Uchwały ws. emerytur i oświaty na zakończonym zjeżdzie "Solidarności" -

Do wprowadzenia emerytur zależnych od stażu pracy, po 40 latach w przypadku mężczyzn i po 35 latach w przypadku kobiet, zaapelował do rządu 28. Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ "Solidarność", który w piątek zakończył w Płocku (Mazowieckie) dwudniowe obrady.

- Chodzi generalnie o promowanie takiego zatrudnienia, żeby ludzie widzieli związek pomiędzy latami składkowymi, wpłacaniem składek, a prawem do emerytury, które dzisiaj wielu kwestionuje - jak choćby zatrudniania na umowy, z których składki nie są płacone - powiedział rzecznik Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski.

Delegaci związku uczestniczący w zjeździe wyrazili też zaniepokojenie brakiem postępów w negocjacjach w sprawie tzw. działań osłonowych dla pracowników oświaty, którym mogą grozić zwolnienia.- Nie kwestionując samej idei reformy, jesteśmy zaniepokojeni różnymi szczegółami, które są w niej zawarte, a głównie dotyczą ochrony miejsc pracy. W naszej ocenie te zabezpieczenia nie gwarantują ochrony miejsc pracy. To sygnał dla rządzących, że ta sprawa jest dla nas ważna i nie będziemy jej odpuszczać - podkreślił Lewandowski.

Reklama

Według związku, brak pozytywnych decyzji rządu w sprawie działań osłonowych dla pracowników oświaty może doprowadzić do protestu "Solidarności".

"Rząd to jest partner, ale jeżeli nie będziemy się dogadywać, a tym bardziej, gdy będą się pojawiały jakieś decyzje antypracownicze - a utrata miejsc pracy taką jest - może to skutkować protestami. Tu nam ręka nie drgnie nawet przez chwilę" - oświadczył rzecznik KK NSZZ "Solidarność".

28. Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ "Solidarność", który pod hasłem "Dialog społeczny - drogą do normalności" obradował od czwartku w płockiej hali widowisko-sportowej Orlen Arena, zakończył swe posiedzenie w piątek po południu. W inauguracji zjazdu uczestniczyli prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło.

- Podsumowując, jesteśmy bardziej zadowoleni, niż niezadowoleni. Jest bardzo dużo dobrych rzeczy. Jesteśmy partnerami i tak długo nimi będziemy dopóki ta władza realizuje program związku - podkreślił Lewandowski, odnosząc się do części obrad zjazdu, która poświęcona była realizacji zobowiązań podjętych w kampanii wyborczej z 2015 r. przez prezydenta i PiS, a także realizacji "Uchwały programowej" samej "Solidarności".

Jak przypomniał Lewandowski, wystąpienia prezydenta Dudy i premier Szydło, którzy przemawiali do delegatów zjazdu, potwierdziły, że zarówno rząd, jak prezydent traktują swoje zobowiązania wyborcze jako aktualne, z których nie zamierzają się wycofywać. Przyznał, że takie deklaracje były oczekiwane przez zjazd. Zauważył przy tym, że "Solidarność" to organizacja, która ma "bardzo precyzyjny, wieloletni plan, który realizuje", a jest nim właśnie "Uchwała programowa".

28. Zjazd Krajowy delegatów NSZZ "Solidarność" odwiedzili m.in. poprzedni szefowie tego związku, Marian Krzaklewski i Janusz Śniadek - obaj uczestniczyli w czwartkowej inauguracji obrad. Pierwszy lider Solidarności Lech Wałęsa nie odpowiedział na zaproszenie.

- Lech Wałęsa był zaproszony, ale co ważne, jest on naszym honorowym przewodniczącym, co oznacza zgodnie ze statutem, że ma prawo wejścia nie tylko na Zjazd Krajowy, ale także na każde posiedzenie Komisji Krajowej. Lech Wałęsa nie jest osobą, którą musimy zapraszać. To jest osoba, która ma tu stałe wejście i kiedyś bywał na zjazdach - podkreślił Lewandowski.

Dodał, że pierwszy, historyczny szef "Solidarności" w "żaden sposób" nie odpowiedział na zaproszenie, "w żaden w sposób się do niego nie odniósł".

- A szkoda, bo powiedzielibyśmy sobie parę twardych słów, on nam, my jemu. Być może taka rozmowa, takie spotkanie jest nam potrzebne, ale co mówię, że smutkiem, myślę, że największym problemem Lecha Wałęsy, jest Lech Wałęsa - powiedział rzecznik. Jak zaznaczył, związek ten nigdy nie przyjął żadnego dokumentu, który w jakikolwiek sposób oceniałby lub piętnował Lecha Wałęsę.

- Wizerunek przewodniczącego Wałęsy wisi na ścianie obok Mariana Krzaklewskiego i Janusza Śniadka, i to się nigdy nie zmieni, nawet gdy się okaże, że był tajnym współpracownikiem. Najwyżej powiemy: trudno, nasz pierwszy przewodniczący był współpracownikiem SB. Taką mieliśmy historię - oświadczył Lewandowski, nawiązując do sprawy ujawnionego przez IPN na początku roku odręcznie napisanego zobowiązania do współpracy z SB, a podpisanego: Lech Wałęsa "Bolek".

Dokument taki odnaleziono po przeszukania w domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku, gdzie zabezpieczono sześć pakietów archiwalnych materiałów, w tym teczkę personalną i pracy TW "Bolka". Biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie prowadzą od maja badania z dziedziny pisma porównawczego dotyczące jej zawartości. Eksperci mają wydać opinię do końca stycznia 2017 r. Sam Lech Wałęsa neguje autentyczność przejętych przez IPN dokumentów.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »