Wyższe podatki kosztem późniejszych świadczeń i emerytur
Przy kompleksowej reformie trzeba odróżniać składki społeczne od podatków, zwłaszcza te, które przekładają się na wysokość uzyskiwanych świadczeń. To jest perspektywa obywateli, bo od tego zależy między innymi jaką emeryturę dostaną w przyszłości. Składki o charakterze ubezpieczeniowym nie powinny być wypychane przez części podatkowe, bo to jest pozbawianie ludzi ubezpieczeń społecznych - podkreślają eksperci.
- Reforma podatkowa powinna się zaczynać od wyznaczenia celów, trzeba jasno zdefiniować co jest podatkiem, a co składką, co jest daniną i jaką, a następnie ogarnąć to klamrami, czyli progresją podatkową i kształtem klina podatkowego oraz poziomem arbitrażu między kontraktami pracy. A następnie skalibrować te systemy - mówił prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista i wiceprezes Pracodawców RP, podczas dyskusji na temat upraszczania podatków.
Jak dodał, druga bardzo ważna rzecz to konieczność odróżniania składek od podatków oraz składek o charakterze ubezpieczeniowym od pozostałych, bo "to jest perspektywa obywatela". To co dla niego jest ważne, czyli składki o charakterze ubezpieczeniowym nie powinny być wypychane przez części podatkowe, bo "to jest pozbawianie ludzi ubezpieczeń społecznych i jednocześnie negatywnie oddziałuje się na rynek pracy, gdyż nie ma zachęt do legalnego zatrudnienia".
- Nie można udawać, że obniża się podatki, skoro jednocześnie poprzez likwidację odliczeń składki na NFZ, podnosi się je. Tym bardziej, że składka na NFZ jest czystym podatkiem, wokół którego uprawia się jeszcze grę PR-ową, bo obiecuje się, że wyższa składka zdrowotna spowoduje większe wpływy do NFZ, skoro w praktyce tak nie będzie, bo duża grupa zastosuje optymalizację podatkową i tych dodatkowych 12 czy 14 mld zł po prostu nie będzie - mówi Wojciechowski.
Na zasadniczą różnicę w składkach i podatkach oraz różnice między charakterem samych składek zwraca uwagę dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
- Podatki i składki nie są tym samym, a zasadnicze różnice są też w samych składkach. Jedne wpływają na wysokość otrzymywanych świadczeń, a inne nie. Płacąc jedną daninę zyskuje określone uprawnienia, a przy innej już nie ma takiej prostej korelacji - podkreśla.
- W całym klinie podatkowym, tylko przy składkach społecznych jest zależność, a w pozostałych, w tym w tzw. składce zdrowotnej nie ma już z tej zależności, bo przy tu liczy się sam fakt opłacania, czyli ktoś kto płaci 1 zł ma takie same uprawnienia jak ktoś kto zapłacił 20 tys. zł - tłumaczy Lasocki.
Jako przykład niekorzystnych rozwiązań w tym kontekście podaje "ulgę" dla nowo zakładanych działalności gospodarczych, bo polegają na tzw. ulgach, ale w składkach społecznych, czyli własnym kosztem. - Warto się zastanowić czy dobrze adresowane są obecne ulgi dla przedsiębiorców i dlaczego Polski Ład nie poprawia zabezpieczenia społecznego tych osób. Polski Ład dla lepiej zarabiających przedsiębiorców będzie oznaczał, że będą płacić więcej danin, które nic im bezpośrednio nie dadzą, a te, które przełożyłyby się na jego bezpieczeństwo i czy zabezpieczenie jego rodziny nie zmienią się. Warto się zastanowić czy rzeczywiście taki cel chcemy osiągnąć - podkreśla Lasocki.
Jednocześnie proponuje, żeby zastanowić się czy naprawdę potrzebujemy aż tylu danin publicznych i funduszy celowych realizujących zadania, które na bieżąco są zmieniane. - Przykładem jest Fundusz Solidarnościowy, który miał być skierowany na wsparcie osób niepełnosprawnych, a dziś jego głównym zadaniem jest finansowanie wypłaty trzynastych emerytur. Po co tworzyć więc osobne fundusze, skoro to nie ma sensu? - pyta retorycznie.
Monika Krześniak-Sajewicz