Banki okradane w sposób tradycyjny

Co roku złodzieje kradną z kont bankowych grube miliony. Coraz częściej do depozytów dobierają się hackerzy. Jednak na razie to nie oni są największym zagrożeniem dla naszych lokat. Pieniądze kradną najczęściej zwykli złodzieje, korzystający z błędów pracowników banków.

W dobie bankowości internetowej, z której korzysta już ponad 7 mln Polaków, jako główni wrogowie instytucji finansowych jawią się internetowi hakerzy. Tymczasem wciąż więcej pieniędzy tracimy przez złodziei działających w tradycyjny sposób - korzystających z nieuwagi pracowników bankowych okienek - pisze "Gazeta Wyborcza".

Pieniądze z ręki do ręki

Pani Joannie, klientce jednego z warszawskich oddziałów BPH, ktoś kilka miesięcy temu "wyczyścił" konto z kwoty 550 tys. zł. Złodziej nie potrzebował internetu, tajnych haseł ani pomocy hakerów. Wystarczyła wizyta w oddziale, a pieniądze przekazała mu kasjerka - z ręki do ręki.

Reklama

Według dokumentów bankowych pieniądze wypłacił w kilku lub kilkunastu ratach znajomy pani Joanny Andrzej W., posługując się pełnomocnictwem do konta osobistego.

- Takiego upoważnienia w ogóle nie wystawiałam - skarży się poszkodowana. - Owszem, Andrzej W. miał pełnomocnictwo, ale wyłącznie do dysponowania lokatami terminowymi. A te były przechowywane na koncie o zupełnie innym numerze - tłumaczy okradziona klientka.

Upoważnienie, którym posługiwał się złodziej, było nie tylko do innego rachunku, ale też zostało niewłaściwie wypełnione.

- Mój podpis był sfałszowany, brakowało części danych, nie było też znaczka opłaty skarbowej - opowiada pani Joanna.

Gazeta ma kopię tego pełnomocnictwa. Jak to się stało, że bank mimo wszystko wypłacił pieniądze?

- Uważamy, że racja jest po naszej stronie. Chętnie rozwiążemy sprawę w sądzie - oświadczył Jacek Balcer, rzecznik BPH.

Na fałszywy dowód

W maju "GW" opisywała perypetie innej klientki BPH, której w podobny sposób skradziono 500 tys. zł. Pieniądze zostały przelane z lokaty terminowej na cudze konto, z którego szybko zniknęły. I w tym przypadku złodziejka osobiście pojawiła się w oddziale, przedstawiła sfałszowany dowód osobisty i podrobiła podpis na poleceniu przelewu.

Pierwszy podpis jej się nie udał, więc pracownica banku poprosiła o ponowną próbę. Wyszła lepiej, więc przelała pieniądze na wskazane konto. Sprawczynię przestępstwa zarejestrowała kamera bankowa. Sprawę bada prokuratura, ale do czasu orzeczenia bank nie chce oddać pieniędzy właścicielce lokaty.

Niechlujstwo i nieuwaga pracowników

Jakie kwoty rocznie wyciekają z naszych kont z powodu niechlujstwa lub nieuwagi pracowników instytucji finansowych?

- Nie mamy takich danych - przyznaje Przemysław Kuk z Narodowego Banku Polskiego.

Nadkomisarz Grażyna Puchalska z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji: - W ubiegłym roku zgłoszono ponad 4,8 tys. przypadków oszustw kryminalnych oraz 6,2 tys. fałszerstw dokumentów na terenie banków, filii i ajencji.

To wciąż znacznie więcej niż liczba przestępstw "wirtualnych". Z szacunków policyjnych wynika bowiem, że każdego roku dokonywanych jest 1,5-2 tys. oszustw za pomocą internetu. Ale ta liczba z roku na rok rośnie.

Liczba napadów na banki w latach 1990-2005

1990 - 3
1991 - 8
1992 - 18
1993 - 16
1994 - 13
1995 - 7
1996 - 12
1997 - 16
1998 - 40
1999 - 46
2000 - 91
2001 - 67
2002 - 88
2003 - 77
2004 - 74
2005 -73

Źródło: KG Policji, Związek Banków Polskich

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: złodziej | bank | Kradną | podpis | bańki | konto | kont
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »