Felieton Gwiazdowskiego: Szerokości mobile

Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IAE) uważa, że SUV-y to pierwszy rodzaj samochodu do likwidacji. Taki sam postulat wynika z raportu Global Fuel Economy Initiative (GFEI). Należy SUV-ów zakazać dla dobra środowiska oczywiście i …dla dobra kierowców, którzy nimi jeżdżą.

Oni sobie swojego dobra jeszcze nie uświadamiają, dlatego potrzebują awangardy. Jak kiedyś, zgodnie z naukami Karola Marksa, klasa robotnicza. Była ona "klasą w sobie" - czyli dającą się obiektywnie wyodrębnić na podstawie naukowych kryteriów. "Naukowych" w sensie marksistowskim oczywiście. Ale sobie tego nie uświadamiała i dlatego nie mogła zostać klasą "dla siebie" - czyli świadomą swoich interesów i walczącą o swoje interesy. I potrzebna jej była awangarda - czyli partia robotnicza, której przywódcami byli różni - jak byśmy dziś powiedzieli - aktywiści, którzy zdawali sobie sprawę z obiektywnej roli klasy robotniczej.

Reklama

Teraz kierowcy SUV-ów nie uświadamiają sobie, że w ich interesie jest się przesiąść do mniejszych samochodów z silnikiem o mocy odkurzacza. Zdumiało mnie jednak stwierdzenie, że "SUV-y to ślepy zaułek" zaraz obok stwierdzenia, że "to już połowa sprzedawanych samochodów". Skoro ludzie je kupują, to trzeba ich zakazać. Bo to przecież ślepy zaułek. Nie wiadomo tylko jeszcze, czy lepiej zakazać ich kupowania, czy w ogóle produkcji?

"SUV nie jest terenowy"

Ponoć - jak czytam uczonych - "jedynym powodem, dla którego je kupujemy jest moda". A w następnym zdaniu: "Nie ma żadnego uzasadnienia do posiadania SUV-a". I to jeszcze jest wyboldowane. Jak nie ma żadnego? A moda? Powód jak powód. Używanie wielkich kwantyfikatorów (żaden, nikt, wszyscy, nigdy, zawsze itp.) jest niebezpieczne.

Uzasadnienie może być wówczas gdy SUV jest terenowy. Zacznę od wyjaśnienia. Spieszę wyjaśnić, że SUV nie jest terenowy. Terenowy to terenowy. Tym, co odróżnia terenówkę, jest reduktor oraz blokada międzyosiowa. No i przede wszystkim oddzielona od nadwozia podłużnicowa rama nośna. Ale zostawmy te szczegóły, bo niektóre SUV-y na płytach samonośnych też mają w bogatszych wersjach reduktory i blokady mostów, dzięki czemu niektórzy mogą się cieszyć z komfortu jazdy jak osobówką i czasem zjechać sobie dla przyjemności w teren, nie kupując drugiego samochodu. Więc w sumie taniej. A zawartość portfela kierowców jest dla przeciwników SUV-ów chyba ważna, bo posługują się argumentem, że właśnie dlatego trzeba ich zakazać, że są droższe. Owszem "duże koła, wysokie nadwozie i zwiększony prześwit" ale "problem w tym, że dzieje się to kosztem zawartości portfeli posiadaczy takich aut".

Ponoć "wszystkie zalety SUV-ów są czysto subiektywne i nie da się ich za bardzo obronić". Skoro są subiektywne, to łatwiej jest bronić niż atakować. Bo cóż atakujący mogą wiedzieć o subiektywnych odczuciach innych? Odczuwana przyjemność (zawsze subiektywna) jest sporą zaletą. Proszę mi wierzyć na słowo. 

Ale padają dalej argumenty "za" (w tym samy artykule) o "lepszym poczuciu bezpieczeństwa, wyższej pozycji za kierownicą, możliwości wjechania na krawężnik".  To jednak nie wszystkie zalety są subiektywne i można je obronić. Bo większe bezpieczeństwo jest faktem - nie chodzi o "subiektywne" jego poczucie. Ale to przecież bezpieczeństwo dla kierowcy, a mniejsze dla innych "użytkowników dróg" - zwłaszcza dla pieszych. 

