Słowa minister o "piramidzie finansowej" wprawiły ekspertów w osłupienie. "Kompletna aberracja"

Dobrostan seniorów jest bardzo ważny, tylko nasz system zusowski jest de facto piramidą finansową - stwierdziła w rozmowie z "Faktem" minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Jej słowa odbiły się szerokim echem wśród ekspertów. Jak zaznaczają, takie postawienie sprawy to "ogromny merytoryczny błąd", a nawet "szurostwo ekonomiczne". W czwartek popołudniu minister odniosła się do tych komentarzy.

Wypowiedź minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńska-Nałęcz wywołała, delikatnie rzecz ujmując, zdziwienie, a niektórych wprawiła wręcz w osłupienie.

Dziennikarka "Faktu" zapytała minister o wpis, w którym stwierdziła między innymi, że seniorzy potrzebują młodszych pokoleń - bo bez nich emerytury "byłyby tylko pustym zapisem na papierze".

Minister przyznała, że to jest bardzo trudny temat i wszyscy unikają go jak ognia.  

- Może ja wzięłam na siebie ten nieprzyjemną odpowiedzialność posłańca złej wiadomości, ale uważam, że odpowiedzialność za kraj polega na tym, że mówi się też o rzeczach trudnych. Dobrostan seniorów jest bardzo ważny, tylko nasz system zusowski jest de facto piramidą finansową. Polega ona na tym, że młode pokolenia pracują na starsze - powiedziała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. 

Reklama

Jak dodała, "dobrobyt pokoleń starszych zależy od wielkości pokoleń młodszych".

- Powinniśmy dbać, żeby młodych było więcej, żeby oni dobrze i dużo efektywnie pracowali - i to jest najlepszą możliwą inwestycją w to, żeby ludzie, którzy dzisiaj dostają emerytury, dostawali je przez 10, 20, 30 kolejnych lat - stwierdziła. 

ZUS jest piramidą finansową? Eksperci nie zostawiają suchej nitki na słowach minister

- ZUS nie jest piramidą finansową, a ta wypowiedź to ogromny błąd merytoryczny. Możemy dyskutować o kształcie systemu, ale warto najpierw zrozumieć, na jakich działa zasadach. Repartycja to nie jest piramida finansowa. ZUS nie jest systemem inwestycyjnym nastawionym na zysk. System się będzie dobrze samofinansował, bo mamy model zdefiniowanej składki. Ponadto system nie finansuje się z samych składek i jest to zupełnie normalne - skomentowała Janina Petelczyc z Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej.

Słowa minister zdziwiły też Oskara Sobolewskiego, eksperta emerytalnego i specjalistę rynku pracy.

- ZUS nie jest piramidą finansową. System emerytalny jest tak skonstruowany, że obecnie wpłacane składki (np. przez pracowników lub przedsiębiorców) są przekazywane na wypłaty świadczeń (np. emerytura). Emerytura natomiast, po reformie w 1999 roku, jest uzależniona od tego, ile składek wpłacimy do systemu przez całą aktywność zawodową. Co ważne, w ostatnich latach kondycja FUS jest na dobrym poziomie i wymaga mniejszych dotacji ze strony budżetu - podkreśla Sobolewski.

Sprawę, nie przebierając w słowach, skomentował także dr Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych. 

"Żenująca wypowiedź. To takie "szurostwo" ekonomiczne. Konstytucyjny minister podważa zaufanie do publicznego systemu emerytalnego Kompletna aberracja i niezrozumienie, jak działają współczesne systemy emerytalne" - napisał na swoim profilu w serwisie X ekonomista. 

"Wzywam panią minister do natychmiastowego sprostowania tych twierdzeń. Jako ekonomista, praktyk z doświadczeniem w analizach emerytalnych prostuję: ZUS nie jest piramidą finansową!" - dodał. 

Po reformie z 1999 roku system emerytalny jest bezpieczniejszy, choć indywidualnie mniej korzystny

Jak niedawno podał ZUS w swoim raporcie, sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jest dobra, a na tę kondycję wpłynęła stabilna sytuacja na rynku pracy. Jednym z istotnych parametrów, który pozwala na obiektywną ocenę utrzymania zdolności funduszu do wypłaty świadczeń, jest wskaźnik pokrycia wydatków wpływami ze składek i ich pochodnych. Wskaźnik ten w pierwszym kwartale 2024 r. wyniósł 85,5 proc. - podał Zakład.

Jednak sytuacja demograficzna się pogarsza i będzie coraz mniej osób pracujących w relacji do niepracujących. O tym, czy sytuacja jest na tyle poważna, że może być zagrożenie dla wypłaty emerytur w przyszłości pytaliśmy kilka tygodni temu członka zarządu ZUS.

Dlaczego model zdefiniowanej składki czyli ten system, który obowiązuje od 1999 roku jest bezpieczniejszy, choć mniej korzystny dla przyszłych emerytów?

- System zdefiniowanej składki oznacza, że nasze emerytury będą wynosić dokładnie tyle, ile kapitał (waloryzowany), który wpłacamy przez całą karierę do systemu. Nie ma tu (poza emeryturą minimalną) właściwie żadnych elementów socjalnych, ale też oznacza to, że system będzie się w dużej mierze samobilansował. Niestety często kosztem samych świadczeń (będą niższe dla osób z przerwami w zatrudnieniu, unikających z własnej inicjatywy opłacania składek lub do tego zmuszonych, pracujących krócej.). Należy jednak pamiętać, że stopy zastąpienia są uśrednione - tłumaczy Interii Janina Petelczyc.

Dodaje, że jeżeli jednak przyjrzymy się prognozom czy samego ZUS, czy tym publikowanym np. w Ageing Reports przygotowywanych przez ekspertów Komisji Europejskiej, to zobaczymy, że mniej więcej od 2030 r. wydatki na systemy emerytalne jako procent PKB w Polsce będą spadać. Po prostu będzie coraz mniej emerytur z tzw. starego systemu, gdzie hojna była część socjalna, a więcej tych właśnie opartych o metodę zdefiniowanej składki. 

Czy uda się uratować system, ale nie kosztem wysokości naszych świadczeń? 

- Tak, istnieje kilka metod, niektóre nie są jednak popularne, więc trudne politycznie. Po pierwsze: podwyższanie wieku emerytalnego, zwłaszcza kobiet. To realnie może podwyższyć świadczenie, przy czym oczywiście nie należy przy tym zapominać o inwestycjach w jakość pracy, zatrudnianie osób starszych, profilaktykę zdrowotną itp. Po drugie rośnie także efektywność pracy, a to powoduje większą produktywność - powoduje więc wyższe wpływy z podatków i składek. To pozwala finansować emerytury nawet przy zmniejszającej się liczbie pracujących. No i wreszcie - warto się dodatkowo ubezpieczać, choćby w PPK - podsumowuje ekspertka SGH.

W czwartek po południu minister zamieściła w serwisie X (dawniej Twitter) wpis, w którym odniosła się do tych komentarzy. 

- Dobrze, że to mocne sformułowanie zwróciło uwagę na problem. Namawiam "oburzonych" aby zamiast skupiać się na dyskusjach o pojęciach zechcieli zwrócić uwagę na istotę wyzwania, o którym mówię. To oczywiste że system emerytalny nie jest oszustwem. Jest jawną dla wszystkich umową międzypokoleniową. Schemat działania systemu emerytalnego przypomina jednak piramidę finansową. Wypłaty emerytur są finansowane ze składek i podatków osób pracujących - czyli z wpłat młodszych pokoleń. To że system tak działa samo w sobie nie jest niczym złym - tak jest na całym świecie. Trzeba jednak mieć świadomość jakie to ma konsekwencje w obliczu starzenia się populacji.  A w taki etap wchodzimy właśnie w Polsce. Bardzo szybko przybywa nam osób w wieku poprodukcyjnym, a ubywa osób w wieku produkcyjnym - napisała.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »