczyć swoją emeryturę. Ponad jedna trzecia (38 proc.) respondentów ma świadomość, że oszczędza, ale niewystarczająco. Ok. 14 proc. z nas nie odkłada pieniędzy, bo sądzi, że nie musi tego robić.
- Często nie oszczędzamy na emeryturę, bo nie mamy z czego i twierdzimy, że zaczniemy o tym myśleć w przyszłości - komentuje Jacek Tomkiewicz.
Jacek Tomkiewicz zwraca uwagę, że rozpoczęcie oszczędzania jeszcze przed trzydziestką, jest bardzo dobrą metodą budowania kapitału na przyszłość, bo im wcześniej się zacznie, tym ten sam kapitał mogą zbudować mniejsze kwoty.
- Im mniejsza jest miesięczna kwota, którą chcę lub mogę odkładać, tym dłużej muszę oszczędzać, żeby zgromadzić kapitał pozwalający na godne życie. Młody wiek i początek kariery zawodowej są więc zdecydowanie argumentem za tym, żeby zacząć ubezpieczać się i oszczędzać jak najwcześniej - dodaje.
Słowem - z badań wynika, że zbyt mało z nas martwi się tym, żeby zadbać o swoją bardziej odległą przyszłość. Ale czy robimy to efektywnie? Na dodatek - niestety nie. Aż dwie trzecie osób, z tych które postanowiły zadbać o swoją finansową przyszłość choćby w niewielkim stopniu, robi to oszczędzając na koncie, w szufladzie lub "bieliźniarce". Dlaczego to jest nieefektywne? Bo nie chroni pieniędzy przed utratą wartości, a prócz tego stwarza pokusę do podbierania środków i wydawania na doraźne potrzeby.
Żeby oszczędzać na bardziej odległą przyszłość, trzeba wybierać także długofalowe rozwiązaniach. To one stwarzają motywację do regularnego i świadomego odkładania. Zaledwie 18 proc. z oszczędzających przyznaje, ze inwestuje w fundusze lub na giełdzie, a 9 proc. zarabia na wynajmie nieruchomości. Jedynie 14 proc. wybiera ubezpieczenia na życie pozwalające równocześnie oszczędzać na przyszłą, dodatkową emeryturę.
Wśród deklarujących, że oszczędzają znalazła się też spora grupa z żyłką do hazardu. Blisko co czwarty z respondentów (23 proc.), z grupy, która twierdzi, że postanowili zadbać o swoją finansową przyszłość, gra w popularne gry losowe. Zapominają pewnie o tym, że prawdopodobieństwo trafienia "szóstki" w totka wynosi w przybliżeniu 1 do 14 milionów.
Jacek Ramotowski