Bartosz Marczuk, Michał Kot. Jak uniknąć demograficznej katastrofy. Wydawnictwo Prześwity. Warszawa 2025
Plan nazywa się Pegaz. A właściwie PEGAZ, bo nie chodzi o mitycznego konia ze skrzydłami, tylko o akronim. P jak potrzeby. E jak emocje. G czyli godność. A jako atrakcyjność (ojczyzny). No i Z. Z jak zagranica. To hasła wokół których doświadczeni autorzy tej publikacji - Bartosz Marczuk i Michał Kot - rozpisali swój autorski plan na rzecz wskrzeszenia polskiej dzietności.
"Jak uniknąć demograficznej katastrofy"? Konkretny pakiet rozwiązań
Nazywam autorów "doświadczonymi", bo to jest w tym przypadku istotne. Bartosz Marczuk i Michał Kot mają olbrzymie doświadczenie w konstruowaniu polityk publicznych. Pierwszy z nich spędził ostatnie lata współtworząc kluczowy program społeczny rządu Zjednoczonej Prawicy czyli 500+. Drugi stał na czele Instytutu Pokolenia, czyli państwowego think tanka, analizującego procesy demograficzne i społeczne. W efekcie ta książka to nie jest tylko kolejny głos w dyskusji o tym, że "jest źle". To wiemy. Teraz potrzeba nam bardziej konkretnych pakietów rozwiązań. One muszą być jednak skrojone na miarę - brać pod uwagę nie tylko ogólną słuszność polityk prorodzinnych, ale także ich realne szanse na wprowadzenie w życie.
Ich PEGAZ daje taką szansę. Jest bowiem rozpisany na dziesięć konkretnych polityk publicznych, których wprowadzenie jest i realne, i możliwe. Jedyne czego im potrzeba to budowa wsparcia na poziomie politycznym, a potem parlamentarnym. Bardzo zresztą możliwe, że Marczuk i Kot będą te polityki mieli szanse już wkrótce realizować. Są bowiem - po szeroko rozumianej prawej stronie polskiej polityki - postaciami dobrze znanymi, niedogodnie umocowanymi do wzięcia się za bary z tym tematem w wypadku zmiany władzy w Polsce w następnych latach.
Zajrzyjmy dla przykładu pod literkę G naszego PEGAZA. Kryje się tam "godność". Mamy więc szereg propozycji dotyczących rozbudowy (często także przebudowy) istniejącego wsparcia finansowego dla rodzin czy usług dla rodzin. Jest tu oczywiście mowa o mieszkalnictwie, które autorzy identyfikują jako najbardziej palący dziś element problemu. Marczuk i Kot uważają, że spośród wszystkich publicznych polityk mieszkaniowych realizowanych po roku 1989 żadna nie była robiona pod wsparcie rodzin. A mogłaby. Przyjmując - na przykład - postać bonu budowlano-mieszkaniowego dla rodzin o wysokości pięcio-, ośmio- albo dwunastokrotności średniego wynagrodzenia. Z wysokością uzależnioną od ilości dzieci żyjących w gospodarstwie domowym.
Podejście Marczuka i Kota różni się jednak od tych propozycji demograficznych, które na literce G się zatrzymują. Ich PEGAZ ma przecież więcej znaków. Istotą tej propozycji jest więc odrzucenie przekonania, jakoby za posiadanie dzieci wystarczyło rodzicom odpowiednio dużo zapłacić, a zaczną je płodzić jak szaleni. Tak to nie zadziała…
Plan PEGAZ, czyli m.in. dodatkowe głosy w wyborach
Spójrzmy więc też na inne literki PEGAZA. Na przykład pod P, czyli "potrzeby". Aby ludzie mieli dzieci, to muszą czuć, że chcą je mieć. To podstawa. Bez niej dzieci nie będzie albo będzie ich zbyt mało. Marczuk i Kot nie zamierzają owijać w bawełnę faktu, że wygaszanie potrzeby posiadania dzieci to efekt otaczającej współczesnego człowieka kultury. Jej kluczowym elementem jest oczywiście indywidualizm i skupienie na sobie. Przy tak ustawionych priorytetach dziecko zawsze będzie przeszkodą. W skrajnych przypadkach bezdzietność bywa nawet przedstawiana jako… cnota. Wyraz na przykład troski o planetę albo wyraz odpowiedzialności własnej ("nie mam dzieci, bo nie chcę nikogo unieszczęśliwiać").
Tu problem jest poważny, ale zarazem miękki. Kluczem musi być zaś odbudowa kultury prorodzinnej. Także poprzez bicie się o miejsce wiary katolickiej i dumy narodowej w przestrzeni publicznej. Aby to było możliwe, pozycja "dzieciatych" musi urosnąć w znaczeniu politycznym. Takim rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie do konstytucji "głosowania rodzinnego". Czyli dodatkowych głosów w wyborach dla rodziców, którzy mają pod opieką dzieci poniżej granicy czynnego prawa wyborczego.
Nie wszystkie rozwiązania Marczuka i Kota wydają mi się równie trafne. Niektórym ("zburzmy Pałac Kultury i na jego miejscu postawmy gigantyczne 500-metrowe husarskie skrzydła") ktoś bardziej ode mnie złośliwy mógłby zarzucić wręcz "samozaoranie" i podcinanie przez samych autorów cierpliwie budowanej całą książką wiarygodności. Generalnie ich szerokie i nieuciekające od kwestii duchowych podejście do dzietności uważam jednak za słuszne. Pałacu Kultury na szczęście nikt przy zdrowych zmysłach zburzyć im nie pozwoli.
Łapkę w górę daje Marczukowi i Kotowi nie tylko jako publicysta ekonomiczny. Ale i jako ojciec czworga dzieci też.
Rafał Woś
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Cykl "Półka Ekonomiczna" w Interii Biznes co drugi wtorek.