Z badań amerykańskiej (a jakże wiadomo musi być doskonałe jak amerykańskie) Insurance Institute for Highway Safety (IIHS) wynika, że podczas skręcania na skrzyżowaniu w lewo prawdopodobieństwo zabicia pieszej osoby przez kierowcę SUV-a jest dwukrotnie większe niż w przypadku kierowców zwykłych autach, a przy skręcie w prawo, ryzyko to jest wyższe aż o 63 proc. Wszystko przez ograniczoną widoczność szerokimi słupkami. I to jest złe nie tylko dla pieszego, ale właśnie dla kierowcy SUV-a, bo to on na dłużej pójdzie siedzieć do więzienia. Więc dla jego obiektywnego dobra nie powinien jeździć SUV-em.

Głupio dyskutować z wynikami badań amerykańskich naukowców, ale trochę mnie zastanawia, jak muszą jeździć amerykańscy kierowcy skoro przy ruchu prawostronnym przy skręcie w prawo (siłą rzeczy pod kontem 90 st.) gdy prędkość (siłą rzeczy) musi być mniejsza niż przy skręcie po szerszym łuku w lewo, ryzyko zabicia pieszego na pasach przy skręcie w prawo jest o tyle wyższe?

Autorzy cytujący amerykańskich uczonych pewnie też nie wiedzą, jak wygląda amerykański SUV. Na przykład najbardziej popularne Cadillac Escalade czy Lincoln Navigator. Z nich pieszego na europejskich dróżkach to rzeczywiście może być trudno zauważyć. Ale po tych europejskich dróżkach one raczej nie jeżdżą.

Łatwość podjazdu pod krawężnik też nie jest zaletą, a raczej może być poczytana za wadę, bo przecież samochody nie powinny podjeżdżać pod krawężnik żeby wjeżdżać na chodnik. Ale zamiast "krawężników" można wstawić "dziury w jezdni". I co wtedy?

"Kierowcom potrzebna jest awangarda"

Jak wiadomo, przekonywanie ludzi coś robiących i lubiących to robić, żeby tego nie robili dla swojego własnego dobra, idzie awangardzie kiepsko. Więc jest jeszcze oczywiście dobro środowiska. Każdy SUV oferujący to samo co niższe auto osobowe jest bardziej paliwożerny. I prądożerny też - więc nawet SUV-y elektryczne powinny być zakazane. Według IAE przeciętnie SUV spala 20 proc. więcej paliwa. Dodatkowo SUV jest cięższy, co wpływa na niszczenie dróg i jest większy, co wpływa na zajmowaną przestrzeń wspólną.

Ponoć zużycie ropy naftowej w dwóch minionych latach wzrosło o 1/4 tylko z powodu wzrostu popularności SUV-ów. O 100 mln ton wzrosła też emisja CO2. Gdyby zakazano nimi jeździć na całym świecie, to emisja CO2 zmniejszyłaby się bardziej, niż gdyby Niemcy zredukowały swoją emisję do zera.

Więc kierowcom potrzebna jest awangarda - jak onegdaj klasie robotniczej. Aktywiści z The Tyre Extinguishers po nocach spuszczają powietrze z opon SUV-ów żeby ich kierowcom uświadomić, jakie są ich prawdziwe interesy. Na razie, w odróżnieniu od bolszewików, nie zabijają tych, którzy sobie tego nie uświadamiają.

Ale obowiązkowa elektryfikacja może zmniejszyć popularność SUV-ów. Stawiają ono bowiem większy opór powietrzu, co zmniejsza ich zasięg. No to dodam nieśmiało, że w większym samochodzie można zmieścić większą baterię.

"Szerokości" i "przyczepności" - jak życzą sobie CB-radiowcy, którzy dziś, jak 30 lat temu, znowu tylko dużymi samochodami jeżdżą.

Robert Gwiazdowski

Autor prezentuje własne poglądy i opnie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gwiazdowski | SUV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »